Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rock bez swingowej iskry jest bezładnym klepaniem

Redakcja
Muzyk przyleciał do Polski specjalnie na promocję książki. Na co dzień mieszka w Szwecji
Muzyk przyleciał do Polski specjalnie na promocję książki. Na co dzień mieszka w Szwecji Tomasz Bołt
Z Wiesławem Bernolakiem, gitarzystą Czerwono-Czarnych i Polan, rozmawia Marcin Mindykowski

Skąd wzięła się nazwa Czerwono-Czarnych?

Wymyślił ją Franciszek Walicki. Zespół został założony pod patronatem gdańskiego jazz clubu Żak, który w swoim herbie miał czerwono-czarne barwy. I prawdopodobnie tak powstała nazwa.

Franciszek Walicki mówił potem też, że czerwony miał symbolizować bunt, sprzeciw, a czarny - marazm i biedę tamtych czasów...

No tak, na ten temat pojawiły się potem różne wersje... Osobiście uważam to za interpretację trochę na wyrost, ale mogło tak być.

Pierwszy skład Czerwono-Czarnych tworzyli muzycy wychowani na jazzie. Kiedy pojawiła się myśl, że tworzycie jednak już nową jakość, czyli muzykę rockową?

Właśnie po założeniu Czerwono-Czarnych. Cały czas słuchałem, rzecz jasna, muzyki rockowej, ale specjalizowałem się raczej w swingowej. Uważałem rock za muzykę mało rozwiniętą harmonicznie. Później oczywiście weszła nam ona w krew. Myślę jednak, że iskra - ta, z którą graliśmy - wynikała właśnie z poczucia swingu. We wszystkim, nawet w muzyce rockowej, musi być poczucie swingu. Inaczej jest to takie bezładne klepanie.

Z historią zespołu wiąże się też Festiwal Młodych Talentów, który otworzył drzwi do kariery wielu ówczesnym gwiazdom - m.in. Majdaniec i Stanek. Formuła wyłaniania nowych talentów na zasadzie rywalizacji sprawdza się chyba do dzisiaj.

To kolejna zasługa pana Franciszka Walickiego, który dużo wiedział o tym, co się dzieje w Anglii czy Ameryce, i przeszczepiał to wszystko na polski grunt. To był jego pomysł na to, żeby jak najwięcej młodych ludzi wciągnąć w tworzący się ruch beatowy. Tym bardziej że młodzież się do tego garnęła. Dlaczego mieliśmy więc nie umożliwić jej wejścia na scenę?
Nie szkoda Panu tego, że opuścił Pan Czerwono-Czarnych przed ich największymi sukcesami: występem przed Rolling Stonesami i tournée do USA i Kanady?

Nie, absolutnie nie było mi tego szkoda. Wręcz odwrotnie: cieszyłem się, że wreszcie doceniono Czerwono-Czarnych i wysłano ich nie tylko do NRD - gdzie zazwyczaj grało się namiastki koncertów w restauracjach - ale i do Ameryki.

Ówcześni dziennikarze lubili utrzymywać, że ostro konkurowaliście z założonymi później Niebiesko-Czarnymi.

Ludzie, którzy pracują w gazetach, zawsze muszą o czymś pisać. Ale jak ja mógłbym być zazdrosny o Niebiesko-Czarnych, skoro grał w nich mój brat, którego sam wcześniej podszkoliłem? Poza tym kiedy jest konkurencja, wzrasta poziom, prawda?

Gdański klub Żak, sopocki Non Stop, gdyńska sala prób... Dlaczego to właśnie na Wybrzeżu narodził się polski rock'n'roll?

Myślę, że to zasługa pana Walickiego, który po prostu rozbijał głową mury, żeby przetrzeć drogę zarówno zespołom, jak i całemu nowemu ruchowi muzycznemu.

Muzyk przyleciał do Polski specjalnie na promocję książki. Na co dzień mieszka w Szwecji

Wiesław Bernolak

Gitarzysta i organista. Muzyczny samouk - na gitarze zaczął grać w wieku 17 lat. W czerwcu 1960 roku znalazł się w składzie powołanych do życia w Gdańsku Czerwono-Czarnych, którymi kierował w latach 1961-1963. W 1965 roku założył pierwszą polską supergrupę - Polanie.

"Bernolak Boogie"

W kwietniu ukazała się wspomnieniowa książka Wiesława Bernolaka pt. "Bernolak Boogie". To barwna, pełna anegdot opowieść o życiu estradowym w latach 60., bogato ilustrowana archiwalnymi fotografiami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki