W moich czasach było inaczej. Chodzenie "na Lechię" łączyło się z nadzieją podziwiania finezji Romana Korynta jako stopera właśnie. Korynt na tej pozycji był wirtuozem. Potem żaden nasz piłkarski obrońca nie przysporzył mi stylem gry tylu satysfakcji, ile zawdzięczałem Koryntowi.
Pozwolę sobie na drobną nieprzyzwoitość. Zacytuję moje własne słowa, zadedykowane kilka lat temu panu Romanowi w książce, której on był jednym z bohaterów. Napisałem oto tak: "Z najwyższym uznaniem dla polskiego Beckenbauera lat mojej młodości - wdzięczny kibic". Dzisiaj, kilka dni po uroczystych obchodach 80. rocznicy urodzin Romana Korynta, pragnę ku chwale tego wybitnego piłkarza dopisać od siebie skromnych słów kilka. Należę do generacji wielbicieli "starej Lechii", tych co to na stadionie przy Traugutta obserwowali rozwój talentu pana Romana od początku. Wśród naszej szkolnej paki wielką sympatią cieszyli się bracia Kokot i bracia Gronowscy. Czesław Lenc i Roman Rogocz.
Ale Korynt budził na boisku emocje nadzwyczajne. Był zwinny, skoczny, był zawsze tam, gdzie był najbardziej potrzebny. Nigdy nie wykopywał piłki na oślep. Podawał ją z zegarmistrzowską precyzją. Miał niezawodny nos. Wyczuwał bezbłędnie, jak potoczy się gra i którędy drużyna przeciwnika poprowadzi za chwilę atak. I łączył ogień z wodą! Jego grę cechowała nie tylko skuteczność, lecz także elegancja. Nigdy nie faulował (regułę potwierdził wyjątek: raz w ciągu 20 lat zarobił czerwoną kartkę).
Tak się złożyło, że moim szkolnym kolegą - w klasie równoległej, w II LO we Wrzeszczu - był Czesław Nowicki, przyszły partner Korynta. Już jako junior Czesiek to było w środowisku piłkarskim panisko. Ale na leśnym boisku nasza klasa jego klasę prała, jak chciała. Może dlatego że u nas nie było gwiazdy. Graliśmy zespołowo. Natomiast Korynt w Lechii był gwiazdą pierwszej wielkości. Gwiazdą jednak, która fenomenalnie drużynę Lechii integrowała.
Prof. UG Marek Andrzejewski poświęcił stoperowi książkę "Roman Korynt, legenda gdańskiej Lechii" (wyd. Marpress, Gdańsk 2004). Korynt, według profesora, był najlepszym obrońcą w historii polskiej piłki. Autor m.in. przytacza opinię pewnego dziennikarza po którymś wygranym przez Lechię meczu: "Łatwiej przejść wielbłądowi przez ucho igielne niż środkowemu napastnikowi przez stopera Lechii Romana Korynta". Tę biblijną trawestację warto dzisiaj zadedykować formacji młodych obrońców Lechii.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?