Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport z Roku Marii. Pierwsza na Sorbonie

Henryk Tronowicz, publicysta
Archiwum
Maria Skłodowska-Curie - największa chemiczka wszech czasów, wspominana po upływie wieku, wywołuje emocje nie mniej silne niż budziła wtedy, gdy dostała Nobla, najpierw z fizyki, a potem jeszcze większe gdy - właśnie sto lat temu - następnego Nobla z chemii.

O tych emocjach można się było przekonać w środę, podczas świetnego, ponaddwugodzinnego wykładu pani prof. Barbary Becker i jej asystentek, w Audytorium Chemicznym Politechniki Gdańskiej. Wyszedłem z wykładu wzruszony. Niby jaką taką orientację w dokonaniach wybitnej polskiej uczonej mam. Wiem, że odczuwała wieczny głód wiedzy, słynęła z pracowitości i z wyjątkowej pamięci. Jakże miło było jednak usłyszeć o innych, mniej upowszechnionych okolicznościach jej życia.

Oto Pani Maria przyszła na świat w tym samym roku co Józef Piłsudski, w tym samym w którym Alfred Nobel zaszokował świat dynamitem, a carat zrobił biznes, sprzedając jankesom Alaskę.

Kolejne szkoły i studia Maria Skłodowska kończyła, zdobywając wyróżnienia najwyższe. Nudząc się po maturze, dla rozrywki rozwiązywała zadania z trygonometrii. Po pewnym czasie udała się do Paryża, gdzie będąc na Sorbonie jedną z trzech pań studentek - fizykę ukończyła z lokatą pierwszą, a matematykę z drugą. Po czym na kursie uprawniającym do nauczania we francuskim żeńskim gimnazjum znów zajęła miejsce pierwsze.

Kilka lat potem jako pierwsza kobieta wygłaszała wykład na Sorbonie i jako pierwsza została profesorem zwyczajnym w tej uczelni. Jako jedyna kobieta zasiadła też pośród wybitnych uczonych na międzynarodowej konferencji dotyczącej promieniotwórczości i teorii kwantów. Zachowała się fotografia - Pani Maria siedzi między Albertem Einsteinem a Maksem Planckiem.

W 1895 r. pobrali się z Piotrem Curie. Na prezent dostali bicykle i wyruszyli na nich w podróż poślubną. Później Pani Maria śmigała na rowerze nawet w ósmym miesiącu ciąży. Niedługo po urodzeniu córki Ireny przystąpiła do badań laboratoryjnych i już w 1898 r., z wydatną pomocą męża, uzyskała próbkę radu. Najpierw była to próbka 17 razy aktywniejsza niż uran, a wkrótce próbki o coraz wyższej aktywności, i to nawet 300 razy.

Badania prowadzili w prymitywnej szopie. Po latach Pani Maria zanotuje: "W tej szopie spędziliśmy najszczęśliwsze lata naszego życia".

Rewelacyjnych wyników swoich badań państwo Curie nie patentowali. Korzystali na tym inni. Zapanowała radomania. Rad miał się stać panaceum na wszystko, np. jako dodatek do pasty do zębów. Albo do czekolady. Ale żeby tylko to - miał też pomagać w poprawianiu urody! Ktoś skomentował: "Nauka zadbała o to, by podarować kobietom piękno. Niech teraz zeń korzystają. Ale każdej wolno pozostać brzydką".

Pisałem niedawno na tym miejscu o sercowych zawirowaniach w biografii pani Marii, więc repetować nie będę. Aliści dopiero ze środowego wykładu dowiedziałem się, że po ksenofobicznej nagonce paryskich ultraprawicowych gazet Skłodowska-Curie przegrała fotel w Akademii Francuskiej. Dwóch głosów zabrakło.

Rzadko też się mówi o tym, że w czasie I wojny światowej Maria Skłodowska-Curie organizowała dla francuskiego wojska na froncie ruchome pogotowie z aparaturą Roentgena, że wydębiła dla armii 18 samochodów radiologicznych i że dzięki temu prześwietleniu poddano 10 tys. rannych, a i przeglądowi zdrowia 3 mln żołnierzy.

Puentując wykład, prof. Barbara Becker stwierdziła sentencjonalnie, że Pani Maria była człowiekiem z krwi i kości. Żyła pełnią życia. A kiedy postanowiła za coś się wziąć, to do zadań przystępowała zawsze serio.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki