Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Mniej bezrobotnych, więcej Ukraińców [FELIETON]

Piotr Dominiak
Stopa rejestrowanego bezrobocia spadła na koniec marca do 10 proc. i najprawdopodobniej w kwietniu osiągnie poziom jednocyfrowy. Oznacza to, że liczba bezrobotnych nieznacznie przekracza 1,6 mln. To nadal dużo, ale dawno tak niska nie była.

A przecież wg Badań Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL), które są podstawą szacowania wielkości i stopy bezrobocia przez Eurostat, już w styczniu stopa bezrobocia w Polsce wyniosła 6,9 proc. (wg rejestrów wynosiła wtedy 10,3 proc.). Duża różnica pomiędzy obiema metodami (w liczbach bezwzględnych - ponad 400 tysięcy osób) świadczy, że prawdopodobnie więcej osób znajduje pracę w szarej strefie. Pracują, choć nie jest to praca stabilna i pewnie też marnie płatna. Ale jest. Sytuacja na rynku pracy zmienia się na korzyść pracowników. Na coraz większych obszarach zaczyna brakować ludzi do pracy. Ratują się, importując pracowników z Ukrainy.

Ilu ich jest? Doliczyć się ich jeszcze trudniej niż bezrobotnych. Pracodawcy złożyli w 2015 roku ponad 760 tysięcy oświadczeń o zatrudnianiu Ukraińców. Ale wg szacunków NBP przewinęło się ich w ciągu minionych 12 miesięcy (2015) około miliona. Na podstawie takiego oświadczenia można u nas pracować sześć miesięcy. Część przybyszów pracuje krócej, ale część wraca. Realistycznie można założyć, że stale pracuje u nas przynajmniej około pół miliona przybyszów z Ukrainy, którzy wymieniają się w trakcie roku.

Czyli na przestrzeni 2015 roku bezrobocie rejestrowane spadło o mniej więcej 270 tysięcy osób, a wg BAEL o 200 tys. Jeśli dodamy do tego 500 tys. Ukraińców, to wzrost popytu na pracę był bardzo poważny i wszystko wskazuje na to, że wzrost ten trwa nadal. Wiecznie narzekający powiedzą, że przecież część polskich bezrobotnych wyjechała na Zachód. Być może tak, bo bezrobocie maleje nie tylko w Polsce. Ale to nie zmienia faktu, że o pracę jest coraz łatwiej. Pracownicy z Ukrainy najczęściej podejmują prace, których Polacy nie chcą. Tzn. nie chcą tu, u siebie, bo w lepiej rozwiniętych krajach nimi nie gardzą. Ukrainki opiekują się naszymi rodzicami i dziadkami, Polki starszymi Niemcami i Brytyjczykami. Nie ma się co dziwić, tak działa rynek bez granic. I dobrze.

Natomiast jestem ciekawy, czy podwyższenie płac minimalnych i ograniczenie zatrudnienia na umowy cywilne i na czas określony (które wprowadzono, kierując się szlachetnymi przesłankami), nie skutkują owymi rosnącymi różnicami pomiędzy bezrobociem rejestrowanym i wg BAEL oraz wzrostem zainteresowania zatrudnianiem Ukraińców. Bo rynek działa i tak.

Przyglądajmy się temu, co się dzieje, wyciągajmy wnioski, pamiętając, że działania wbrew logice rynku przynoszą efekty niezgodne z intencjami decydentów.

Czytaj więcej felietonów Piotra Dominiaka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki