Mam bardzo krytyczny stosunek do dydaktycznej działalności uczelni. Obserwuję ją od środka nie tylko na własnym podwórku. I dobrze wiem, ile rzeczy należałoby poprawić, choć wobec oporów środowiskowych to bardzo trudne do realizacji. Jednak do szewskiej pasji doprowadzają mnie wypowiedzi "specjalistów" powtarzających, że powinniśmy kształcić więcej inżynierów i przedstawicieli nauk ścisłych, mniej humanistów, prawników, ekonomistów. Nie twierdzę, że struktura kształcenia jest właściwa, ale trzeba pamiętać, że determinuje ją nie tylko rynek pracy. Jest wypadkową kilku czynników.
To nie jest tak, że jeżeli stworzymy więcej miejsc na studiach technicznych, a zmniejszymy na pedagogicznych, to więcej chętnych zgłosi się na np. inżynierię biomedyczną i informatykę. Słabiej przygotowana młodzież wybiera łatwiejsze studia i jeśli nie znajdzie tam miejsca, to raczej w ogóle zrezygnuje ze studiów niż pójdzie na budowę maszyn. O strukturze kierunków studiów decydują też "moce przerobowe" uczelni - z wszystkimi tego konsekwencjami. Mam tu na myśli zarówno kadrę naukową, jak i laboratoria, a także koszty kształcenia. Poza tym artykułowane często przez ludzi biznesu "potrzeby rynku pracy" często mają charakter krótkookresowy. Za zmianami takich potrzeb żadna uczelnia na świecie nigdy nie nadąży. Od tego są kursy dokształcające i szkolenia. To dlatego uczelnie powinny kształcić raczej szerzej niż węziej, raczej ogólnie niż szczegółowo. To nie znaczy, że wyłącznie teoretycznie, ale z pewnością w akademickim kształceniu (nie mam na myśli wyższych szkół zawodowych) powinny dominować wątki, które potem pozwolą na szybszą adaptację do zmieniających się potrzeb pracodawców. Na uniwersytecie powinno się kształtować intelekt, zdolności twórczego i krytycznego myślenia itp. Takich ludzi potrzebują mądrzy pracodawcy, którzy nie traktują pracowników jak przejściowo potrzebnego sprzętu.
Zachęcam "ekspertów" do studiowania statystyk. Niedawno Urząd Statystyczny opublikował dane dotyczące bezrobocia absolwentów uczelni na Pomorzu. Ciekawa lektura, wiele zaskoczeń - oto inżynierowie niektórych specjalności i reprezentanci niektórych kierunków ścisłych bywają częściej bezrobotni niż humaniści. A najnowsza publikacja Urzędu Statystycznego rzuca jeszcze inne światło na ten problem. Tak, kształcimy relatywnie mniej osób w naukach technicznych i ścisłych niż w wielu krajach UE, ale np. wśród absolwentów uczelni mieliśmy w Polsce 49 proc. kończących kierunki humanistyczne i społeczne, ale w RFN, Wlk. Brytanii, Francji - ponad 50 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?