Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Refleksje przy znikającym cukrze. Felieton Wojciecha Wężyka

Wojciech Wężyk
Idź do cioci Magdy i pożycz szklankę cukru, bo mi się skończył – takie polecenie, słyszałem jako dzieciak, niejeden raz. Było to w czasach niedoborów późnego socjalizmu. Minęły lata, a mnie nie zdarzyło się już od nikogo pożyczyć ani cukru, ani żadnych innych ingrediencji.

Jak mi się coś skończy, to po prostu, w pantoflach i szlafroczku, co w Górnym Sopocie jest moim zdaniem wybaczalne, a może nawet dowodzi odpowiedniego stylu, szuram kilka metrów do pobliskiej „Żabki”. Wprawdzie ceny nie są zbyt przyjazne, ale za to wszystko, czego mi potrzeba, mam pod ręką.

Wtem, wraz z pojawieniem się informacji o szaleństwie wykupywania białej śmierci, które ogarnęło Polskę, zrelaksowany zakończonym właśnie urlopem, pomyślałem, że w minionym świecie pustych półek było jednak coś pozytywnego. O nie! Żadnego „komuno wróć”, nie w tym rzecz.

A jednak, jeśli dobrze się zastanowić, to wśród szeregu niewielkich i odwzajemnianych sąsiedzkich potrzeb, budziło się poczucie wspólnoty, której terytorium rozciągało się najczęściej w obrębie mieszkań składających się na klatkę schodową czy blok.
Rodziła się zależność od drugiego człowieka. Sytuacja, która dla większości z nas nie jest niczym przerażającym, a wręcz odwrotnie, uspokaja demony pojawiające się w konsekwencji źle rozumianego indywidualizmu i nadmiernej potrzeby radzenia sobie samemu z wszystkim, co nas spotyka.

Być częścią większego zbioru czy planu – jakaż to ulga. Dziś o tym zapomnieliśmy.

Czas wygładza wiele zagnieceń i bywa złudnym kronikarzem, który chce pamiętać tylko dobre rzeczy. Te trudne, o ile rzeczywiście nie są jakąś prawdziwą patologią, rozmywa, zmiękcza, zamienia niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w nostalgiczne westchnienie. To pewnie dlatego wspominamy dziś surowych nauczycieli z wdzięcznością i sympatią, a przecież w czasach szkolnych, budzili w nas niechęć czy wręcz przerażenie. Nawet kolejki, pożerające czas i zdrowie, pojawiają się czasem w reminiscencjach jako coś wyjątkowego i niekoniecznie złego.

Szedłem więc piętro wyżej, znosiłem ten cukier jak najszybciej mamie i od razu wpadałem w wir zabawy z moim przyjacielem. Było nam zupełnie wszystko jedno, czy zostawaliśmy u niego, czy szliśmy do mojego mieszkania, żeby spędzić wiele godzin na przeróżnych głupotach wypełniających nasz czas, którego jak to dzieci, zawsze mieliśmy w nadmiarze. Nasze wieczne pałętanie się pod nogami spracowanych w kuchni matek nikomu nie przeszkadzało. Siadanie do sąsiedzkiego stołu, było dla mnie zupełnie naturalne. Zresztą, większość dnia i tak spędzaliśmy przed blokiem grając w piłkę, jeżdżąc na rowerze, siedząc z kolegami na tzw. placyku, jak nazywaliśmy prostokąt asfaltu rozdzielający budynki, ozdobiony piaskownicą, w której okoliczne psy załatwiały swoje naturalne potrzeby, czym nie bardzo się przejmowaliśmy.

A niespodziewane odwiedziny? Umawianie sąsiedzkich wizyt na konkretną godzinę było jakąś fanaberią. Oczywiście nie myślę tu o większych uroczystościach typu urodziny czy święta, tylko zwykłym wpadaniu do siebie na kawę i plotki. Miało się wrażenie, że nikt nikomu i nigdy nie przeszkadzał. Najwyżej, można było odbić się od zamkniętych drzwi mieszkania, którego właściciele stali akurat w którejś ze wspomnianych kolejek.

Fragmenty tego utraconego stylu, przetrwały na szczęście do dzisiaj na wsi. Kilka lat temu, przyjechawszy na urlop postanowiłem umówić się na kawę do przyjaciela. Pisze mu zatem SMS, w którym pytam: czy mogę być o 17?

Odpowiedział, że oczywiście, ale międzyczasie coś mi wypadło, więc wysyłam kolejną wiadomość, przesuwając wizytę o 10 minut. I znowu jakiś zamęt, więc leci trzeci SMS z przeprosinami, że jeszcze chwila. W tym momencie Mirek staje w moich drzwiach, zmartwiony co się dzieje. Tak właśnie, pod presją kalendarzy i zegarków, zatraciłem bezcenną normalność.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki