Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce: Ora et labora

Piotr Dominiak
Produkty Benedyktyńskie były już całkiem dobrze rozpoznawalną marką na naszym rynku. W wielu miastach powstawały sklepy pod jej szyldem. Towary były drogie, ale promowane jako ekologiczne, oparte na starych (czytaj: zdrowych, naturalnych) recepturach i znajdowały sporo nabywców. Firmował to wszystko klasztor z Tyńca. I mało kto zastanawiał się jak ten biznes się kręci.

W końcu tradycja wytwarzania produktów spożywczych przez mnichów jest w Europie długa i bogata. Benedyktowi z Nursji, który na początku VI wieku założył klasztor na Monte Cassino i dał początek wielkiemu rozwojowi zakonów jego imienia, myśl, by opactwa stały się ośrodkami życia gospodarczego była z pewnością obca. Jednak dość szybko reguła "ora et labora" (módl się i pracuj), która miała zapewnić zakonnikom samowystarczalność, doprowadziła do, używając współczesnego języka, znacznego postępu w zakresie technologii spożywczych i farmaceutycznych.

Mnisi stworzyli wiele nowych produktów i wydajnych metod ich wytwarzania. Mieli zatem nadwyżki, które sprzedawali. We wczesnym średniowieczu klasztory były nie tylko miejscami religijnego życia, ale też ośrodkami rozwoju nauki i gospodarki. Sery i piwo trapistów czy benedyktynka (likier) z normandzkiego Fecamp to tylko najbardziej znane przykłady produktów, których receptury odnalezione po latach są i dzisiaj popularnymi towarami.

Nie było więc niczym dziwnym, że sześć lat temu powołana została Jednostka Gospodarcza Opactwa Benedyktynów w Tyńcu. Młodzi zakonnicy wzięli się ostro do roboty i zaskakująco szybko rozwinęli działalność produkcyjną i handlową. Chociaż, jak się temu bliżej przyjrzeć, produkcji było tam niewiele, handlu znacznie więcej. Samo w sobie nie jest to naganne, jak również nie można czynić zarzutu z tego, że wykorzystano tu takie nowoczesne "wynalazki" z dziedziny zarządzania jak franchising, sprzedaż przez internet, czy wejście do sieci dystrybucyjnych. I wszystko byłoby OK, gdyby…

Czytaj więcej felietonów Piotra Dominiaka

Nie wiem, czy skala prowadzonego biznesu przerosła możliwości sterowania nim przez benedyktynów. Zapewne tak, bo nie sądzę, by od początku zakładali scenariusz, który został zrealizowany. Może fakt dopuszczenia do zarządzania osób świeckich miał tu jakieś znaczenie? W każdym razie, jak to się ładnie mówiło: "sprawa się rypła".

Wyszło na jaw, że pod marką Produkty Benedyktyńskie sprzedawano towary, które nie tylko nie były wytwarzane przez mnichów, ale nie miały nic wspólnego z tradycyjnymi recepturami. Krótko rzecz ujmując - zakon sprzedawał etykiety. Nalepiano je na takie same produkty, które można było znacznie taniej kupić w innych sklepach. Czyli zwykły kant. Tym bardziej, że do całej działalności dorabiano ideologię, sugerującą więź z wielowiekową tradycją benedyktyńską.

Jeden z zakonników w wypowiedzi dla prasy mówił kiedyś, że ma nadzieję, iż ich obecność na rynku uszlachetni panujące obyczaje biznesowe. Podkreślano też wymiar społeczny prowadzonej działalności - zapewnienie miejsc pracy, wspomaganie firm rodzinnych. Na razie wygląda na to, że zamiast dobrych praktyk tzw. CSR (społecznej odpowiedzialności biznesu), mnisi przejęli raczej mało subtelne metody zarządzania personelem znane z sieci zagranicznych supermarketów. Te jednak przynajmniej nie odwołują się do reguły "módl się i pracuj".

Nie wiem jak skończy się przygoda tynieckich benedyktynów ze współczesnym biznesem. Zakładam, że wszystko to wynika z nieumiejętności zarządzania (choć ponoć któryś z ojców skończył stosowne studia podyplomowe) i z niefrasobliwości. Bo jednak trudno byłoby mi uwierzyć, że stoi za tym zwykła kapitalistyczna chciwość.

O TYM SIĘ MÓWI NA POMORZU:
* Pomorze: Nie pojadą do sanatorium, bo lekarze robią błędy
* Pomorze: Rozprawy sądowe będą wkrótce nagrywane
* Lech Wałęsa musi przeprosić Ryszarda Czarneckiego - wyrok sądu w Gdańsku
* Zatrzymano sprawców bestialskiego spalenia psa w Starogardzie Gdańskim
* Prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz przekaże pół miliona zł na film "Wałęsa"
* Wkrótce wybory szefa pomorskiego SLD
* Pow. wejherowski: Spalone zwłoki w lesie w Strzebielinie

WYWIADY, OPINIE, KOMENTARZE:
* Barbara Szczepuła: O czerwonych dziennikarzach
* Michał Samet: Grass wyrządził Żydom krzywdę

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki