Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport o chmurach i promykach słońca

Henryk Tronowicz
Człowiek to brzmi dumnie, a chrząszcz brzmi w trzcinie. Chrząszcz szczęśliwy. Chrząszcz wolny. Człowiek nie wszędzie. Patrzę na smętny wojenno-powojenny los Niemki Frau Paetzold i jej czterech synów, bohaterów filmowego dokumentu Volkera Koeppa "Synowie". Nie bez przejęcia oglądałem przedwczoraj - w Domu Zarazy w Oliwie - diablo zawikłany los tej rodziny z Celbowa (Celbau). Film ten przywiódł mi na pamięć los innej matki, Marii Szemplińskiej z Sarnowej Góry, matki trzech synów.

Dla pani Paetzold piekło zaczęło się w roku 1945. Właściwie wcześniej, bo wtedy, kiedy jej mąż został wcielony do Wehrmachtu i wysłany na front, z którego już nie wrócił. W roku 1945 najstarszy syn Paetzoldów miał lat siedem. Najmłodszy około dwóch. I oto Armia Czerwona zbliża się do Bugu, więc pani Paetzold postanawia uciec na Zachód. Nie może ze sobą zabrać całej czwórki, dwóch synów pozostawia pod opieką dziadków. Po zakończeniu wojny przedostaje się przez zieloną granicę do Polski, aby zabrać synów pozostałych. Poszukuje ich w Sopocie, gdzie staje się obiektem zainteresowania milicji i trafia na kilka miesięcy do więzienia. Niczego wrednego kobiecie nie udowodniono, za to udało jej się odnaleźć dziecko najmłodsze. Tyle że paręnaście lat później okazało się, że to nie jest jej dziecko. Jej syn prawdziwy mieszkał z przybraną rodziną w Gdańsku.

Traf chciał, że w Warszawie odnalazł się także syn czwarty, noszący inne nazwisko. Wojenno-powojenny los obszedł się z niewinnymi dziećmi i ich matką nieludzko, brutalnie, absurdalnie. Ale rodzina szczęśliwie przetrwała. Przedwczoraj obaj odnalezieni synowie zaszczycili pokaz filmu. Jednego nie umiem zinterpretować. Autor "Synów" parokrotnie włącza w narrację obrazy chmurzącego się nieba. Czarne chmury na ekranie niepokojąco gęstnieją. Dlaczego?

Nie chcę, ale muszę kilka słów poświęcić wspomnianej pani Marii Szemplińskiej. Przed wojną była nauczycielką wiejską. Uczyła języka polskiego. Pisała wiersze. W grudniu 1939 roku została wygnana z rodzinnego majątku przez okupanta. W kwietniu roku 1940 jej mąż padł ofiarą Aktion Zuchenau i pół roku później poniósł śmierć w Mauthausen-Gusen.

Po wojnie komuna wydała rozporządzenie, które Szemplińskiej odbierało prawo do powrotu w rodzinne strony. W roku 1948 spotkały ją wstręty polityczne. Wspomnę jeszcze słowem o twórczości poetyckiej pani Marii. Pisała liryki piękne. Trochę niemodne. Strach powiedzieć, strofy rymowane. A wiersz z lata roku 1956 otwierają "Beznadziejne szare chmury". Przez poezję Szemplińskiej jednak przemykają promyki słońca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki