Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport z Doliny Radości

Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Byłem w Dolinie Radości, dobrnąłem do rozłupanego na dwoje Diabelskiego Kamienia i myślę: ki diabeł? No bo, czy aby na pewno to jest granitowy podrzutek z epoki lodowców? A jeśli nie podrzutek, tylko okruch kosmosu albo sprawka jakichś niezidentyfikowanych sił nieczystych?

Pytania obskuranta godne, wiem. W różnych stronach znane są głazy nieporównanie większe, które lodowiec na grzbiecie przytaszczył. Nie brak na to naukowych kwitów. Widok jednak oliwskiego monstrualnego głazu zapiera dech.

Przycupnąłem sobie na zwalonej sośnie i oczu oderwać nie mogę. Pierwsze moje skojarzenia przeskakują do księżycowego monolitu z "2001: Odysei kosmicznej". Nie do ekranowego fantomu, rzecz jasna, a do obiektów symbolizujących nieodgadnione szyfry wszechświata. Nic nie fascynuje bardziej niż to, co zagadkowe, ponadczasowe, chociaż - powiadają filozofy - ponadczasowe też nie jest wieczne.

Na wędrówkę po Dolinie Radości - szczyt perwersji? - wziąłem pod pachę tom Stefana Chwina "Dolina Radości". A co tam! Z Chwinem raźniej będzie, uznałem. Powiem tu od razu, że siedząc pod wielgachnym głazem, nie wzdychałem do księżyca, jak bohater książki Chwina. I nie marzyłem, aby głaz mnie porwał i odleciał, skąd zleciał. Ale nieswojo się poczułem, przyznaję.

Kartkuję w tej Dolinie Radości tom "Doliny Radości" i oto - aż drgnąłem, spoglądając dookoła niepewnie - bo trafiam na ustęp, w którym pojawia się niejaki Max Schreck (proszę nie mylić ze Shrekiem), słynny wampir z "Nosferatu", arcydzieła kina grozy. Aktorowi po tej roli przyprawiono gębę krwiopijcy. Splątana historia, za długo by mówić. Tymczasem w konkluzji narratora "Doliny" czytam, że na dobrą sprawę to tego Schrecka w ogóle nie było. Nie istniał. Mimo że widzieli go wszyscy.

Nad kotliną zaczyna się zmierzchać, więc opuszczam zbocze i kroku przyspieszam. Na drodze nikoguśko. Lecz co to? W samym sercu dziko zalesionych ogródków działkowych coś podejrzanie chrzęści. Wchodzę między chaszcze i z niedowierzaniem przecieram spojówki. Bo tam w najlepsze pracuje betoniarka.
Wtem spoza pleców słyszę bełkotliwy głos.

Oglądam się, lecz ani żywego ducha! Ledwom pomyślał, po com tam lazł, gdy z krzaków, niby z jakiejś pieczary rozlega się znów ten głos (po dwóch piwkach pewnie). A więc tak!
Co tam stawiają? Różnie mówią o tym. Ale szykuje się tęga budowla - słyszę słowa ledwo widocznej postaci. - A wie pan, co tu przed wojną było?
Nastawiam pokornie ucha.
- Panie! Dom uciech tu był! Ech, musiało być wesoło - wzdycha. - Nie to, co teraz!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki