Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport przyjaciół. To już rok bez Tadzia

Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Popadłem w biedę. No, bo jutro, 1 lipca, minie rok od tamtej chwili smutnej, kiedy nas opuścił Tadeusz Skutnik. Kolega spolegliwy, dziennikarz wielkiego serca i talentu. 20 lat siedziałem z Tadziem biurko w biurko. Mam więc o Nim sporą wiedzę. Tylko jak ją ugryźć? Wylewny specjalnie nie był.

Kiedy brał się za robotę, stawał się doskonale nieobecny. Pozostały mi w oczach przenikliwe Jego spojrzenia, oszczędne gesty. Skoncentrowany na tekstach, potrafił przez godzinę słówkiem nie pisnąć. Mogę tym bardziej żałować, że nie spisywałem wymykających mu się raz po raz cennych krytycznych uwag. Czasem były kąśliwe, ironiczne, ale była to ironia sokratyczna.
Będąc więc wczoraj w biedzie, postanowiłem zwrócić się do kilku przyjaciół Tadzia z prośbą o pomoc. I święta prawda - przyjaciół poznaje się w biedzie. Oto garść wspomnień, jakimi wspaniałomyślnie podzielili się oni ze mną.

Janina Wieczerska: - Z Tadziem Skutnikiem najwięcej narozmawiałam się w jego samochodzie. Bo dbał o to, by mnie podwozić na zebranie, sympozjum czy temu podobne. A był spontanicznie uczynny. I zarówno szczery, jak uczciwy. Nie zdarzyło się nigdy, by co innego mówił w aucie, a co innego pisał w "Dzienniku Bałtyckim". Bardzo mi go brakuje.

Gabrysia Pewińska: - Mówił o książkach jak o pięknych kobietach, nieodkrytych lądach, cudach, które się zdarzają, dobrych snach, które się sprawdzają, aniołach, które są, choć ich nie ma, herbacianych różach i spadających gwiazdach. Wpadał do redakcji i pytał: - Czytałaś? A ja ni w ząb! Prychał: - No wiesz! Rzucałam wszystko i biegłam czytać!

Wiesio Matuszek: - To był do bólu konkretny Tadziu. Kiedy powiało od morza lepszą Polską, nabrał wiatru w żagle. Lecz stan wojenny zdmuchnął Tadzia z dyrektorskiego fotela. I murarzem został. A gdy potem znów nadzieją powiało i po nieprzespanej nocy wracamy rankiem ulicą Garncarską z piachem w oczach - pamiętam, przed Krewetką - Tadziu odzywa się: "Stary! Jeśli teraz chcesz być na tapecie, to opisz miłosne pląsy swego ojca ze świnią. My ją gonimy, bo powiadają, że to wolność właśnie". Prorocze?

Jarek Zalesiński wspomina, jak to onegdaj język prasy naginano pod dyktando mody z internetu. Tadeusz był wobec tego typu nowinek sceptyczny. Pozostawał suwerenny. A dzisiaj widać jak na dłoni, że dawniejszy styl Tadeusza to nie są jętki jednodniówki. I o sztuce baletu tak pięknie pisać potrafił.

Paweł Dzianisz - podobnie jak Tadeusz mistrz limeryku - rocznicową pamięć fraszką uczcił:
Cierpko jest z Tadeuszami,
wszyscy coś mają za uszami,
a kiedy los im każe być Skutnikiem,
mają co nieco i za językiem.

CZYTAJ INNE FELIETONY/ BLOGI:

Kliknij, weź udział w ankiecie i wygraj iPada!
Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki