Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rejsy po gospodarce. Buble na zamówienie

Piotr Dominiak, ekonomista
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Nie wiem, czy istnieje w Polsce ustawa bardziej krytykowana niż ta dotycząca zamówień publicznych. Wątpliwości budzi sam fakt jej istnienia, jak również cały szereg zawartych w niej regulacji.

Ustawa taka miała zabezpieczać nas przed nadużyciami związanymi z zamawianiem przez instytucje publiczne dóbr materialnych i usług. Spora część takich zamówień to kontrakty na dużą skalę. Kontrakty, które są bardzo atrakcyjne dla dostawców. Konkurując o nie, część z nich jest skłonna używać nie tylko argumentów merytorycznych, ale także innych, które zwiększałyby ich szanse. Przykład z ostatnich dni to afera wokół przetargu na ochronę mistrzostw świata w siatkówce. Istnieją mocne przesłanki, by sądzić, że zwycięska firma zapewniła sobie sukces, wzmacniając siłę swej oferty wysoką łapówką, sięgającą prawdopodobnie około 10 proc. wartości kontraktu.

Nie wiemy, czy Polski Związek Piłki Siatkowej postępował zgodnie z zasadami zamówień publicznych. Formalnie pewnie tak, faktycznie - nie. Takie przykłady dają asumpt tym, którzy uważają, że regulacje są zbyt liberalne i za mało szczegółowe. Znamy jednak przecież także drugą stronę medalu. Wpadka ze sprzedażą biletów na Pendolino i kompromitacja Państwowej Komisji Wyborczej wynikają m.in. stąd, że przy zakupie systemów informatycznych kierowano się głównie kryterium cenowym. Jeśli chcemy kupić dobry telewizor, komputer lub samochód, to dobrze wiemy, że nie możemy się kierować ceną. Wiara, że tanio może oznaczać dobrze, jest naiwna. Choć z drugiej strony - drogo nie zawsze znaczy dobrze. Na rynku konkurencyjnym ta pierwsza zasada wydaje się bardziej prawdopodobna niż druga. Szczególnie w przypadku bardzo skomplikowanych, zaawansowanych technologicznie produktów. A takimi są systemy informatyczne. Z reguły są produktami jednostkowymi, tworzonymi pod potrzeby klienta. Ich jakość możemy sprawdzić dopiero w działaniu.

Jeśli ktokolwiek w PKW lub w biurze obsługującym komisję sądził, że na ostatnią chwilę można kupić tani sprawny system, to tylko pogratulować mu można nieskażonego jakąkolwiek wiedzą rozumu. Należałoby też sprawdzić, dlaczego rozpisywane wcześniej przetargi nie dochodziły do skutku? Czy przygotowywano je niekompetentnie, wbrew ustawie? Czy może próbowano formułować warunki zamówienia zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, aby otrzymać produkt dobrej jakości, ale okazywało się to niemożliwe w świetle przepisów? A może, po prostu, bano się, że jak się nie wybierze najtańszego oferenta, to zostanie się oskarżonym o niegospodarność?

Ile bubli kupiono w publicznych instytucjach? Ile zmarnowano publicznych pieniędzy, kierując się kryterium najniższej ceny? Zadajemy te pytania bardzo często, nie tylko przy okazji rozmaitych afer. I co? I nic. Ustawowe ograniczanie swobody wyboru kontrahenta nadal sporej części z nas wydają się lekiem na całe zło.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki