W ratowanie zakładu, który zgodnie z decyzją urzędników z Brukseli i postanowieniami ustawy kompensacyjnej do31 maja powinien zakończyć swoją działalność, zaangażował się też prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. Wysłał on list do premiera Donalda Tuska z prośbą o podjęcie kolejnych rokowań z przedstawicielami KE, aby termin ten przedłużyć. Uzasadnieniem dla zmiękczenia stanowiska KE miałby stać się kryzys gospodarczy.
Jak udało nam się ustalić, na temat przenosin kontraktów na samochodowce z Wietnamu i Korei Południowej do Gdyni toczą się już rozmowy pomiędzy Rami Ungarem a właścicielem gdyńskiego zakładu, czyli Agencją Rozwoju Przemysłu SA. W sprawę zaangażowane jest ponadto Ministerstwo Gospodarki. Na pertraktacje te z nadzieją patrzą pracownicy stoczni.
- Nie jest tajemnicą, że Rami Ungar i towarzystwa klasyfikacyjne mają spore zastrzeżenia do samochodowców budowanych w Wietnamie - mówi Jerzy Miotke, wiceprzewodniczący Rady Miasta Gdyni, oddelegowany przez gdyński samorząd do pilotowania sprawy Stoczni Gdynia. - Na co dzień pracuję w stoczni, więc sprawa jest mi dobrze znana. Azjaci po prostu nie radzą sobie technologicznie z problemem, poszycia kadłubów trzeba więc uzupełniać, statek jest wtedy cięższy i może zabrać na pokład mniej samochodów. Dlatego Ungar chce przynajmniej część z ośmiu azjatyckich zleceń przenieść do Gdyni. Aby było to możliwe, trzeba jednak powołać nowy podmiot gospodarczy, który nie byłby objęty embargiem ustawy kompensacyjnej.
O sprawie słyszał też Dariusz Adamski, przewodniczący Komisji Międzyzakładowej NSZZ Solidarność Stoczni Gdynia SA.
- Zarząd stoczni wykonuje obecnie analizy, czy przejęcie kontraktów z Azji byłoby rentowne - mówi Adamski. - To jednak bardzo prawdopodobne, bo ceny dostaw urządzeń spadły o 40 procent, z kolei mocno podrożał dolar. Przeniesienie kontraktów byłoby dobrym rozwiązaniem, bo samochodowce, zamawiane seryjnie przez Ungara, wykonujemy z zamkniętymi oczami. KE zabroniła nam co prawda kontraktować nowych statków, ale nikt nie powiedział, że w ogóle nie możemy dalej budować. Można też ubiegać się o czasowe zawieszenie embarga. Tylko wtedy jeśli w stoczni będą dalej budowane statki będzie ona atrakcyjna dla inwestorów.
Kilka lat temu Ungar chciał kupić gdyński zakład. Nie porozumiał się jednak z rządem i zrezygnował. Nie wiadomo, czy izraelski armator wróci do koncepcji kupna stoczni.
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?