Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Referendalna zmiana frontu, Platforma w kropce

Piotr Weltrowski
Sopoccy radni robią wszystko, aby wcielić w życie plan swojego prezydenta
Sopoccy radni robią wszystko, aby wcielić w życie plan swojego prezydenta Przemek Świderski
Czterech sopockich radnych Samorządności i PO znalazło się w grupie inicjatywnej, która we wtorek poinformowała komisarza wyborczego o planach organizacji referendum w sprawie odwołania z funkcji prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego.

To dokładnie te same osoby które jeszcze w piątek głośno wypowiadały się przeciwko pomysłowi referendum. Skąd taka zmiana frontu? - Jestem z panem prezydentem związany od 18 lat i jeżeli poprosił mieszkańców Sopotu o zadecydowanie o jego dalszym losie, to musi się znaleźć ktoś, kto mu pomoże - tłumaczy Wieczesław Augustyniak, szef sopockiej Rady Miasta. - Można to uznać za koleżeński gest. Stwierdziliśmy, że Samorządność weźmie to na swoje barki.

Z tego ugrupowania pochodzi trzech radnych, którzy zaangażowali się w akcję mającą doprowadzić do referendum. Towarzyszy im radna Barbara Gierak-Pilarczyk z PO oraz trzy prywatne osoby.
Sopockie PiS określa całą sytuację krótko. - To czysta schizofrenia - mówi Aleksandra Jankowska, komisarz PiS w Sopocie.

Wbrew pozorom, w tym akurat szaleństwie jest metoda. Gdyby sopoccy radni wcześniej postąpili tak, jak chciała tego opozycja, i przyjęli uchwałę w sprawie rozpisania referendum, to w momencie gdyby nie udało się w nim odwołać Karnowskiego, sopocka rada zostałaby rozwiązana. Dziś koalicja PO-Samorządność ma w niej bezwzględną większość.

- Ta sprawa nie ma dla nas żadnego znaczenia - zastrzega Anna Łukasiak, radna Samorządności, która również znalazła się w grupie inicjatywnej. Przyznaje jednak, iż ustawę o referendum, w której znajduje się zapis o możliwości rozwiązania rady, zna od lipca na pamięć.

Tymczasem sopocka opozycja bardziej nawet niż samego Karnowskiego atakuje Platformę, domagając się od lokalnych władz partii zajęcia jednoznacznego stanowiska w sprawie referendum.
Nie da się ukryć, iż cała sprawa jest dla PO kłopotliwa. Z jednej strony wielu lokalnych działaczy partii stoi murem za Karnowskim, z drugiej - pojawiają się głosy, iż prezydent Sopotu powinien ustąpić ze stanowiska.

Dymisję sugerował mu publicznie Donald Tusk. Premier wezwał też do siebie w piątek Jana Kozłowskiego, szefa pomorskiej Platformy. Rozmawiano o tym, jak rozwiązać sytuację. Szans na bezpośredni wpływ na Karnowskiego jednak nie było i wybrał on rozwiązanie najbardziej korzystne dla siebie, a nie dla swoich niedawnych partyjnych kolegów. Co z tym fantem zrobi Platforma?
Wszystko wskazuje na to, iż nic.
- Obecnie nie będzie żadnego oficjalnego stanowiska w tej sprawie, bo Jacek Karnowski nie jest już członkiem Platformy. Wypowiemy się, ale po referendum, gdy mieszkańcy Sopotu wyrażą swoje zdanie - dyplomatycznie tłumaczy Kozłowski.

Pytanie ustali komisarz

Rozmowa z Mirosławą Torłop, dyrektorem gdańskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego

Ile czasu ma grupa inicjatywna na zebranie podpisów pod wniosek o referendum?
W ciągu 60 dni do komisarza wyborczego powinien wpłynąć wniosek poparty podpisami przynajmniej 10 procent uprawnionych do głosowania mieszkańców Sopotu. Podpisać musi się więc ponad 3 tysiące osób.

Przyjmijmy, że podpisy zostaną zebrane...
Kiedy wniosek z podpisami trafi do komisarza, ma on 30 dni na rozpatrzenie go i wydanie ewentualnej decyzji o zarządzeniu referendum. Jeżeli tak się stanie, to referendum musi się odbyć w ciągu 50 dni od momentu wydania przez komisarza takiej decyzji.

Na jakie pytanie odpowiedzą mieszkańcy Sopotu i kto ustali jego treść?
Komisarz wyborczy. On wydaje postanowienie, a w nim ustala treść karty do głosowania oraz treść pytania. Jeżeli dojdzie do referendum, będzie to referendum w sprawie odwołania prezydenta Sopotu, więc pytanie tego właśnie musi dotyczyć.

Ile może kosztować referendum i kto za nie zapłaci?

Budżet państwa zapłaci za czynności wykonywane przez komisarza wyborczego, czyli za sprawdzenie wniosku oraz druk kart do głosowania. Za resztę, czyli za obsługę komisji w 21 obwodach oraz diety dla członków komisji zapłaci gmina. Trudno mi w tej chwili wyrokować, jaki może być łączny koszt referendum, ale prawdopodobnie będzie to kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Referendalna zmiana frontu, Platforma w kropce - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki