Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Dadej, prezes Fundacji Trzeba Marzyć, wyruszył w święta w samotny marsz brzegiem Bałtyku FOTO

Irena Łaszyn
Rafał Dadej, prezes Fundacji Trzeba Marzyć, wyruszył ze Świnoujścia
Rafał Dadej, prezes Fundacji Trzeba Marzyć, wyruszył ze Świnoujścia FB Fundacji Trzeba Marzyć
Rafał Dadej, prezes Fundacji Trzeba Marzyć, chce przejść brzegiem morza, od Świnoujścia do Piasków, by zebrać pieniądze dla ciężko chorych dzieci i pomóc im spełnić marzenia.

Aktualizacja, piątek (26 grudnia), godz. 14
- Przygotowywany miesiącami projekt Piaskiem w raka, czas zacząć - napisał do redakcji "Dziennika Bałtyckiego" Rafał Dadej. - Jestem już na granicy w Świnoujściu i pożegnany przez Straż Graniczną ruszam. Do pokonania ponad 500 km. Tylko plaża, namiot i morze. No i piasek, bo piaskiem w raka...

Marsz Rafała Dadeja można śledzić na facebookowym profilu Fundacji Trzeba Marzyć

****
Wyruszy w święta Bożego Narodzenia. Najpierw pociągiem z Gdyni do Szczecina, by 26 grudnia znaleźć się na plaży w Świnoujściu. Tam skieruje się na wschód, żeby przejść całe polskie wybrzeże, od granicy do granicy. Trasa liczy, w zależności od przeszkód na drodze, 520 - 550 kilometrów. Każdego dnia trzeba pokonać przynajmniej 35, żeby przed 11 stycznia dotrzeć do mety.

Czytaj też: Bóg nie lubi fajtłap - rozmowa z Rafałem Dadejem z Fundacji Trzeba Marzyć

- Tego dnia gra Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, z którą nie zamierzam rywalizować - tłumaczy Rafał Dadej. - Z Owsiakiem przegrałbym z kretesem, a ja muszę zebrać pieniądze na spełnianie marzeń. Wciąż szukam sponsora, który te kilometry ode mnie "kupi".

Wymyślił, że wyceni jeden kilometr na 10 złotych. Tak, żeby każdy z nas mógł tę kwotę wpłacić na konto fundacji. Im więcej pieniędzy, tym więcej uradowanych dzieci. Kim są podopieczni Fundacji Trzeba Marzyć? To głównie pacjenci Kliniki Hematologii i Onkologii UCK w Gdańsku

Kim jest Rafał Dadej? To menedżer w dużej firmie, który "po godzinach" przemienia się w wolontariusza. Czasem jeździ na motocyklu w stroju Mikołaja, czasem odwiedza szpitalne oddziały, czasem buduje chorym dzieciom zjeżdżalnie i place zabaw, czasem organizuje dla nich bale. Ale przeważnie - wraz z innymi wolontariuszami - pomaga spełniać marzenia.
Marzenia bywają nieprzewidywalne. Jedno dziecko chce różowy laptop, drugie - zagrać w popularnym serialu, trzecie - polecieć do Disneylandu albo popływać z delfinami. Takie wyprawy są kosztowne.
Niektórzy więc pytają: A nie lepiej kupić jakieś leki albo sprzęt rehabilitacyjny, zamiast wydawać pieniądze na wyjazd do Turcji czy Rzymu? W takich sytuacjach Rafał Dadej odpowiada: - Instytucji, które pomagają w leczeniu i rehabilitacji, jest dużo. A my robimy coś więcej - dajemy nadzieję, bo pomagamy spełniać marzenia. Dziecko myśli - skoro można spotkać gwiazdę albo pływać z delfinami, to i wyzdrowieć można. Zresztą każda odskocznia od cierpienia, zarówno dla rodziców, jak i dzieci, stanowi dodatkowy oręż w walce z chorobą.

Fundacja istnieje od ośmiu lat, w tym czasie spełniła ponad 500 marzeń. Najtrudniejsze do spełnienia, jak twierdzi pan Rafał, wydawało się marzenie 17-letniej Kingi.

Kinga miała raka mózgu i najbardziej ze wszystkiego chciała się spotkać z papieżem. Niestety, stan jej zdrowia nie pozwalał na wyjazd do Rzymu. Dlatego w lipcu tego roku wolontariusze wystosowali do papieża Franciszka prośbę o błogosławieństwo dla Kingi. Dzięki życzliwym ludziom i pewnemu portalowi społecznościowemu informacja dotarła do Ojca Świętego błyskawicznie. I on w intencji chorej dziewczynki odprawił mszę, a potem napisał do niej osobisty list. Przesłał go pod adres fundacji. List, który "wyszedł spod ręki Franciszka", jak określiła to Kinga, miał dla niej niewymierną wartość. Pomagał w cierpieniu. Kinga odeszła kilka tygodni temu.
Rafał Dadej zapewnia, że wyprawy się nie boi. Nawet spania pod namiotem w środku zimy, co niektórych przyprawia o dreszcze.
- Namiot daje niezależność i stanowi pewne wyzwanie o tej porze roku - zauważa pan Rafał. - Zdaje się, że żaden z bałtyckich długodystansowców nie korzystał z takiej formy noclegu.

Podkreśla, że jest osobą aktywną, chodzi po górach, wspina się, pływa, nurkuje, trenuje kolarstwo górskie, a od roku również bieganie. Ma 39 lat, dwoje dzieci, ale trudno mu usiedzieć w miejscu. Brzegiem morza zimą też już szedł, ale to były krótsze odcinki. Pomyślał więc, że kiedyś musi przejść całość. Połączyć przyjemne z pożytecznym.

- Nie chciałbym żadnego miejsca omijać - wyjawia. - Dlatego wystąpiłem o zgodę na przejście plażą na terenie ośrodka prezydenckiego w Juracie. Podobno jest szansa, że ją otrzymam. Byłby to pierwszy przemarsz na tym odcinku.
Kosę helską zamierza przejść w dwie strony, by odcinek był dłuższy, a kilometrów "do kupienia" więcej. Ale przejście przez Trójmiasto trochę uprości.

- Zamiast obchodzić centrum i przekraczać Wisłę dopiero w Kiezmarku, chciałbym - dzięki uprzejmości GIK - skorzystać z nowego tunelu pod Martwą Wisłą, dojść do Górek Zachodnich i Sobieszewa. Na drugą stronę Wisły Śmiałej i Przekopu Wisły (zimą prom w Świbnie nie kursuje) przetransportowałyby mnie statki SAR.

O tym, że dotarł do granicy z Rosją, zaświadczy Straż Graniczna, która od początku zamierza go dyskretnie obserwować.
W Trójmieście planuje być 6 stycznia. I namówić w tym dniu bliższych i dalszych znajomych na wspólny spacer. Liczy na wolontariuszy z fundacji, zawodników Trefla, ratowników WOPR z Gdyni i Sopotu, z którymi w każdą niedzielę ćwiczy i kąpie się w morzu. Namawia do przyłączenia się zwyczajnych mieszkańców.

Niektórzy go pytają, po co mu to wszystko. Po co się tak męczyć, żyć w ciągłym biegu, kosztem wygodnego życia i snu? - Głównie dlatego, że warci jesteśmy tyle, ile dajemy innym - odpowiada. - Ja może wiele nie daję, ale otrzymałem dar organizacji i zachęcania ludzi do działań. Uważam, że mam moralny obowiązek wykorzystania tego nie tylko dla siebie.
Lubi stawiać sobie kolejne poprzeczki i lubi się z nimi mierzyć.

- Jeśli przy okazji można przygotować ciekawą akcję i mieć kolejny cel, którym się żyje po wyjściu z pracy, to jest to fantastyczne uczucie - zapewnia. - Dla takich chwil człowiek chce codziennie jeszcze wcześniej wstawać. Ostatniego maila wysłał przed trzecią w nocy. Wstał, jak zwykle, o 6.10. Twierdzi, że gdy człowiek ma przed sobą cel, to lubi skracać noce do niezbędnego minimum.

Akcję "Piaskiem w raka" "Dziennik Bałtycki" objął patronatem medialnym.
Jeśli chcesz pomóc spełnić marzenie chorego dziecka, wystarczy, że wpłacisz przynajmniej 10 zł na konto Fundacji Trzeba Marzyć. Tyle bowiem "kosztuje" kilometr samotnego marszu ze Świnoujścia do Piasków, w który uda się prezes fundacji Rafał Dadej. Te pieniądze zostaną przeznaczone na realizację marzeń podopiecznych fundacji. Nr konta PKO BP SA: 56 1020 1853 0000 9902 0096 4049. NIP 5851426428
KRS 0000263459

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki