Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarde. Dochód podstawowy

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak Archiwum
Pomysł dawania pieniędzy za darmo wraca co jakiś czas. Szwajcaria chce sprawę rozszerzyć w referendum, Holandia zamierza zacząć od niewielkiego eksperymentu, Finlandia będzie próbowała stopniowo wdrażać ideę od 2017 roku, by w 2020 roku każdy Fin dostał 800-1000 euro miesięcznie.

Już w czasach wielkiego kryzysu było wielu zwolenników dawania dochodu za nic. Uzasadnienie jest zawsze takie samo. Zapewnienie każdemu minimum pozwalającego na w miarę godne życie i ożywienie gospodarki poprzez wzrost popytu konsumpcyjnego. Argumenty przeciw także są niezmienne: przekazywanie stałego dochodu bez żadnych warunków osłabi bodźce do pracy nie tylko tych, którzy siedząc w domu będą otrzymywali pieniądze, ale także tych, którzy będą pracowali i de facto utrzymywali nicniero-biących. Przedsięwzięcie jest horrendalnie drogie.

Dochód podstawowy otrzymywałby każdy bez względu na inne uzyskiwane dochody i posiadany majątek. To społecznie niesprawiedliwe! - krzyczą przeciwnicy. Ale za to tanie! - odpowiadają zwolennicy. Rzeczywiście odpadają koszty i mitręga biurokracyjna związana ze sprawdzaniem, czy czyjś dochód upoważnia do takiego świadczenia, czy nie. Podobnie jak w przypadku polskiego programu 500+.

Szwajcaria i Holandia to bardzo bogate kraje, Finlandia też nie należy do ubogich. Mimo to najpierw będą testować program na niewielkich grupach. W Holandii ma to być 250 mieszkańców Utrechtu, w Finlandii aż 10 tysięcy losowo wybranych obywateli. Ten ostatni kraj jest w nieco innej sytuacji. Nie może się wygrzebać z recesji po globalnym kryzysie, na dodatek rozpadła im się Nokia. Premier zapowiedział niedawno likwidację kilku świąt, skrócenie urlopów, a nawet obniżenie płac. Spowodowało to ostre protesty. Czy „dochód podstawowy” ma być wyrównaniem tamtych strat? Na razie testowanie będzie kosztowało budżet 20 mln euro, ale jeśli Finowie zdecydują się na całość, to roczne wydatki na ten cel przekroczą 45 mld euro. A cały budżet tego kraju to 54 mld. Tego nie da się wypracować, pracując kilka dni więcej w roku i godząc się na niewielkie obniżki płac.

Warto obserwować fińskie i holenderskie eksperymenty. No i pamiętać, że sensowność (i efektywność) takiego programu zależeć będzie od kultury społeczeństwa. Od tego, na ile praca jest tam wartością samą w sobie, a nie tylko męczącym utrapieniem wymuszonym koniecznością zdobycia pieniędzy na życie. Etos pracy jest w tych krajach wysoki, ale czy aż tak? Chyba nikt nie jest tego pewien.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki