Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rezonans i tomograf stoją w gdańskim UCK, a chorzy nie mają gdzie się badać

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
- Oto skierowania pacjentów, którym musimy odmówić badania - mówi dr Edyta Szurowska
- Oto skierowania pacjentów, którym musimy odmówić badania - mówi dr Edyta Szurowska fot. przemek świderski
Około 12 milionów złotych kosztowało budżet państwa, a więc i nas - wszystkich podatników - wyposażenie Centrum Medycyny Inwazyjnej (nowej części Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego) w supernowoczesne aparaty diagnostyczne - rezonans oraz tomograf komputerowy. Tymczasem oba urządzenia stoją niemal bezczynnie.

Oba urządzenia stoją niemal bezczynnie (wolno im badać tylko chorych leżących w szpitalu), bo - według dyrekcji UCK - wskutek decyzji pomorskiego NFZ pacjenci "z miasta" nie mogą z niego korzystać. Byłoby to możliwe, gdyby fundusz zgodził się podzielić radiologiczny kontrakt na dwie części, tak by bez formalnych przeszkód mogły je realizować obie pracownie diagnostyczne - w starej części UCK (leczy pacjentów internistycznych i kardiochirurgicznych) oraz nowej, gdzie chorych się operuje. Pomorski NFZ jednak odmawia, tłumacząc to niechęcią do "rozdrabniania" kontraktu.

Czytaj także: Centrum Medycyny Inwazyjnej będzie miało nowoczesny sprzęt.

- Po raz trzeci dostaliśmy odmowę, mimo że miesiąc temu dyrekcja pomorskiego NFZ publicznie obiecywała ten problem rozwiązać - Tadeusz Jędrzejczyk, zastępca dyrektora UCK ds. medycznych, pokazuje pismo opatrzone datą 17 sierpnia br. - Bez zgody NFZ na realizację kontraktu w dwóch miejscach, pod dwoma różnymi adresami (stare UCK znajduje się przy ul. Dębinki 7, nowa pracownia - przy ul. Smoluchowskiego 17), nie wolno nam w CMI badać ambulatoryjnych pacjentów - dodaje Jędrzejczyk.
Po lipcowej obietnicy dyrekcji NFZ rozpoczęły się zapisy na badania. Zarejestrowano kilkuset chorych z całego Pomorza. Teraz trzeba ich będzie zawiadomić, że te terminy straciły aktualność. I że szanse na badanie mają, ale najwcześniej... w przyszłym roku.

- Zarówno supertomograf, jak i nowy rezonans pracują na 10-15 proc. swoich możliwości - ubolewa dr n. med. Edyta Szurowska, kierownik Zakładu Radiologii w CMI. - To ogromna krzywda dla chorych, dla których badanie na tak doskonałym sprzęcie to jedyna możliwość uzyskania prawidłowej diagnozy, a więc wykrycia źródła choroby.

Czytaj także: CMI ma za mało pieniędzy na ratowanie życia

Na Pomorzu funkcjonuje sporo aparatów, często przestarzałych, na własną rękę sprowadzanych przez prywatne podmioty z zagranicy. Jakość badań jest tak kiepska, że lekarze aż łapią się za głowę. Tymczasem NFZ przymyka na to oko, bo żadne standardy na sprzęt radiologiczny go nie obowiązują. Za badanie na nowych aparatach czy takich z demobilu płaci tyle samo. Bywa nawet, że za kiepskiej jakości badania pomorski NFZ płaci dwukrotnie, bo... trzeba je powtarzać.

Co wyróżnia aparaty w CMI?
- Rezonans, który kosztował podatników dokładnie 7 mln 303 tys. zł, jest niezwykle szybki (badanie trwa często tylko 8-10 minut) i ma najwyższą rozdzielczość - tłumaczy dr Szurowska. Można nim badać wszystkie narządy, nawet te, które się "ruszają", jak serce czy jelita. Ma bardzo wiele opcji, np. ocenia unaczynienie guza, co pozwala ocenić, czy jest on łagodny czy złośliwy. Doskonale nadaje się również do badania zmian w piersiach (jednocześnie można wykonać biopsję). Z powodu pata na linii UCK - pomorski NFZ z takiego badania rezonansem mieszkańcy Pomorza "z miasta" mogą skorzystać jedynie odpłatnie. Jedno kosztuje 400 zł.

Dla odmiany - nowoczesny tomograf zakupiony został po części ze środków unijnych, co oznacza, że nawet dla chcących zapłacić za badanie - jest niedostępny.

Tymczasem pomorski NFZ uważa, że problem zgłaszany przez dyrekcję UCK to jakieś nieporozumienie, bo szpital bez przeszkód może realizować jeden i ten sam kontrakt w dwóch miejscach. Zdaniem funduszu - może też w CMI diagnozować ambulatoryjnych pacjentów.

- Nie godzimy się natomiast na podział jednego kontraktu na dwa mniejsze realizowane w dwóch różnych miejscach - przyznaje Mariusz Szymański, rzecznik prasowy pomorskiego NFZ. - Jesteśmy bowiem przeciwni rozdrabnianiu kontraktów w okresie obowiązywania umów.

A zdaniem dyrekcji UCK w tym właśnie tkwi istota sprawy. Boi się, że potem fundusz za badania nie zapłaci. Spór trwa, a cierpią setki pacjentów.

Pokończyły się kontrakty
Z dr. n. med. Januszem Dębskim, wojewódzkim konsultantem w dziedzinie radiologii, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

Nasza Czytelniczka z Tczewa próbowała w ostatni piątek zapisać ojca na rezonans. Usłyszała, że do końca roku nie ma na to szans. Ma dzwonić w połowie grudnia, może będą już rejestrować na przyszły rok.

Niestety, takie są realia. Niemal wszystkim pracowniom rezonansu na Pomorzu pokończyły się już tegoroczne kontrakty. Trzy miesiące oczekiwania w kolejce to minimum.

Mamy za mało rezonansów?

Aparatów mamy pod dostatkiem, bo aż 18. Zdecydowanie za małe są natomiast kontrakty, które pomorski NFZ przyznał poszczególnym pracowniom. Limity szybko więc się wyczerpały.

Skąd taki ogromny popyt na badanie rezonansem?

Rezonans pozwala uniknąć dość dużej dawki promieniowania, którą otrzymuje pacjent podczas tomografii komputerowej. Ludzie mają coraz większą świadomość tego zagrożenia.

Pozostaje więc badanie rezonansem prywatnie?

Na "prywatne" badanie też trzeba na Pomorzu czekać około tygodnia.

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki