Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Relacjonował pierwsze miesiące walki z koronawirusem. Napisał książkę "Pandemia" i sam zachorował na COVID-19! Rozmowa z Pawłem Kapustą

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
Koronawirus w Gdańsku. Zdjęcia naszej fotoreporterki z okresu epidemii
Koronawirus w Gdańsku. Zdjęcia naszej fotoreporterki z okresu epidemii Karolina Misztal
"Pandemia. Zapiski z frontu" Pawła Kapusty, to zapiski - dzień po dniu - pierwszych tygodni walki z koronawirusem w Polsce. O bzdurnych przepisach, braku przygotowania służby zdrowia i urzędników, o bałaganie związanym z ze sprzecznymi ustaleniami i zwykłym brakiem kompetencji opowiadają ratowniczka,pielęgniarka, pracownica sanepidu, ale także listonosz, pracownik służby więziennej,rolnik, nauczycielka, matka chorego dziecka, zakażony pacjent. Dziś do tej opowieści dołącza sam autor książki, który latem zachorował na COVID-19. - Do momentu, póki człowiek sam, na własnej skórze tego nie doświadczy - nie zrozumie skali absurdu - przyznaje dziennikarz i pisarz, laureat nagrody im. Teresy Torańskiej.

To prawda, że już po napisaniu książki o epidemii zachorował pan na COVID-19?
Zakaziłem się koronawirusem na przełomie lipca i sierpnia.Chorowałem trzy bite tygodnie. Jestem jeszcze młody, więc przeszedłem chorobę dość łagodnie. Zaczęło się od podwyższonej w pierwszych dniach temperatury, potem, niestety, uleciał mi smak i węch. Do dzisiaj oba te zmysły nie wróciły w stu procentach. Mam nadzieję, że to się zmieni. Uwielbiam jeść...

Jak wypadła konfrontacja opowieści, zebranych wiosną od bohaterów "Pandemii" z własnymi przeżyciami z lata?
Wiem już, że nadal w systemie coś nie działa. Nie zostałem zgłoszony do sanepidu jako osoba, która miała bezpośredni kontakt z zakażonym SARS-CoV-2. Kiedy w sobotę dowiedziałem się o tym, że znajomy ma dodatni wynik testu, z poczucia odpowiedzialności sam poddałem się kwarantannie. Próbowałem się też zgłosić do warszawskiego sanepidu, ale aż do środy nie mogłem się tam dodzwonić.

Co w takiej sytuacji można zrobić?
Postanowiłem prywatnie się przebadać, płacąc za to 400 złotych. Następnego dnia otrzymałem informację, że jestem zakażony. Przekazałem wieść pracodawcy, dołączyłem listę osób, z którymi kontaktowałem się w redakcji. Sam też wcześniej obdzwoniłem te osoby, uprzedzając je o moim stanie. W zasadzie wyrobiłem 110 procent normy.

Czy Sanepid w końcu dowiedział się o pańskim zakażeniu?

Zadzwonili do mnie prawie tydzień po tym, jak poddałem się kwarantannie z pytaniem: Czy to prawda, że pan jest chory? Dodając, że taką informację przekazał im mój pracodawca. Nie chcę męczyć szczegółami, ale takich sytuacji było więcej. Przy wyjściu z kwarantanny, po dwóch testach z negatywnym wynikiem, nakazano mi zdobycie dokumentu od lekarza, że jestem zdrowy. Zasugerowano też, by lekarz wystawił mi zaświadczenie z datą wcześniejszą,bo wtedy będę mógł od razu opuścić kwarantannę.

Pisząc książkę o Polsce w obliczu epidemii musiał się pan spodziewać, że nie będzie łatwo.Wiele się chyba nie zmieniło?

Nie powiem, bym był bardzo zszokowany. Jednak do momentu, póki człowiek sam, na własnej skórze tego nie doświadczy - nie zrozumie skali absurdu. Nie pojmie, jak to jest irytujące, jak zaburza tok codzienności. Na szczęście nie miałem objawów kwalifikujących do leczenia szpitalnego, ale i tak odczułem kompletny brak zainteresowania systemu jednostką. Gdybym nie zachował się odpowiedzialnie, zamykając się dobrowolnie w domu, mógłbym przez tydzień chodzić po ulicach, zakażając ludzi. I sanepid by o tym nie wiedział.

Dlaczego postanowił pan napisać "Pandemię"?

Jestem już autorem książki "Agonia" opisującej system służby zdrowia w Polsce. Kiedy epidemia dotarła do nas, uznałem, że trzeba spisywać dziennik tego, co dzieje się w naszym kraju. Zaproponowałem taki cykl naczelnemu Wirtualnej Polski, gdzie obecnie pracuję jako szef WP SportoweFakty. Powstało ponad dwadzieścia odcinków, opisywałem swoje historie od marca do maja tego roku. Nie były to jedynie opowieści osób zmagających się z sanepidem, ale także relacje pracowników służby zdrowia- lekarzy, pielęgniarek, ratowników.

Także przedsiębiorców, rolników, listonoszy...

W pewnym momencie zrozumiałem, że koronawirus tak naprawdę w mniejszym lub większym stopniu wpływa na każdego z nas. Szczególnie było to widoczne w okolicach marca i kwietnia, kiedy wprowadzono bardzo kłopotliwe restrykcje.Zamknięcie społeczeństwa w domach, wprowadzenie obowiązku noszenia maseczek było dla nas czymś nowym. Zaczęliśmy bać się o pracę, pieniądze, zdrowie nasze i naszych bliskich. Doszedłem do wniosku, że koncentrowanie się tylko na ludziach z opieki zdrowotnej i ich pacjentach będzie niekompletne.Stąd opowieści z wielu różnych perspektyw.

Czy ma pan dziś kontakt z bohaterami książki?
Różnie. Z niektórymi tak, z innymi nie.Stały kontakt utrzymuję z ratowniczką nazwaną przeze mnie Katarzyną, która najczęściej wypowiadała się w książce. Z tego, co od niej obecnie słyszę, wiele się nie zmieniło.Chaos, niedofinansowanie systemu, brak rąk do pracy, ogromne przeciążenie pracą personelu medycznego, brak szacunku dla ich prywatnego czasu - to wszystko nadal trwa. Na ten stan systemu opieki medycznej nakłada się przywyknięcie przez społeczeństwo do obecnej sytuacji, połączone z nieodpowiedzialnymi zachowaniami wielu osób.

"Pandemia" pozostaje książką aktualną?
Zadaje pani trudne pytanie. Uważam, że w większym zakresie książka jest aktualna, aczkolwiek nadal trzeba ją traktować jak zapis tego wszystkiego, co działo się w pierwszej fali epidemii. Sytuacja w marcu, kwietniu, na początku maja była bardzo specyficzna.Nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać, czy nie będziemy mieli u siebie drugiej Lombardii i czy ludzie nie będą umierać na szpitalnych korytarzach. W dodatku siedzieliśmy zamknięci w domach, oglądając TVN24 lub TVP Info z doniesieniami o nowych zakażeniach i zgonach. Jednak "Pandemia" to także próba wyjścia ku temu,co będzie się działo w następnych miesiącach, jeśli nie latach.Dziś zachorowania znów wystrzeliły w górę.

Czegoś się nauczyliśmy?
Myślę, że będziemy mądrzejsi niż pół roku temu. I nie będziemy już podchodzić tak emocjonalnie, jak na początku, do tego, co się dzieje.

Wygaszanie emocji jest zupełnie naturalne. Człowiek musi się jakoś ratować przed zalewem złych wieści. Przyzwyczajamy się do codziennych raportów inspekcji sanitarnej, niektórzy z nas uwierzyli w teorie spiskowe lub też zupełnie negują istnienie koronawirusa. Jednak nadal jako społeczeństwo nadal jesteśmy rozchwiani.
To prawda. Przyznam, że jako osoba mocno "siedząca w temacie", rozmawiająca o COVID-19 z wieloma pracownikami ochrony zdrowia, w momencie, gdy wirus dotknął mnie bezpośrednio, pomyślałem - właściwie, o czym my mówimy? Przecież oprócz gorączki i utraty dwóch zmysłów nic się ze mną złego nie dzieje! Chwilę później jednak z tyłu głowy pojawiła się myśl - tak wirus może działać na mnie - trzydziestolatka. Kiedy jednak ja stracę czujność, pójdę do sklepu, spotkam tam osobę starszą - mogę ją zakazić. I ja przeżyję, a ona już nie. Żyjąc w społeczeństwie musimy być odpowiedzialni nie tylko za siebie, także za innych, słabszych, starszych, chorych. Oglądając wiosną obrazki z Włoch czy Hiszpanii , jako społeczeństwo zdaliśmy ten egzamin. Zostaliśmy w domach.Nie da się jednak zamknąć ludzi na rok w czterech ścianach.. Większość z nas musi zarabiać na chleb.

A propos zdania egzaminu. Zamieścił pan w "Pandemii" także niepublikowane wcześniej wywiady z profesorem Krzysztofem Simonem, profesorem Witoldem Orłowskim, profesorem Marcinem Królem oraz byłym już ministrem Łukaszem Szumowskim.Na pytanie, jak historia oceni jego działania w trakcie epidemii, prof. Szumowski odpowiedział, że pracownicy resortu zdrowia "działają tak, by móc ze spokojem spojrzeć w lustro. Spojrzeć i powiedzieć: ukończyłem dobry bieg, wykonałem zadanie". Jak pan dziś, po rezygnacji ministra zdrowia w momencie wzrostu fali zachorowań, ocenia te podniosłe słowa?

Jest to pytanie do profesora Szumowskiego. Rozmowę przeprowadzałem w czerwcu,widziałem , że profesorowi ciąży hejt, który pojawił się już wtedy w mediach i w sieci. A ja mam zasadę, że nie oceniam. Ani w swoich tekstach, ani w wywiadach. Zadaję pytania i przekazuję odpowiedzi, pozostawiając ocenę czytelnikowi. Być może we współczesnym dziennikarstwie jest to postawa archaiczna. W tym przypadku po zadaniu pytań i otrzymaniu odpowiedzi od ówczesnego ministra zdrowia, pewne kwestie zderzyłem w kolejnych wywiadach.Chociażby w dużej rozmowie z prof. Krzysztofem Simonem, walczącym na pierwszym froncie z epidemią w szpitalu zakaźnym. I profesor Simon, jak osoba w pełni do tego predestynowana, otwarcie krytykował działania, podejmowane przez ministra zdrowia.

Czy powstanie druga część "Pandemii"?
Myślałem o tym. Mam jednak, jako redaktor naczelny największego sportowego serwisu w Polsce, swoje zadania.Zobaczymy też, jak sytuacja będzie się rozwijać. Lekarze wyraźnie mówią o obawach , związanych przed nadchodzącym sezonem grypowym. Jesień pozostaje pod dużym znakiem zapytania. Jeśli więc będą się działy rzeczy wyjątkowe, zupełnie inne od naszego normalnego życia, być może ta druga część powstanie.

Nie wiem, czy nasze życie kiedykolwiek wróci do stanu sprzed 2020 roku." Dla mnie ta epidemia nigdy się nie skończy" - mówi jedna z pańskich bohaterek, ratowniczka Katarzyna.

Eksperci ze Światowej Organizacji Zdrowia przewidują, że epidemia potrwa jeszcze dwa lata. Pytanie, czy nie pozostawi trwałych śladów w każdym z nas. Ten wątek poruszyłem w rozmowie z prof.Marcinem Królem. Wyraźnie już widać, że świat się zmienił i zapewne nie wróci do stanu przed pandemii. Chociażby w kwestii kontaktów międzyludzkich. Spójrzmy na pracę zdalną, na rosnącą siłę komunikatorów, takich jak Skype, Messenger, WhatsApp. Pracodawcy zauważyli, że można pracować zdalnie bez obawy utraty jakości. Pytanie, czy nie zaczną teraz masowo rezygnować z biur, które dziś stoją puste. I czy ludzie nie zostaną w domach.To będzie się ważyło w najbliższym czasie.Trzeba też z uwagą słuchać ekonomistów, którzy mówią, że prawdziwe konsekwencje COVID-19 odczujemy dopiero za jakiś czas. Zapewne zobaczymy,co nam jeszcze ten koronawirus przyniesie. Jedno jest pewne - wirus SARS-CoV-2 odciśnie piętno na każdym z nas. I musimy nauczyć się z nim żyć.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki