Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robot Challenge 2012: Pomorzanie podbijają świat robotów

Anna Mizera-Nowicka, Anna Werońska
archiwum prywatne
Najpierw roboty budowali z lego. Dobra zabawa szybko zamieniła się w pasję. Teraz młodzi Pomorzanie podbijają świat robotów - piszą Anna Werońska i Anna Mizera-Nowicka.

Największe w Europie zawody robotów Robot Challenge 2012 zostały zdominowane przez młodych konstruktorów z Trójmiasta. W ostatecznej klasyfikacji medalowej Polska zajęła pierwsze miejsce, zdobywając łącznie 13 medali, a na podium stanęli zarówno studenci Politechniki Gdańskiej, jak i uczniowie gdyńskich liceów.

Ci drudzy, choć mają zaledwie 18 lat, mogą się już pochwalić pierwszym miejscem w Ogólnopolskim Konkursie Robotyki znekBOT w Warszawie, udziałem w Międzynarodowym Turnieju Robotyki Botball 2009 w Waszyngtonie i wicemistrzostwem Europy w ubiegłorocznej edycji RobotChallenge. A wszystko się zaczęło sześć lat temu, gdy Aleksander Szulc i Maciej Ziółkowski kupili pierwszy zestaw do budowy robota LEGO. Zaczęli próbować własnych sił, a później prezentowali swoje konstrukcje w konkursach robotyki dla początkujących.

Pierwszy robot z lego

- To zaczęło nas wciągać, sami poznawaliśmy nowe rzeczy, budowaliśmy coraz to nowsze roboty, poświęcając temu zajęciu setki godzin pracy - opowiada Aleksander Szulc, dla kolegów po prostu Olek.

Poczytaj o konstruktorach robotów z Żuław

Dzisiaj Aleksander i Maciej tworzą Gdyńską Drużynę Robotyki R-BOT. Pierwszy z nich pełni rolę kapitana i programisty, czyli tego, który odpowiada za "umysł" robota. Drugi jest konstruktorem i głównym operatorem. Pracują razem, bo jak mówią - aby robot działał, musi mieć i ciało, i duszę.

Ich zabawki mają wiele z człowieka i właśnie tym zadziwiają jury na międzynarodowych konkursach - są autonomiczne, bez zdalnego sterowania i dzięki stworzonym wcześniej programom oraz sztucznej inteligencji same wykonują swoje zadania, bez ludzkiej pomocy, np. na ostatnich mistrzostwach w Wiedniu ich robot, o imieniu Sarmatic, musiał zbierać z powierzchni planszy o wymiarach prawie 9 m kw. krążki w określonym kolorze, a następnie odwieźć je do baz, zmieścić się w limicie czasowym 3 minut, a w tym czasie starać się jak najbardziej przeszkodzić przeciwnikowi, pracującemu na tym samym polu. Sarmatic zdeklasował konkurencję - nie poniósł żadnej porażki i jako jedyny w tej kategorii reprezentant Polski zdobył 21 pkt., czyli znacznie więcej niż reprezentant Estonii, który zajął drugie miejsce, z 14 punktami.

Zarówno Olek, jak i Maciek uczą się w klasach matematyczno-informatycznych. - Dzięki temu mogę powiększać swoją wiedzę i wykorzystywać ją od razu w praktyce - mówi Maciek i przyznaje, że innej przyszłości niż tej związanej z robotyką nie widzi - Początkowe hobby zamieniło się w pasję, która na pewno pozostanie już na długie lata - podkreśla.

Aleksander też przyznaje, że nie wyobraża sobie innego zajęcia niż konstruowanie robotów.
- Praca ta, żeby uzyskać odpowiedni efekt, wymaga spędzenia wielu godzin przed komputerem, więc staram się być jak najbardziej aktywny fizycznie i nadrabiać na świeżym powietrzu godziny spędzone w jednej pozycji - śmieje się Olek. - Swoją przyszłość planuję spędzić z robotami. Nie wyobrażam sobie innego zajęcia.

Pokrywki od słoika jako ważne części

Ze swoją pasją przyszłość wiąże też Damian Szymański, kolejny medalista Robot Challange 2012. Poszedł na automatykę i robotykę na PG, ale jak mówi - na pierwszym roku o robotach wiele się nie dowiedział.
**

Roboty Lego opanowały PG

**

- Roboty zbudowałem w oparciu o własną wiedzę. Interesuję się tym się już od gimnazjum. Najpierw były to bardziej elektronika i programowanie, tworzenie stron internetowych, ale później w internecie znalazłem fora na temat robotów. Budowałem je też z lego. I to mnie wciągnęło - opowiada. - Zacząłem szukać informacji, z czego mogę budować takie roboty.

Zaczynało się nawet od zakrętek od słoików

Jak opowiada, głód wiedzy na temat konstrukcji robotów spowodował, że Damian sam założył forum internetowe o tej tematyce, która się obecnie cieszy dużym zainteresowaniem twórców robotów, zarówno tych początkujących, jak i wytrawnych, działających w tej dziedzinie od lat. - Teraz to jest największy serwis internetowy o robotach w Polsce - mówi z dumą. - Nie spodziewałem się, że tak to się rozwinie. Okazało się, że jedna pasja pociągnęła drugą pasję. Gdy nie budowałem robotów, to o nich pisałem na forum.

Obecnie na założonym przez Damiana portalu można znaleźć opis ponad 200 robotów. Ukazało się tam też 180 artykułów na ten temat. Nie brak również poradników, jak rozpocząć naukę od zera. Poza Damianem, na forum udziela się również wielu innych "robotowych maniaków".

- Mnie jednak od początku bardziej pasjonowały roboty, które są dokładne i szybkie, a nie wielozadaniowe - mówi.
Z tego też powodu Damian startował w konkurencji line follower, w której robot ma za zadanie jak najszybciej pokonać trasę wyrysowaną grubą ciemną linią na białych płytach. W tej konkurencji roboty podczas jazdy rozpędzają się do ponad 2 m na sekundę. Są też wyposażone w czujniki optyczne, dzięki którym rozpoznają drogę i jadą po wyznaczonym torze.

Kosztowne hobby

Student PG przyznaje jednak, że jego hobby sporo go kosztuje - czasu i pieniędzy. Tygodniowo bowiem robotom i forum poświęca nie mniej niż osiem godzin. Ponadto budowa tak skomplikowanych konstrukcji wymaga od niego pewnych nakładów finansowych.

- Wszystkie części do mojego robota kosztowały około 700 czy 800 złotych, ale na tym sprzęcie już dużo większej prędkości nie wyciągnę. Potrzebny będzie lepszy silnik, a takie liczy się już w tysiącach złotych. Może będzie trzeba pomyśleć o sponsorach...

Student politechniki zastrzega jednak, że dobre, a tym samym drogie części to nie wszystko. W Wiedniu jego przeciwnicy mieli bowiem lepszy sprzęt niż Polacy, a mimo to pozostali w tyle. - Po prostu nie wiedzieli, jak go wykorzystać. My za to widzieliśmy, jaki mają potencjał i pewnie też wkrótce o nim pomyślimy - opowiada student.

O sobie i o swoich przeciwnikach z całej Polski mówi "my", bo jak sam przyznaje - choć zazwyczaj dzieli go wiekowa przepaść od pozostałych konstruktorów, na zawodach spotykają się tak często, że brak już między nimi dystansu.

- Ostatnio najpierw tydzień po tygodniu były Wałbrzych, Warszawa, Wiedeń. W ubiegłą sobotę był Rybnik, ale nie mogłem pojechać, bo miałem kolokwium. Potem jest Praga, ale też chyba nie pojadę, bo daleko, a poza tym trzeba nadrobić zaległości. I trochę popisać na forum...

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki