Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Restauracje pracują na pół gwizdka, w hotelach brakuje rąk do pracy, a turyści zaczynają narzekać na wyższe niż przed rokiem ceny

Karol Uliczny
Karol Uliczny
Piotrhukalo
Wygaszenie trzeciej fali pandemii nie poprawiło nastrojów wśród hotelarzy oraz restauratorów, którzy są na ostatniej prostej przygotowań do sezonu letniego. Niepewna sytuacja epidemiologiczna, utrzymywanie części obostrzeń oraz brak jednoznacznych deklaracji w sprawie terminu ich zniesienia, powoduje, że pomorska branża turystyczna jest pełna obaw przed najważniejszymi miesiącami roku.

Goście nadal nie mogą skorzystać z wszystkiego, co mamy w ofercie, co negatywnie wpływa na chęć zapłacenia za pełen pobyt – mówi jeden z hotelarzy.

Przedsiębiorcy wiele tygodni przygotowywali się na otwarcie swoich działalności. Ci, którzy przetrwali, będą stawiać na wysoką jakość obsługi oraz gorąco zachęcać konsumentów do korzystania ze swoich usług, chociaż wciąż w ograniczonym zakresie. Od 8 maja hotelarze mogą w końcu przyjmować gości, jednak obłożenie w pensjonatach, hotelach i prywatnych kwaterach nie może przekroczyć 50 proc. Do tego, wciąż nie mogą oferować przyjezdnym posiłków podawanych w restauracjach oraz usług welness&spa.

Obostrzenia obowiązują również restauracje, które od 29 maja będą mogły wpuścić klientów do lokali, jednak z zastrzeżeniem maksymalnie 50 proc. obłożenia. To co obecnie najbardziej niepokoi przedstawicieli obu branż, to brak jasnych deklaracji w sprawie zniesienia wszystkich ograniczeń związanych z przeciwdziałaniem epidemii.

- Przede wszystkim niepotrzebne było ograniczanie działalności restauracji wyłącznie do ogródków. Przy obecnej zmiennej pogodzie, nie daje to gwarancji oczekiwanego obłożenia, a jednocześnie w pełni angażuje pracę zespołów. Po drugie, restauratorzy są od dawna przygotowani na przyjęcie gości w środku, z zapewnieniem bezpieczeństwa epidemicznego – mówi Piotr Dzik, gdański radny, restaurator, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Restauratorów i Hotelarzy. - Nie da się ukryć, że funkcjonujemy w zawieszeniu. Część przedsiębiorców, z uwagi na wysokie koszty oraz brak gwarancji odpowiedniego poziomu przychodów, na razie nie zdecydowała się otwierać działalności. Nie mamy wiedzy, kiedy obie branże zostaną w pełni odmrożone, jaka będzie pogoda, która ma ogromne znaczenie dla turystyki oraz ilu gości odwiedzi nasz region. To wszystko powoduje dużą niepewność.

Problemem, z którym mierzy się cała sfera gospodarki uzależniona od turystyki, jest kompletowanie zespołów. Długie miesiące niepewności oraz funkcjonowanie na tzw. postojowym, spowodowały odpływ wykwalifikowanych pracowników. Koszty ich ponownego zatrudnienia będą wyższe niż 12 miesięcy temu.

- Wiele osób, z którymi pracowaliśmy, już się przebranżowiła - zauważa Michał Frątczak, kierownik hotelu Tristan w Kątach Rybackich. - Brakuje chętnych do pracy na każdym stanowisku, nie ma problemu jedynie z osobami działającymi w managemencie. Obietnice, że nie będzie kolejnego lockdownu, są robione palcem na wodzie.

Narzekają na ceny

Eksperci analizujący funkcjonowanie branży gastronomicznej oraz hotelarskiej, w tym problemy z jakimi obecnie się zmagają, prognozują wzrost cen w stosunku do ubiegłego roku. Zdążyły się o tym przekonać osoby, które wyjechały na urlopy tuż po weekendzie majowym.

- Co roku odwiedzam te same miejsca na Mazurach i stwierdzam, że w przypadku części restauracji wzrost cen jest wyraźnie zauważalny – mówi Rafał z Gdańska. - Z kart powypadały niektóre stałe pozycje, jednocześnie w zależności od miejsca, podskoczyły ceny dań, deserów, napojów, a także alkoholi. To co szczególnie razi, to niska jakość dań na wynos. Niestety, także w lokalach o dobrej renomie.

- Widać to także w pasie nadmorskim – mówi Katarzyna Michalska z Centrum Doradztwa Gospodarczego Kiżuk & Michalska. - Pobyty w hotelach są droższe niż przed pandemią. Wzrosły również ceny w restauracjach i kawiarniach. Zaskoczyła mnie w miniony weekend cena lodów nad morzem, gdzie jedna gałka kosztuje 6 zł, a w ubiegłym roku było to maksymalnie 4,50 zł. Na pewno droższe będą również wydarzenia muzyczne, koncerty, spektakle. Tego po prostu nie da się uniknąć po tak długim i bolesnym lockdownie.

W Łebie sezon rusza 3 czerwca, od weekendu i Bożego Ciała. Już wiadomo, że turyści w tym roku będą musieli głębiej sięgnąć do kieszeni.

- Wszystko drożeje. Każdorazowy wyjazd do hurtowni oznacza zakupy o 20, 30 proc. droższe. Dlatego żeby się utrzymać musimy koniecznie podnieść ceny - mówi Leszek Wrzesień, właściciel pensjonatu "Villa Roza" w Łebie. - My nie mam problemu ze skompletowaniem ludzi do pracy. Nie narzekam też na obłożenie. Jest duże zainteresowanie, ludzie mają dość lockdownów, siedzenia w domu, chcą się wyrwać. Epidemia topnieje i myślę, że ludzie przyjadą bez względu na pogodę. W tym roku może być spory ruch turystyczny.

Oferty wciąż na "pół gwizdka"

Miejscowość, miejscowości nierówna. Atrakcyjność lokalizacji, popyt, a także siła konkurencji, determinują różne strategie hotelarzy. Sytuacja jest tym trudniejsza, że wciąż nie mogą wyjść do klientów z pełną ofertą.

- Mimo zmian w obostrzeniach, wielu turystów wciąż nie decyduje się na nocleg w hotelach. Goście nadal nie mogą skorzystać z wszystkiego, co mamy w ofercie, co negatywnie wpływa na chęć zapłacenia za pełen pobyt. Wiele obiektów, w tym my, nie zmieniliśmy swoich cen, ponieważ wiązałoby się to z kolejnymi stratami. Z tego powodu wczasowicze zazwyczaj rezygnują z planów wypoczynkowych i zmieniają terminy na czerwiec - mówi Michał Frątczak.

Sytuacja może poprawić się wraz z rozpoczęciem wakacji. Nieznacznie lepiej rysują się natomiast perspektywy funkcjonowania obiektów sezonowych.

- Jest spore zainteresowanie pobytem u nas, pojawiło się też wiele osób chętnych do pracy w trakcie sezonu – mówi właściciel jednego z ośrodków wypoczynkowych w Stegnie. - W tym roku jest nawet więcej osób chętnych do zarobienia w okresie letnim. Przyznaję jednak, że brakuje fachowców na poszczególne stanowiska. Tak naprawdę nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak będzie wyglądać tegoroczny sezon. Działamy zgodnie z zasadami reżimu sanitarnego, jednak jesteśmy pełni obaw. Nie wiemy, jakie informacje trafią do nas w przyszłości.

Wiemy już, kto w Polsce zarabia najwięcej! Oto wyniki Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń 2020. Jedną z najlepiej zarabiających grup zawodowych w Polsce są magistrowie inżynierowie z długim, ponad szesnastoletnim stażem. Na spore wynagrodzenie mogą liczyć osoby zatrudnione w takich branżach jak bankowość czy IT. Zobaczcie, kto w 2021 otrzymuje w Polsce najwyższe pensje. Czytaj dalej. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Zarobki Polaków w 2021 roku. Są wyniki badań. Kto zarabia na...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki