Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Ludlum w Trójmieście. ROZMOWA z Adamem Karczewskim o książce "Okręt"

rozm. Marek Adamkowicz
Adam Karczewski zaczął pisać swoją powieść jako cywil, a skończył, pełniąc służbę wojskową
Adam Karczewski zaczął pisać swoją powieść jako cywil, a skończył, pełniąc służbę wojskową Ze zbiorów A. Karczewskiego
Udany debiut Adama Karczewskiego, autora powieści łączącej sensację z kryminałem i political fiction. Akcja książki rozgrywa się w trójmiejskich plenerach, a punktem wyjścia w niej jest wypadek na ORP Sęp.

Tytuł Pana powieści nasuwa skojarzenia ze słynną książką Lothara-Günthera Buchheima i filmem Wolfganga Petersena. Bliżej jej jednak do Roberta Ludluma czy Toma Clancy'ego.
Zdecydowanie tak. Mój "Okręt" to typowa sensacja z elementami kryminału i political fiction, gdzie większa część akcji rozgrywa się na lądzie. To taka powieść przygodowa dla starszych chłopców, tyle że w polskich, głównie trójmiejskich plenerach. Z książką Lothara-Günthera Buchheima, może poza prologiem, ma tak naprawdę niewiele wspólnego.

To dlatego że twórczość Ludluma i Clancy'ego jest Panu szczególnie bliska?

Rzeczywiście... Zarówno Robert Ludlum, jak i Tom Clancy to jedni z najlepszych pisarzy tego gatunku - tacy moi "mistrzowie". A powieść "Bez skrupułów" tego ostatniego, jest chyba moją ulubioną książką tego typu. Nie zmienia to jednak faktu, że oprócz Clancy'ego i Ludluma, uwielbiam również powieści Jacka Higginsa, Gerarda de Villiersa, Alistaira MacLeana czy Iana Fleminga, z jego superbohaterem Jamesem Bondem.

Punktem wyjścia w Pana powieści jest wypadek, do którego miało dojść w 1964 roku na pokładzie ORP Sęp. Pojawia się pytanie, czy mamy do czynienia z faktami, czy z fikcją literacką.
Wypadek na Sępie, niestety, wydarzył się naprawdę. I faktycznie zginęło wówczas ośmiu marynarzy, jednak cała reszta, prawdopodobnie, to już tylko fikcja literacka. A dlaczego "prawdopodobnie"? Bo kiedy wpiszemy w wyszukiwarkę internetową hasło: "ORP Sęp", to można się natknąć na niesamowite opowieści związane z historią tego okrętu, i to w okresie już powojennym. Jest to zresztą temat na osobną rozmowę...

Zasadnicza część akcji dzieje się współcześnie. Główny bohater to Tomasz Tomasik, oficer kontrwywiadu Marynarki Wojennej. Taki James Bond na miarę naszych możliwości…
(Śmiech) Nie wiem, czy porucznika Tomasza Tomasika można porównywać z Jamesem Bondem. Tomasik nie jest superbohaterem - nawet w naszym, polskim wydaniu. Jest raczej przeciętnym, blisko 30-letnim facetem, który się przypadkowo znalazł w takiej, a nie innej sytuacji. Szybko zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli nawet zrezygnuje z wyjaśnienia zagadki samobójstwa kapitana Makarego, co stanowi jeden z wątków powieści, to i tak nie ucieknie przed grożącym mu niebezpieczeństwem. Co więcej, odkrywa, że jego ucieczka czy kapitulacja może tylko doprowadzić do katastrofy Polski i zniknięcia z powierzchni ziemi całego Trójmiasta, wraz z mieszkańcami. Co ważne, Tomasik wcale nie chce na siłę zostać zbawcą ojczyzny. Nie szuka przygód ani kłopotów. To raczej one szukają jego. Zresztą różnic między stworzoną przeze mnie postacią a Bondem jest sporo. Tomasik nie jest specjalnie przystojny i kobiety na jego widok nie dostają miękkich nóg. W niektórych sytuacjach ulega najzwyklejszemu strachowi - po prostu się boi. Nie jest też samowystarczalnym samotnikiem. Bez pomocy przyjaciół i sojuszników niewiele by zdziałał. No i woli zdecydowanie piwo od martini. A z Bondem łączy go tak naprawdę tylko słabość do pięknych kobiet i po trosze wykonywany zawód.

Jednym z atutów książki są doskonale oddane realia wojskowe. To akurat nie dziwi, zważywszy, że jest Pan żołnierzem zawodowym.
Owszem, służę w 9 Braniewskiej Brygadzie Kawalerii Pancernej w Braniewie, jednak w momencie pisania "Okrętu" jeszcze nim nie byłem. Powieść zaczynałem pisać jako cywil, oczekujący na wcielenie do armii, a kończyłem, będąc podchorążym Szkoły Podchorążych Rezerwy na praktyce dowódczej w nieistniejącej już 1 Brygadzie Obrony Terytorialnej w Gdańsku. Tak więc moje doświadczenie z realiami wojskowymi pochodziło wówczas raczej z pozycji żołnierza służby zasadniczej. Mimo to wydaje mi się, że realia wojskowe w powieści są zachowane. Oczywiście przy założeniu, że czytelnik zdaje sobie sprawę, że to tylko fikcja literacka. Taka "naprawdę fajna bajka dla dużych chłopców".

"Bajka" rzeczywiście jest fajna, chociaż spojrzenie na naszą rzeczywistość z perspektywy sejmowych rozgrywek, bo i one w książce się pojawiają, prowadzi do niewesołych refleksji na temat polityków.
Wie pan... Zanim zostałem żołnierzem, pracowałem jako nauczyciel wiedzy o społeczeństwie w XX LO na gdańskiej Morenie. A jednocześnie, z racji wykonywanego wówczas zawodu i prywatnych zainteresowań, bawiłem się też w politykę. Dlatego z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że aż tak źle, jak to pokazałem na kartach mojej powieści, na pewno nie jest. Zresztą, proszę zauważyć, że kiedy w mojej książce Polska znajduje się nad przepaścią, to jednak najważniejsi politycy w kraju, bez względu na wszystko, stają do walki po właściwej stronie...

Czy Tomasz Tomasik jeszcze kiedyś powróci, żeby ratować Polskę?
Pewnie tak, jeśli będzie musiał... (śmiech). A tak na poważnie, wszystko zależy od czytelników i od pani Jolanty Świetlikowskiej z wydawnictwa Oficynka. Jeżeli "Okręt" będzie się sprzedawał, to czemu nie? Przecież w Polsce tyle się dzieje...

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki