Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rap jest muzyką dnia codziennego

Magdalena Chociej
Michał Bukowski
Z Maciejem Szulcem, studentem Ochrony Środowiska na Politechnice Gdańskiej, w świecie muzyki znanym jako DRKN - raper z Gdańska, rozmawia Magdalena Chociej

Jak zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
Zaczęło się tak naprawdę od tego, że grałem w piłkę nożną. Zawsze to była moja zajawka numer jeden. Rap egzystował gdzieś obok, ale postrzegałem go tylko jako słuchacz. Kiedyś na jednym z obozów poznałem Daniela, ziomka, który tak naprawdę mnie w to wszystko wkręcił. Powoli wyklarował się pomysł spróbowania swoich sił z kartką i tekstem. Pierwsze zwrotki, kawałki to była tragedia. Trwałem w nieświadomości kierunku, w którym powinienem pójść. Do wszystkiego dochodziłem sam, metodą prób i błędów.

W jakiś sposób udało Ci się wybić?

Przypadkiem okazało się, że znajomy znajomego się tym zajmuje, w pewnym momencie po prostu dał mi szansę, za co jestem mu bardzo wdzięczny. Nawet takie drobiazgi jak udostępnienie domowego studia miały niesamowite znaczenie. Jednak na początku nikt nie brał mnie poważnie, szacunek trzeba zdobyć.

Czy miałeś na początku jakiś wzorzec, który Cię inspirował?

Miałem ich wiele, od polskiej sceny po tę zza oceanu. Wzorce zmieniały się razem z muzyką, którą robię. Abstrahując od tego, co O.S.T.R robi teraz, pierwsza płyta, którą przesłuchałem świadomie, była Jazzurekcja. Wtedy miałem bardzo wąski horyzont, jeśli chodzi o rap. Nie zdawałem sobie nawet sprawy z tego, że istnieje coś takiego jak podziemie. A to tam trzeba szukać prawdziwego rapu, tworzonego z pasji.

Czy sądzisz, że można dobrze rapować, nie mając talentu, można się tego nauczyć?

Uważam, że do wszystkiego można dojść, jeśli się tego naprawdę mocno chce. To jest kwestia pasji i zajawki, którą albo się w sobie ma, albo nie. No i oczywiście potrzebna jest konsekwencja w tym, co się robi.

Zgodzisz się ze stwierdzeniem, że rap to pewnego rodzaju poezja uliczna? Czy tylko ukazanie swojego punktu widzenia na świat?

Wydaję mi się, że oba stwierdzenia są bardzo bliskie prawdy. Rap daje nieograniczone możliwości. Można napisać o wszystkim. Z jednym zastrzeżeniem. Rap musi być prawdziwy. Jest to w jakiś sposób odbicie rzeczywistości. Dlatego nigdy nie trafiały do mnie zwrotki o łańcuchach i samochodach.
Rap pochodzi z ulicy i to jest swego rodzaju naleciałość, która pozwala mu być brutalnie realistycznym. Jednocześnie pozwala wyrazić swoje poglądy, zamanifestować swój punkt widzenia na różne sprawy.

Czy Twoje utwory są buntem, manifestem? Rapujesz również o Twoim życiu. O czym powinno się mówić, a czego nie poruszać? Gdzie jest ta granica?

Jedyną granicą jest wyobraźnia. Przeciwko niczemu się nie buntuję, po prostu mówię, co myślę. Piszę o wszystkim, co mnie otacza, co na mnie wpływa. Przelewam na kartki to, co czuję, pozbywam się złych emocji lub opowiadam o tych lepszych. Zawsze w jakiś sposób tekst odnosi się do mojego życia. Muzyka i to, jak żyję, to rzeczy nieodłączne. Nie czuję potrzeby kreowania się na kogoś, kim nie jestem, ani ubarwiania życia, po prostu mówię, jak jest.

Wielu ludzi nie słucha rapu, bo uważa, że jest zbyt wulgarny. Rap bez wulgaryzmów ma słabszy przekaz?

"Wulgaryzmy" są obecne wszędzie, tylko nie w tak oczywistej formie. Można je usłyszeć w co drugim radiowym kawałku. Tyle że nie są użyte w naszym ojczystym języku, co sprawia, że nie rażą. Czysta hipokryzja. Z drugiej strony każdy z nas przeklina w życiu codziennym. Jeżeli rap jest muzyką dnia codziennego, to dlaczego mamy to rozdzielać? Podawać życie w złagodzonej, wymuskanej formie?

Mówisz, że rap to muzyka dnia codziennego. Na co dzień studiujesz na politechnice, to są dwa różne światy. Jak Ci się udaje pogodzić tę pasję ze studiowaniem na uczelni?
Oddzielam pasję od "pracy". Z góry zakładam, że muzyka nie da mi nigdy utrzymania. Dlatego studiuję. Niestety, takie są realia, niesamowicie trudno jest połączyć pracę i pasję. Polski rynek muzyczny nie oferuje zbyt wielu szans wybicia się. Zresztą tak naprawdę nie robię muzyki w tym celu. Robię to, co lubię i sprawia mi to satysfakcję. Zawsze mnie cieszy, kiedy moja muzyka trafia do ludzi, chciałbym mieć jak największe grono odbiorców i to najlepiej tych świadomych.

Teksty piszesz Ty, ale muzykę pomagają Ci tworzyć też inni wykonawcy. To Ty ich znalazłeś, czy oni Ciebie?

Część z tego była dziełem przypadku, część odnalazłem ja i zaprosiłem do współpracy. W różnych dziwnych okolicznościach ta współpraca była nawiązywana. Wspólnie grane koncerty, nagrane kawałki lub po prostu wzajemna pomoc.

Na koncertach, które grałeś m.in. w Mechaniku, Uchu czy Parlamencie, musisz się uzewnętrzniać przed ludźmi. Sprawia Ci to trudność?

Nigdy. Wiem, co gram, jestem pewien swego. Dużo większy problem od zawsze sprawiało mi nawijanie "na wolno", czyli freestyle. Nie wiem, od czego to zależy, ale znacznie lepiej odnajduję się w studiu niż na cypherze.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki