Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Realizm w walce z emocjami

Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Piotr Dominiak
Straszenie drożyzną niemal wszędzie jest skuteczne. Nawet jeśli ceny nie są horrendalnie wysokie ani nie rosną szybko. Nie twierdzę, że w Polsce jest obecnie bardzo tanio i że nie ma inflacji. Warto jednak czasami obejrzeć się za siebie. Jakże daleko do okresu sprzed 20 lat, gdy najpierw szalała hiperinflacja, która potem przeszła "tylko" w inflację galopującą. Już nam to wyleciało z pamięci. Teraz obawiamy się inflacji kilkuprocentowej, o jakiej wówczas mogliśmy pomarzyć.

Co więcej, poziom płac realnych jest dziś znacznie wyższy niż na początku transformacji, a majątek posiadany przez gospodarstwa domowe też trudno porównywać. Jasne, nie jest lekko. Żyje się nam różnie - jednym dużo, dużo lepiej niż kiedyś, innym - gorzej.

Naciski na wzrost płac są duże i rosną. Można je zrozumieć, ale byłoby sporym błędem, gdyby pracodawcy im ulegli. Niebezpieczeństwo rozkręcenia się spirali płacowo-cenowej wciąż istnieje, choć sytuacja wydaje się być na razie pod kontrolą. W sektorze prywatnym rękę na pulsie trzymają właściciele. Gorzej w sektorze publicznym, bo zbliżają się wybory i politykom u władzy miękną serca, a politykom opozycji coraz łatwiej przychodzi wspieranie, a nawet generowanie presji na wzrost zarobków. Obserwuję to z niepokojem. Bo obrazy wyłaniające się z politycznych wystąpień coraz mniej odpowiadają rzeczywistości. Rząd twierdzi, że wszystko jest cacy, opozycja - przeciwnie, że za chwilę nastąpi totalny krach. Można powiedzieć, że to normalny urok przedwyborczych kampanii. Tyle że my wciąż jeszcze bardzo łatwo ulegamy zmiennym nastrojom. Absurdalne wykupywanie cukru sprzed paru tygodni jest tego najlepszym dowodem. Brak nam samodzielnej refleksji nad tym, co nas otacza - wciąż kupujemy wiele kitu oferowanego obficie przez polityków.

Jeśli ktoś nam wmawia, że panuje u nas drożyzna, to potakujemy mu skwapliwie i wcale nie chce się nam sprawdzić, czy to faktycznie prawda. Wiedzieli o tym dobrze doradcy Jarosława Kaczyńskiego, posyłając go na zakupy do "Biedronki". Nie wypadł w tej roli przekonująco, ale jestem pewien, że ogromna część rodaków przyjęła do wiadomości jego zapewnienie, że za swoje zakupy zapłaciłby dwa lata wcześniej dużo mniej. Że z tego "rachunku" wynikała dwucyfrowa inflacja, to już mało kto zwrócił uwagę. Łatwiej przecież akceptujemy konstatacje, że jest gorzej i drożej, niż że źle nie jest.
A że na ulicach coraz więcej samochodów, ceny mieszkań nie spadają, kolejki w hipermarketach nie maleją, kupujemy coraz więcej elektronicznego (taniejącego) sprzętu - to nie brzmi tak efektownie. Prawda, jak zwykle, leży gdzieś pośrodku. Tyle że przedwyborczy klimat nie sprzyja poszukiwaniu prawdy. Liczą się emocje. Nie tylko te związane ze smoleńską katastrofą, ale niestety także te związane z oceną zjawisk gospodarczych.

To właśnie tego się boję, a nie faktycznych zagrożeń inflacją. Te ostatnie są, ale z całą pewnością ich skala daleko odbiega od obrazu kreowanego w wielu politycznych przekazach. Walce z rzeczywistymi problemami nie pomoże z pewnością żerowanie na ludzkiej niewiedzy i strachu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki