Wersja wydarzeń 32-latka różni się od relacji policjantów.
- Szedłem ulicą z dwoma kolegami i krzyknąłem do przechodzących - "Szczęśliwego Nowego Roku" - opowiada Pekrun. - Podszedł do mnie mężczyzna i złapał mnie za szyję. Odepchnąłem go, a on wyciągnął policyjną odznakę i zadzwonił po posiłki.
Interweniującym mężczyzną okazał się komendant kwidzyńskiej policji - mł. insp. Józef Kowalik, który przybyłemu patrolowi kazał zabrać Pekruna i jego kolegę na komendę.
- Na komendzie jako pierwszy wszedłem do pokoju, gdzie stoi alkotest - mówi Jarosław Pekrun. - Ledwie wszedłem, a kilku policjantów zaczęło mnie bić pałkami tak długo, aż straciłem przytomność .
Kwidzynianin opowiada, że gdy się ocknął, nie był w stanie zatamować krwotoku z głowy. Poprosił policjantów, by wezwali karetkę pogotowia. Ci mieli odpowiedzieć: "Bierz swojego kolegę i wyp... stąd".
- Nie zgodziłem się na to - mówi kolega 32-latka, który wraz z nim został przywieziony na komisariat. - Jarek był w fatalnym stanie, nie chciałem brać odpowiedzialności za jego zdrowie. Dostałem mandat 500 złotych, do dzisiaj nie wiem za co.
Ostatecznie policjanci zdecydowali się wezwać karetkę i mężczyzna trafił do szpitala, gdzie zszyto mu głowę.
Komendant kwidzyńskiej policji opowiedział nam inną wersję wydarzeń. Twierdzi, że widział bójkę pomiędzy młodymi mężczyznami i poszedł ich rozdzielić. Przyznaje, że doszło do spięcia z jednym z nich. Twierdzi, że był wyzywany.
- Nie byłem świadkiem tego, co działo się później. Policjanci przekazali mi, że jeden z zatrzymanych zatoczył się i uderzył głową o futrynę drzwi. Nie można mu było zatamować krwi, więc wezwano karetkę - mówi Józef Kowalik. - Nie wierzę, że policjanci kogoś pobili. Po nagłośnieniu wydarzeń z Prabut [policjanci z tamtejszego komisariatu podejrzewani są o pobicie kilku osób - dop. red. ] do znudzenia powtarzam, żeby wszyscy działali zgodnie z prawem i pracowali nad poprawą wizerunku policji - dodaje inspektor.
U Jarosława Pekruna stwierdzono m.in. wstrząśnienie mózgu. Ma posiniaczony lewy bok pleców, na głowie zaszytą, kilkucentymetrową ranę i ślady po rozbitym łuku brwiowym.
- Sprawy nie odpuszczę - mówi Jarosław Pekrun. - Moja żona już gromadzi dokumenty. Po wyjściu ze szpitala złożę do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?