Patrzę więc z pewnym zażenowaniem na przedstawicieli partii w przeszłości rządzących, którzy oburzają się na zmiany kadrowe w przedsiębiorstwach i instytucjach państwowych. Nomenklatura nigdy u nas nie umarła i chyba niewielu polityków szczerze sobie życzy jej kresu. Przecież kiedyś znowu wygrają.
Są wszakże dość zasadnicze różnice pomiędzy tym, co robi dziś PiS, a tym, co robiły poprzednie ekipy. Po pierwsze, choć nie najważniejsze, ale rzucające się w oczy - tempo zmian kadrowych. To już nie partyjne miotły, a raczej wysoko wydajne odkurzacze wysysające niewygodnych ludzi ze stanowisk. Wydajność imponująca. Po drugie, znacznie istotniejsze - głębokość czystek, przypominająca czasy rozmaitych rewolucji, kiedy wrogów wycinało się w pień. No mercy!
Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Nic dziwnego, że przy okazji wywali się paru „niewinnych”, nieskalanych kolaboracją z wrażymi partiami. To jest wliczone w koszty. Tyle, że im głębiej i szerzej się sięga, tym więcej nowych ludzi potrzeba. I tu szkopuł. Bo oczywiście chętni na różne synekury zawsze się znajdą. Ale ich jakość jest coraz gorsza. Partyjna ławka okazuje się dramatycznie krótka. I to na każdym szczeblu. Sporo przypadkowych osób na samej górze. Niektórzy ministrowie (obu płci) sprawiają wrażenie, że się pierwszy raz zetknęli z problemami, których rozwiązanie im polecono. A im niżej, tym gorzej. Wszyscy naokoło krytykują, ale władza zdobyta w demokratycznych wyborach ma przecież mandat do rządzenia. Psy szczekają, karawana jedzie dalej. Jak daleko? Ano właśnie. Psy przestają szczekać, zaczynają się śmiać.
Ruch z odwołaniem dyrektorów stadnin był skrajną głupotą polityczną. Ten, kto go wymyślił, powinien być przez prezesa wyrzucony z partii. Naraził ją bowiem na śmieszność, nie przynosząc nic pozytywnego. Śmiech jest dla polityka groźniejszy niż najostrzejsza krytyka. Śmiechem można zniszczyć wizerunek, można doprowadzić do politycznej śmierci. Wyśmiewany polityk przestaje budzić strach (o szacunku nie wspomnę).
Konie pewnie przeżyją, może im się trochę pogorszy. Czy przeżyje dobry biznes, nie wiadomo. W środowisku tak hermetycznym (w skali międzynarodowej) jak hodowcy koni laik przywieziony w teczce nigdy nie zdobędzie silnej pozycji, będzie lekceważony i omijany. Żadne polityczne siły go przed tym nie uchronią.
Dla gospodarki narodowej tego typu działania nie mają wielkiego znaczenia. Dotyczą ułamka procentu PKB. Spowodowana nimi utrata jej wizerunku jest wielokrotnie większa. Wykracza daleko poza konie. „Dobra zmiana” staje się farsą, i to z tak błahego powodu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?