Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Pozytywna dyskryminacja? [FELIETON]

Piotr Dominiak
Branko Milanović udzielił wywiadu „Polityce”. Jego książka „Globalne nierówności. Nowe podejście w erze globalizacji” nie została jeszcze przetłumaczona na polski. W ostatnich latach opublikowano na świecie wiele książek na ten temat. Jest moda na nierówności.

Milanović różni się jednak od większości innych. Jego poglądy mogą się wydawać bardzo kontrowersyjne. Szczególnie te dotyczące migracji. To, że uważa migracje za coś pozytywnego, nie jest niczym oryginalnym. Natomiast od zdecydowanej większości ekonomistów i polityków odróżniają go propozycje rozwiązania problemu. Propozycje, od razu trzeba zaznaczyć, kontrowersyjne.

Milanović uważa, w pełni się z nim zgadzam, że problem migrantów nie może być rozpatrywany w kategoriach skrajnych - przyjmować imigrantów bez żadnych ograniczeń czy stawiać płoty lub mury graniczne. Jego propozycja brzmi na pozór dziwnie: wprowadźmy dyskryminację. Dyskryminacja źle się kojarzy. Postrzegamy ją jako coś negatywnego, coś, z czym powinniśmy walczyć.

Milanović słusznie zauważa, że imigranci są w większości krajów traktowani jako obywatele drugiej, a może i trzeciej kategorii. Dyskryminacja ich jest faktem. Ma charakter żywiołowy. Imigranci są dyskryminowani wbrew prawu.

Milanović proponuje legalizację pewnych rozwiązań „dyskryminacyjnych”. Niech imigranci płacą wyższe podatki od rdzennych mieszkańców. A nadwyżkę pochodzącą z ich wpływu przekażmy państwu, z którego przybyli. Rozważmy też problem ograniczonych świadczeń socjalnych. A może przyjmijmy zasadę, że imigrant powinien po jakimś czasie pobytu za granicą wrócić do macierzy, żeby np. „odpracować” nakłady, jakie jego kraj pochodzenia łożył na jego edukację.

To są propozycje warte dyskusji. Wybór skrajnych rozwiązań nie prowadzi do sensownych decyzji. Szukanie kompromisów jest konieczne. Patrząc na realia, nie stoimy przed wyborem, czy imigrantom przyznać prawa równe tubylcom, czy też stawiać tamy dla ich przypływu. Realny wybór jest pomiędzy jakąś formą uregulowanej prawnie dyskryminacji a puszczeniem spraw na żywioł. W tym drugim przypadku dyskryminacja staje się faktem pozostającym poza kontrolą. Imigranci są wykorzystywani, zastraszani groźbą deportacji, żyją pod bardzo silną presją. Formalna akceptacja ograniczeń niektórych ich praw poprawia ich sytuację.

Milanović mówi: „…dyskryminacja migrantów jest u mnie skodyfikowana, co oczyszcza pole gry i zmniejsza możliwość nadużyć. Byłoby idealnie, gdyby te reguły ustalać na poziomie międzynarodowym”. Mrzonka? Na razie tak. Ale jeśli uświadomimy sobie, że 700 mln ludzi chciałoby się przemieścić ze swojego kraju do państw o wyższym standardzie życia, to zrozumiemy wagę problemu.

Czytaj więcej felietonów Piotra Dominiaka z cyklu "Rejsy po gospodarce"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki