Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Redzikowo czeka na tarczę antyrakietową. Protestów nie będzie. Entuzjazmu - też nie [ZDJĘCIA]

Dorota Abramowicz, Robert Gębuś
- Lokalizacja tarczy  przy stutysięcznym mieście to działanie perfidne -  twierdzi słupski radny Krzysztof Kido
- Lokalizacja tarczy przy stutysięcznym mieście to działanie perfidne - twierdzi słupski radny Krzysztof Kido Robert Gębuś
W podsłupskim Redzikowie trwają już prace związane z budową bazy obrony przeciwrakietowej. Protestów nie będzie, chociaż niektórzy nadal twierdzą, że mieszkańcy stutysięcznej aglomeracji będą żywą tarczą dla tarczy

Nikt ich jeszcze nie widział, chociaż zapowiadano, że pierwsza grupa pojawi się w styczniu. - Jeśli przyjechali, to pewnie siedzą w bazie - mówi pani Irena, maszerująca z kijkami wokół ogrodzenia otaczającego tereny wojskowe w Redzikowie. Ogrodzenie ma ze 13 kilometrów, siatka wtapia się w otoczenie, niknie na tle krzaków i murów.

Ich, czyli amerykańskich żołnierzy. Najpierw ma się pojawić (lub już pojawiła) grupa odpowiedzialna za nadzór prac budowlanych, potem przylecą kolejni. Razem 300 osób. Być może pojawią się z rodzinami, choć tego do końca nikt nie wie. Wiadomo tylko, że po zbudowaniu naszpikowanego elektroniką ogrodzenia, na które polskie MON wydało 40 milionów złotych, latem w podsłupskim Redzikowie rozpocznie się budowa obiektów obrony przeciwrakietowej. Baza antyrakietowa osiągnie „gotowość operacyjną” w 2018 roku.

- Rozmieszczenie i funkcjonowanie bazy nie będzie powodować istotnych negatywnych skutków dla poziomu życia i bezpieczeństwa okolicznych mieszkańców ani utrudniać rozwoju regionu - deklaruje rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej Bartłomiej Misiewicz.

Barbara Dykier, wójt gminy wiejskiej Słupsk, odpowiada twardo: - Nie zgadzam się ze stwierdzeniem pana rzecznika MON, że lokalizacja bazy w Redzikowie nie wpłynie negatywnie na rozwój regionu. Gmina miała już opracowany miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego z przeznaczeniem tego terenu pod działalność gospodarczą. Wystarczy zapoznać się z ograniczeniami, jakie wynikają z porozumienia wykonawczego do umowy między rządem RP a rządem Stanów Zjednoczonych w sprawie użytkowania terenów oraz przestrzeni powietrznej wokół bazy.

Lista ograniczeń jest długa - od wysokości zabudowy w otoczeniu bazy, przez konieczność uzgadniania bezpośrednio z Amerykanami kubatury planowanych budynków, nowe założenia polityki przestrzennej, aż po zakazy użytkowania urządzeń emitujących fale elektromagnetyczne i lotów statków powietrznych.

A kto się nas pytał?

W dawnym wojskowym osiedlu w Redzikowie niełatwo znaleźć zdecydowanych zwolenników tarczy. Młodsi w ogóle nie chcą o bazie rozmawiać. Większość tłumaczy się nieznajomością tematu i brakiem czasu.

- To co, mam przez amerykańska tarczę stąd wyjechać? - rzuca mężczyzna, idący od szkoły w towarzystwie żony i trójki dzieci. - I kto wtedy zostanie w Polsce, by pracować na pani i nasze emerytury?

Za to starszych mieszkańców temat co najmniej denerwuje.

- Komuś rozum odebrało! - gorączkuje się pan Ryszard, emerytowany pilot wojskowy. - Totalną głupotą było ulokowanie bazy w rejonie zamieszkałym przez sto tysięcy ludzi! Dlaczego nie zdecydowano o lokalizacji w pobliżu Ustki? Tam też są tereny wojskowe...

Benedykt Bogdański, też emeryt wojskowy, macha ręką. - Pewnie, że bazy nie powinno tu być. Czy jednak ktoś się miejscowych pytał?

- Przez tę tarczę ceny mieszkań spadły - wyrokuje pani Anna. - Za dwupokojowy lokal, 48 metrów, można dostać zaledwie 140 tysięcy. Jeszcze kilka lat temu taka oferta była nie do pomyślenia, ale już dziś każdy wie, że mamy pod oknami system obrony przeciwrakietowej.

- Decyzja została podjęta poza nami - tłumaczy Marian Kużel, przewodniczący Rady Osiedla Redzikowo. - Ludzie żyjący za płotem bazy nie mieli na to wpływu. Dlatego, choć wielu to nie pasuje, protestów nie należy się spodziewać. Nie ma sensu walczyć, jeśli brak szans na zwycięstwo.

Babcia z chrustem firmuje Redzikowo

Świat po raz pierwszy usłyszał o Redzikowie przed dziewięcioma laty, gdy w raporcie ministerstwa obrony Czech wymieniono podsłupskie lotnisko (zbudowane w latach 30. ub. wieku przez Niemców, zajmowane do początku tego stulecia przez wojsko polskie) jako jedną z potencjalnych lokalizacji tarczy antyrakietowej. Niedługo później, po wizycie prezydenta USA George’a W. Busha w Polsce w czerwcu 2007 r., informację potwierdziły polskie media.

- Mogłoby się wydawać, że tarcza stanie na kompletnym pustkowiu - Stefan Nowak, mieszkaniec Redzikowa i członek rady osiedla, wspomina pierwsze informacje o bazie antyrakietowej pod Słupskiem. - Kiedy o nas mówiono w telewizji, na ekranie pokazywano traktor jadący po pustym polu. Szwedzi ilustrowali artykuły o tarczy w Polsce zdjęciem babuleńki w chuście, niosącej chrust. Trudno było znaleźć fotografię osady, zamieszkałej przez 1,5 tys. osób, która miała bezpośrednio sąsiadować z tarczą.

Najbardziej wtedy zabolał ich brak informacji o konsekwencjach budowy tarczy oraz podejmowanie przez polityków tak ważnej decyzji poza plecami mieszkańców. Słupski radny Krzysztof Kido, do dziś konsekwentnie sprzeciwiający się redzikowskiej lokalizacji, wyjaśnia krótko: - Współpraca z USA to nasza racja stanu. Umieszczenie tarczy antyrakietowej na terenie Polski jest zasadne. Natomiast lokalizacja jej tuż przy 100-tysięcznym mieście jest działaniem perfidnym. Zrobiono z nas żywą tarczę dla tarczy.

Ówczesny wójt gminy Słupsk Mariusz Chmiel zwrócił się bezpośrednio do amerykańskiej administracji o przesłanie materiałów na temat systemu obrony przeciwrakietowej (co zresztą zostało uznane przez Aleksandra Szczygłę, ministra obrony rządu PiS, LPR i Samoobrony, jako „naganne”). Powstało stowarzyszenie „Pomorze bez tarczy antyrakietowej”, które zapowiedziało protesty przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie

Do Redzikowa zaczęły przyjeżdżać ekipy telewizyjne, dziennikarze „polowali” na kontrowersyjne, ostre wypowiedzi mieszkańców.

- Zorganizowano spotkanie w klubie - wspomina napotkana przy sklepie w Redzikowie pani Genowefa. - Gdy usłyszałam, że wojsko amerykańskie to „anioły pokoju”, zdenerwowałam się i zaprotestowałam, że to dla nas, w razie ataku Rosjan, będą raczej „anioły śmierci”. Pokazali mnie wtedy w telewizji. Dzisiaj myślę podobnie, ale już zdjęcia nie dałabym sobie zrobić, tym bardziej wystąpić w telewizji. Twarz ma się tylko jedną, a i tak nic nie zmienię.

Tusk obiecywał, a Obama się na chwilę wycofał

Już wtedy wielu przestrzegało, że protesty nie mają sensu. Realiści tłumaczyli - jeśli na jednej szali położymy globalną politykę, zabezpieczenie interesów Polski i wzmocnienie naszej pozycji wewnątrz NATO, a z drugiej sumę strachów niewielkiej w końcu społeczności, wiadomo która opcja zwycięży. I to niezależnie od tego, czy PiS, PO czy jakaś inna partia będzie rządzić w naszym kraju.

Równocześnie politycy próbowali uspokoić nastroje.

- W 2007 r. uczestniczyłem w spotkaniu z Donaldem Tuskiem, zorganizowanym w prywatnym mieszkaniu na osiedlu - wspomina Stefan Nowak. - Jakich się wtedy nasłuchaliśmy obietnic! Miały być rekompensaty, ogromne inwestycje, modernizacje dróg, trasy szybkiego ruchu, szansa na niebywały rozwój gminy...

Protesty wyciszono. W dodatku po wyborze Baracka Obamy na prezydenta USA okazało się, że amerykański system obrony przeciwrakietowej w Europie przestał być priorytetem dla polityki Waszyngtonu. Ostatecznie 17 września (według wyznawców teorii spiskowych data nie była przypadkowa) 2009 roku prezydent Stanów Zjednoczonych poinformował premiera Donalda Tuska o zmianie planów i zaniechaniu budowy bazy. I choć niektórzy publicyści alarmowali, że oznacza to niebezpieczne dla Polski zbliżenie Waszyngtonu i Moskwy, to w Redzikowie decyzję Obamy przyjęto z trudno maskowaną ulgą.

W polityce jednak nic nie jest stałe. Temat budowy w Polsce tarczy, jako okrojonej wersji planu George’a W. Busha, wrócił. Spostrzegawczy mieszkańcy Redzikowa w listopadzie 2012 r. w odnotowali tajemniczą wizytę przedstawicieli Amerykańskiej Agencji Obrony Antyrakietowej w dawnej jednostce wojskowej. Huknęła wiadomość, że Amerykanie przyjechali, by przygotować plany budowy bazy.

Po zajęciu Krymu przez Rosję w marcu 2014 r. tempo przygotowań wzrosło. Już miesiąc później Amerykańska Agencja Obrony Antyrakietowej wszczęła procedurę szukania w Polsce i Stanach Zjednoczonych dostawców i kontrahentów chętnych do uczestniczenia w inwestycji.

Rosjanie poczuli się zagrożeni, choć mógł to być także pretekst lub element wojny propagandowej. Tak czy inaczej wiosną ub.r. poinformowali, że do 2018 r. umieszczą tuż przy granicy z Polską - w obwodzie kaliningradzkim - swoje rakiety balistyczne Iskander-M. Rakiety, będące jedną z najgroźniejszych rosyjskich broni, które mogą przenosić także głowice termojądrowe.

Uspokajanie strachów

Wróciły dawne strachy. Niektórzy zaczęli szukać danych o Iskanderach, a potem na forach przypominali, że zasięg rakiet wynosi do 500 kilometrów, więc do odległego (droga lądową) niecałe 300 kilometrów Redzikowa spokojnie dolecą. Radny Krzysztof Kido znalazł w sieci informację, że w przypadku ataku tych rakiet strefa zero, czyli obszar całkowitego zniszczenia, wynosi do trzech kilometrów. Tymczasem odległość między szkołą z jednej strony a budynkami osiedla z drugiej do centrum powstającej w Redzikowie bazy nie przekracza jednego kilometra.

- Miejsce, w którym znajdują się elementy tarczy rakietowej, jest priorytetowe dla obronności Stanów Zjednoczonych i będzie wyjątkowo dobrze chronione - uspokaja Robert Kujawski, słupski radny Prawa i Sprawiedliwości.

Pojawiły się też inne obawy. Mieszkańcy Redzikowa twierdzą, że tarcza zakłóci nie tylko loty rakiet, ale także całkiem prozaiczne rozmowy przez telefony komórkowe. - Pytałem przedstawiciela MON, czy promieniowanie nie wpłynie na zdrowie naszych dzieci - mówi Marian Kużel, przewodniczący Rady Osiedla. - Usłyszałem, że tarcza, jeśli w ogóle będzie używana, to najwyżej jeden, dwa razy w roku. Jeśli tak, to po co się ją w ogóle buduje?

Poseł Zbigniew Konwiński z PO twierdzi, że obawy są przesadzone. W kwietniu ub.r., po udzieleniu wywiadu przez prezesa stowarzyszenia Nasz Słupsk na temat groźnego promieniowania wydzielanego przez radary w Redzikowie, pytał ówczesnego szefa MON o wpływ tarczy na zdrowie mieszkańców. Poseł pokazuje odpowiedź podpisaną przez Roberta Kupieckiego, podsekretarza stanu w MON: „Radar planowany do rozmieszczenia w Redzikowie nie będzie stwarzał zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi. Strona amerykańska jest zobowiązana do przestrzegania standardów ochrony środowiska i bezpieczeństwa. (...) Oznacza to, że promieniowanie elektromagnetyczne emitowane z terenu bazy w Redzikowie będzie musiało spełniać polskie normy. Warto także dodać, że są one jednymi z najbardziej restrykcyjnych w Europie. Ponadto przez około 90 proc. czasu pracy radar sytuowany w Polsce nie będzie emitował promieniowania elektromagnetycznego, a przez 85 proc. czasu, w którym radar będzie emitował promieniowanie elektromagnetyczne, wiązka radaru będzie skierowana pod kątem powyżej 75 stopni nad horyzontem. Tożsame radary funkcjonują od wielu lat na amerykańskich krążownikach i niszczycielach wyposażonych w morski system Aegis BMD, nie stwarzając zagrożenia dla obsługujących je załóg”.

Nie wszyscy w Redzikowie się boją. - A czego tu się bać? - pyta Wanda Zawadzka, wracająca z przechadzki. - Nie widzę żadnych zagrożeń.

- Przeprowadziliśmy się tu przed kilkoma laty z Wicka Pomorskiego - dodaje Danuta Starowicz. - Też byliśmy z mężem związani z wojskiem, poznaliśmy amerykańskich żołnierzy i nie mamy z nimi żadnych złych skojarzeń. Wierzę, że będzie bezpiecznie.

Pani Danuta z mężem Władysławem zabierają nas na spacer naokoło bazy. Idziemy ścieżką rowerową, wybudowaną na pasku terenu oddanego przez wojsko. Pokazują szkołę z przylegającym parkiem wodnym, prowadzą do niewykończonego domu stojącego obok wojskowego ogrodzenia. - Słyszałam, że buduje go młoda para, zaraz po ślubie - uśmiecha się pani Danuta. - Czy myślicie, że młodzi ludzie, którzy zakładają rodzinę, zapewne chcą mieć dzieci, byliby skłonni do ryzyka?

Coś za coś

Na terenie dawnej jednostki wre praca. Wyburzono hangary i schrony, trwa budowa wewnętrznej części ogrodzenia.

- Obecnie realizowane są roboty budowlane związane z ochroną bazy i uzbrojeniem terenu - wyjaśnia Bartłomiej Misiewicz, rzecznik MON. - Prócz ogrodzenia trwa budowa biura przepustek, punktu kontrolnego, sieci wodociągowej i sieci hydrantowej, sieci energetycznej. Pozostałe zadania inwestycyjne są na etapie procedur przetargowych oraz realizacji dokumentacji projektowej.

Wśród samorządowców słychać głosy, że jest to ostatnia szansa na przypomnienie o komplecie obietnic Donalda Tuska sprzed dziewięciu lat. Jeszcze w ubiegłym roku przygotowali rozliczenie. Po stronie „ma” znalazło się 8 ha ziemi od MON dla gminy Słupsk i 16 ha włączone do Słupskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.

Dofinansowano też kwotą 4,8 mln zł budowę parku wodnego przy szkole w Redzikowie. Po stronie „winien” pozostały inwestycje w strefie ekonomicznej i oczekiwanie na szybką Trasę Kaszubską. - W kwietniu 2015 r. władze lokalne Słupska i okolic zwróciły się z postulatami wsparcia rządowego dla regionu w związku z budową bazy - twierdzi rzecznik MON. - Z uwagi na szeroki zakres tych propozycji możliwość ich realizacji podlega obecnie kompleksowym analizom międzyresortowym.

Prócz wielkich inwestycji są też sprawy drobniejsze. Na przykład świetlica. W Redzikowie brakuje miejsca na spotkania mieszkańców, imprezy kulturalne, a nie każdy ma chęć na podróż do odległego o sześć kilometrów Słupska.

- W 2014 roku udało nam się uzyskać zgodę MON na przejęcie przez gminę 2 ha terenu w Redzikowie, na którym stał klub garnizonowy z przeznaczeniem na budowę osiedlowego centrum kultury - mówi wójt Barbara Dykier. - Procedura została zakończona pod koniec roku 2015 przekazaniem tego terenu do Agencji Mienia Wojskowego, która następnie miała ten teren przekazać gminie. Przed tygodniem, 15 stycznia dowiedzieliśmy się, że niestety AMW musi jeszcze raz przeanalizować zasadność tej decyzji, a może to znowu jakiś czas potrwać. Tymczasem w budżecie gminy na 2016 r. zaplanowano już środki na projekt i rozpoczęcie budowy centrum kultury.

W Redzikowie już wiedzą swoje - świetlicy nie będzie, bo Amerykanie chcą tam mieć parking. Decyzja MON pokaże więc, kto tu jest ważniejszy...

- Rekompensaty to temat, który nie został jeszcze zamknięty, nadal toczy się dyskusja - mówi Robert Kujawski. - Jest pewien katalog rzeczy, które samorząd mógłby pozyskać. To przede wszystkim tereny należące obecnie do Skarbu Państwa, o które mogą starać się gminy. W katalogu są też środki na ewentualne uzbrojenie terenów i np. poszerzenie specjalnej strefy ekonomicznej oraz kwestie komunikacyjne, czyli modernizacja połączeń drogowych i kolejowych.

Radny PiS twierdzi, że nie można jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy tarcza przyniesie więcej zysków, czy strat dla regionu. - Decyzje podjęto kilka lat temu, a obecnie jesteśmy już na etapie realizacji - podkreśla. - Dobrze by było, żeby jak najwięcej podmiotów ze Słupska i okolic wzięło udział w inwestycji jako podwykonawcy. Gdy tarcza powstanie, rzeczywiście będziemy mieli ograniczone możliwości inwestycyjne, natomiast z drugiej strony jej istnienie odrobinę pobudzi koniunkturę w regionie.

Radny Kido jest już mniejszym optymistą: - Amerykanie są samowystarczalni - odpowiada. - Przeliczą się ci, którzy mają nadzieję na duże kontrakty przy inwestycji i zyski z handlu. Żołnierzy, którzy tu przyjadą, w Biedronce raczej nie spotkamy. Pojawią się z kucharzem, własnym jedzeniem. Nawet coca-colę dostaną z zapasów armii amerykańskiej. Warto prześledzić też doświadczenia innych krajów, gdzie są bazy amerykańskie, a żołnierze są wyjęci spod jurysdykcji tamtych państw. Krótko mówiąc, dostaniemy tarczę ze wszystkimi obciążeniami i bez większych korzyści. I już niewiele możemy zmienić. Jest pozamiatane.

[email protected]
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki