Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Siła ignorancji

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak Archiwum
Im więcej czasu upływa od brytyjskiego referendum, tym wyraźniej widać, że spora część uczestników nie zdawała sobie sprawy nad czym głosuje. Dotyczy to tych, którzy opowiedzieli się za wyjściem z Unii. Głosowanie za pozostaniem oznaczało akceptowanie stanu istniejącego. A to nie jest specjalnie atrakcyjne.

Zawsze przecież jest mnóstwo rzeczy, które nas wkurzają. I wystarczy nam wmówić, że to czyjaś wina, i sprawa wydaje się prosta. Trzeba tego kogoś lub coś wyraźnie nazwać, wskazać i wezwać lud do jego usunięcia. Tym kimś u nas jest Tusk, a w Wielkiej Brytanii Unia Europejska. Przekaz musi być prosty. Żadnych niuansów czy dylematów. To ON/ONI tworzą nam problemy! To ON/ONI sami są problemami.

W Wielkiej Brytanii udało się przekonać sporą część mieszkańców, że źródłem ich codziennych problemów są obcokrajowcy. Udało się też wykorzystać niewiedzę Brytyjczyków dotyczącą samej Unii, a chyba nawet szerzej - niewiedzę odnośnie współczesnego świata.

Przekonywano, że skoro kraj jest płatnikiem netto do budżetu Wspólnoty, to wystarczy z niej wyjść i natychmiast znajdą się pieniądze na rozwiązanie głównych kłopotów wewnętrznych. Dziś z owych „prostych” przekazów wycofują się stopniowo ich autorzy i propagatorzy. Mówią, że to będzie bardziej skomplikowane, że nie należało tego brać dosłownie itd. O dziwo, argumenty przeciwników Brexitu zaczynają docierać dopiero teraz do świadomości.

Unijni politycy i urzędnicy uczynili wiele, by zniechęcić do siebie Europejczyków. Tylko zawsze trzeba pytać o alternatywę. Nie jest nią wyimaginowany idealny świat. Jego nie ma i nie będzie. Brytyjczycy zaczynają rozumieć, że choć nie będą płacić składek do Brukseli, to będą płacić więcej podatków własnemu rządowi, więcej wydawać na zakupy, a służba zdrowia nadal będzie niedofinansowana. Londyńskie City może przestać być pępkiem finansowego świata.

Mówili o tym przed referendum ci, którym na pozostaniu w UE zależało. Apelowali do rozumu, zdrowego rozsądku, wiedzy. A to słabo sprzedawalne towary w świecie tabloidów.

Może ten „nieopaczny” wynik brytyjskiego referendum skompromitował samą jego istotę. Może zniechęci do pytania wszystkich o sprawy, na których się nie znają. Zbiorowa mądrość poddana jest dzisiaj potężnym manipulacjom wykorzystującym właśnie ignorancję. To rodzi wielkie zagrożenia. „Zasada władzy większości jest niewystarczająca, jeśli mamy odróżnić demokrację od ochlokracji, czyli władzy tłumu” - pisał w 1990 roku Leszek Kołakowski w eseju „Niepewność epoki demokracji”. Oczywiście referenda nie polegają na oddawaniu władzy tłumom, ale stwarzają zagrożenie, że otrzymana odpowiedź nie będzie skażona niczym więcej poza emocjami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki