Ważny dla losów gdańskiej drużyny mecz odbył się w niedzielę we Wrocławiu. W deszczowej batalii rozegrano zaledwie 13 wyścigów, a Sparta pokonała Włókniarza Częstochowa 45:32. Teraz, na trzy kolejki przed zakończeniem sezonu zasadniczego, tabelę zamykają z 4-punktową zdobyczą Włókniarz i Wybrzeże. Jedna spadnie, a druga szansy na pozostanie w ekstralidze będzie szukać w dwumeczowym barażu z wicemistrzem I ligi.
Decydujące znaczenie dla układu tabeli na miejscach 7 i 8 będzie miał mecz w najbliższą niedzielę pod Jasną Górą, gdzie dojdzie do potyczki Włókniarza z Wybrzeżem. W Gdańsku Włókniarz wygrał wysoko 56:34, jeżeli za kilka dni wygra chociaż minimalnie, to z bonusem zdobędzie trzy punkty. I sprawa spadku będzie jasna. Wybrzeże pożegna się z ekstraligą. Tak zresztą pewnie będzie. Od czasu meczu w Gdańsku w obu zespołach potęgowały się kłopoty finansowe i kadrowe. We Włókniarzu nie pojadą już w tym sezonie Grzegorz Walasek i Gregorij Łaguta. I z powodów zdrowotnych, i finansowych.
W Wybrzeżu kłopotów zdrowotnych nie ma, nawet Krystianowi Pieszczkowi lekarskie zwolnienie już się skończyło. Problemem gdańskiej ekipy jest zadłużenie wobec zawodników i coraz bardziej nerwowe ruchy z ich strony, na przykład zachowanie Thomasa Jonassona, który kilkanaście godzin przed meczem wziął część pieniędzy, pokazał się w parkingu, aby tuż przed meczem ze Stalą ostatecznie odmówić w nim startu. Dlaczego? Bo podobno spodziewa się jeszcze 100 tysięcy złotych od sponsora tytularnego Tadeusza Zdunka. Ma na to "kwit", tylko że… Zdunek nic o tym nie wie. Podobno obietnice złożył były już prezes Robert Terlecki. Był wyjątkowo hojny - zresztą nie tylko w tym przypadku - w rozdawaniu nie swoich pieniędzy.
W niedzielę zajadów ze śmiechu dostawali ci, których pytałem o lekarskie zwolnienie Krystiana Pieszczka. "Krycha" rzeczywiście w tygodniu leżał na torze w trakcie półfinału IMP w Rawiczu, ale już po tym upadku trenował w Gdańsku, między innymi z zawodnikami Unibaksu Toruń. Później się okazało, że nie ma pełnego wyprostu w łokciu. Ta kontuzja przypomina mi takie powiedzenie: tu się zgina dziób pingwina albo gest Kozakiewicza. Chodzi o stosunek do klubu i jego problemów. Już nieraz pisaliśmy, że w Gdańsku pojęcie drużyny, wspólnego celu, dawno straciło jakąkolwiek wartość.
- Pogubiliśmy się wszyscy w tym sezonie - tłumaczył w niedzielę Artur Mroczka. - Nie mamy drużyny. W parkingu po jednej stronie mam Lindgrena, a po drugiej Madsena. Ja pomiędzy nimi, ale nie z nimi, a to istotna różnica.
Teraz nikt nie może w klubie powiedzieć, w jakim składzie gdańszczanie wystartują w Częstochowie. A może już teraz trzeba dać sobie spokój z ratowaniem ekstraligi. Późno, bo późno, ale kolejnych finansowych wypłat ponad stan klubowej kasy Wybrzeże może nie wytrzymać.
- Nie pozwolę szargać swojego nazwiska, na które w biznesie tyle lat pracowałem. Tu też się nie poddam, odbuduję gdański żużel - z goryczą w głosie, ale i stanowczo, mówił w niedzielę Tadeusz Zdunek.
I chyba plan odbudowy, szukania w tej sprawie sojuszników, już trzeba zacząć. Z bagażem długów, ale i wizją przyszłości. Pierwsza liga to nie koniec świata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?