Robert Biedroń: Sprawy marszałkowskich premii Ruch Palikota nie odpuści

No i nie ma już z wami Wandy Nowickiej.
Niestety, klub podjął taką decyzję. A że decyzja jest podjęta demokratycznie, to trzeba się z nią pogodzić.

Zaskoczył Pana fakt, że tylko jedna osoba wstrzymała się od głosu w tym tajnym głosowaniu?
Tak, zwłaszcza, że tym jedynym byłem ja (śmieje się). Ale od początku uważałem, że powinniśmy robić wszystko, żeby się nie dzielić. Dzisiaj lewicy potrzeba jedności, dialogu, porozumienia, szacunku, a także różnorodności.

Nie o to w tym sporze przecież chodziło.
Możemy się czasami mylić, pomyłki to ludzka rzecz. A Wanda Nowicka popełniła kilka błędów i powinna ponieść karę. Uczestniczyła w podziale łupów premiowych, co już było skandalem. I na to oczywiście żadnego wytłumaczenia nie ma. Ale cena, jaką musiała za to zapłacić, jest zbyt wysoka, moim zdaniem. Miałem dylemat przy głosowaniu, ponieważ Wanda Nowicka umawiała się z nami na to, że zrezygnuje z funkcji wicemarszałka. I to ona rekomendowała Annę Grodzką jako kandydatkę naszego klubu. Obiecała, że zrezygnuje nawet wtedy, kiedy zostanie obroniona przez chór politycznych hipokrytów.

Hipokrytów z PO i SLD?
Tak, bo oni nie dlatego tak bardzo jej bronili na tym stanowisku, ponieważ ją szczególnie cenią. Tylko dlatego, żeby nie dopuścić do ukarania prezydium Sejmu, które rozdzieliło między siebie ćwierć miliona złotych. Proszę zobaczyć, że ta dyskusja całkowicie się rozmyła...

Trochę też dzięki ostremu językowi Pana kolegów. Nie wstyd Panu za określenia Janusza Palikota o gwałcie i za słowa innych działaczy Ruchu, którzy Nowicką nazywali chytrą babą spod Radomia albo geszefciarą?
To nie jest język, którym ja chciałbym przemawiać. I którym powinniśmy się komunikować ze społeczeństwem. Jestem wyjątkowo czuły na takie seksistowskie określenia. Powiedziałem to publicznie. Mówiłem też podczas klubowego spotkania. I mam nadzieję, że do tego języka jeszcze wrócimy. Ale Wandzie Nowickiej bardzo kibicuję i trzymam za nią kciuki. Mam nadzieję, że stworzy nową ofertę dla lewicy.

Liczyłam, że skoro dniem wykluczania jest Środa Popielcowa, to może Janusz Palikot posypie głowę popiołem i powie: przepraszam.
Przecież pani wie, że u nas czary i gusła nie działają. Liczy się przede wszystkim racjonalne myślenie. I ono wzięło górę.

Ruch Palikota jest więc bez wicemarszałka. I co dalej?
Będziemy składali wnioski o odwołanie wszystkich marszałków. Uważam, że w sytuacji, w której całe prezydium Sejmu trzyma się tego koryta z pieniędzmi, jakieś granice zostały przekroczone. Żaden z marszałków nie poniósł konsekwencji za to, że przydzielili sobie tak skandalicznie wysokie nagrody. I to w momencie, kiedy się apeluje do społeczeństwa o zaciskanie pasa. Tymczasem przeciętny Kowalski zarabia tysiąc złotych miesięcznie. Jak ma to nagradzanie się prezydium zrozumieć? Rozmawiałem z paniami, które pracują w Sejmie po dwadzieścia lat i zarabiają 1800 złotych. To pracownice z wyższym wykształceniem. Jest więc jakaś niesprawiedliwość w tym uposażaniu i nagradzaniu. Ja w niej nie chcę uczestniczyć. Zrobię wszystko, żeby sprawę premii doprowadzić do końca.

Nadal twardo stoi Pan przy Ruchu? Bo Adam Szejnfeld zaprasza do PO, pisząc, że skoro w Platformie są tacy obywatele jak Godson, Gowin i Żalek, to znajdzie się miejsce dla Nowickiej, Biedronia i Grodzkiej.
Gdyby mi w polityce chodziło tylko o stołek, to pewnie przystąpiłbym do Platformy. Bo tam się dzisiaj rozdaje konfitury. Ale ja nie chcę uczestniczyć w budowaniu partii jałowej światopoglądowo. Co mnie łączy z Żalkiem, Gowinem czy Godsonem? Światopoglądowo dzielą nas lata świetlne. Ja marzę o budowaniu silnej centrolewicy z Januszem Palikotem, Wandą Nowicką, Sojuszem Lewicy Demokratycznej i innymi ugrupowaniami. I nie przyłożę ręki do dalszych podziałów.