Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport z wyprzedzeniem. Sekret Westerplatte

Henryk Tronowicz, publicysta
Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Chciałem uniknąć grzechu zaniechania. Toteż gdy przed tygodniem ogłoszono termin krajowej premiery filmu "Tajemnica Westerplatte", postanowiłem zasięgnąć języka. Byłem ciekaw, czy ktoś był łaskaw pomyśleć o tym, że istnieje kilka powodów, aby pokaz premierowy tego filmu odbył się nie gdzie indziej, tylko w Gdańsku.

Okazało się, że nikt takiej możliwości nie brał pod uwagę. Między innymi nie brało tego pod uwagę Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Co zabawne z kolei, możliwość taką wykluczył również dystrybutor filmu, do którego zwróciłem się z sugestią, aby doprowadzić do pokazu filmu w Gdańsku przed premierą oficjalną. Dystrybutorzy urządzają takie pokazy, gdzie chcą. Pod warunkiem że chcą. W Gdańsku nie chcą.

Widząc, że na parterze niczego nie zwojuję, zapukałem do samej góry, czyli do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Pomyślałem, że skoro PISF sypnął na realizację "Tajemnicy Westerplatte" groszem, wystarczy "jeden telefon" i Gdańsk zostanie uhonorowany. Tak się jednak stać nie może.

Decyduje wyłącznie dystrybutor.

Jest okazja, by przypomnieć, że pół wieku temu próbę filmowej rekonstrukcji przebiegu obrony na Westerplatte podjął Stanisław Różewicz, sięgając po scenariusz Jana Józefa Szczepańskiego (w jednej z lokalnych gazet wydrukowano piramidalny nonsens, sugerując, jakoby Szczepański i Różewicz to byli narodowi socjaliści...).

Uroczysta premiera dzieła Różewicza "Westerplatte" Gdańsk ominęła. Nikt nie ośmieliłby się kwestionować decyzji ówczesnego dystrybutora, który postanowił, że prapremiera "Westerplatte" ma się odbyć w Moskwie. To nie żart! Tak się stało (złośliwcy jako miejsce premiery krajowej preferowali stołeczne kino Moskwa).

Pięć lat temu scenariusz "Tajemnicy Westerplatte" wywołał gwałtowne protesty grupy historyków. Budził niesmak. Oburzano się m.in. na filmową wizję, w której "lwy z Westerplatte" popijają wódkę i sikają na portret marszałka Rydza-Śmigłego. Ładna historia! Znaleźli się na dnie piekła, które im zgotował niemiecki pancernik Schleswig-Holstein, a oni wódkę pili! Mogli po 12 godzinach obrony poddać się, tymczasem popijali wódeczkę!

Kto by na ich miejscu popijał mleczko! Panowie, może by tak nieco ożywić wyobraźnię! Poeta (który za kołnierz nie wylewał) pisał: "Prosto do nieba czwórkami szli żołnierze z Westerplatte". Mnie nurtuje zagadka sygnalizowana w tytule filmu: "Tajemnica Westerplatte". Jak to się bowiem stało, że przez trzy czwarte stulecia utrzymała się jakaś tajemnica, którą przed widzem odkryją dopiero autorzy filmu? Może chodzi o spory w dowództwie wokół planu obrony Westerplatte? Czyżby twórcy filmu dysponowali świeżymi ustaleniami?

Realizacja "Tajemnicy Westerplatte" odbywała się w głębokiej tajemnicy i uszanujmy to reżyserskie prawo.
Czyżby jednak nic nie warte były refleksje Melchiora Wańkowicza, który pisał o motywach złożonej przez majora Sucharskiego kapitulacji?

Wańkowicz był pisarzem, który - kiedy mu przy pisaniu brakowało pokrycia w faktach - zmyślał. Zmyślał, ale nie koloryzował. Czekajmy na film. A przed premierą może by tak zamknąć dzioby i nie pleść andronów!
Na premierę filmu "Tajemnica Westerplatte" poczekamy tydzień.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki