Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Borys Borkowski z Tczewa fotografuje opuszczone budowle, fabryki, ruiny. Odwiedził m.in. Czarnobylską Strefę Wykluczenia [ZDJĘCIA]

katarzyna paszkowska
katarzyna paszkowska
fot. Rafał Borys Borkowski
Co może być ekscytującego w ruinach, opuszczonych budowlach, fabrykach... Patrząc na to z boku, niemal każdy powiedziałby, że nic albo prawie nic. Czy tak jest faktycznie? Rafał Borys Borkowski z Tczewa właśnie takie miejsca sobie upodobał. Jego pasja to eksploracje. A wszystko zaczęło się od wybuchu reaktora w Czarnobylu, a dokładniej - od rocznicy tego wydarzenia...

- Pasja z eksploracją, a dokładniej z URBEX (Urban Ex-ploration) pojawiła się od czasu... 25. rocznicy wybuchu reaktora w Czarnobylu - wspomina pan Rafał. - Zainteresowałem się tematem tej największej katastrofy nuklearnej w historii. Jednym tchem przeczytałem książkę Swiatłany Aleksijewicz „Krzyk Czarnobyla” i wtedy już wiedziałem, że chcę tam pojechać.

Na realizację swoich marzeń tczewianin musiał poczekać do 2016 roku. Kolejną wyprawę w to miejsce „zaliczył” rok później.

- Od tamtego czasu żyję tym tematem aż do dziś - mówi eksplorator. - Czarnobylska Strefa Wykluczenia (zwana ZONĄ) była moim pierwszym URBEXem, podczas którego zacząłem przygodę z fotografią tego typu miejsc.

Do niedawna można było w tej świątyni kręcić filmy grozy, teraz kościół odzyska dawny blask?

Opuszczony kościół z trumną w Grzymałkowie straszy już pół w...

Zapytany o pierwszą w pełni „autorską” eksplorację, przyznał, że jej miejscem było opuszczone miasto Prypeć leżące w bliskim sąsiedztwie elektrowni jądrowej Czarnobyl.

To jednocześnie najbliższa mężczyźnie eksploracja, chociaż - jak mówi -takich było kilka. Wróćmy jednak do tej pierwszej, która mocno zapadła mu w pamięć.

- Miasto wielkości Tczewa, z którego dosłownie „wyssało” ludzi - wspomina. - Te porzucone szkoły, żłobki, przedszkola, mieszkania, w których walają się zeszyty z zapiskami z dnia katastrofy... To było absolutnie przejmujące. I cały czas miałem w pamięci powieść Aleksiejewicz - fragment, gdy wchodzisz do mieszkania głównych bohaterów... Poczułem ciary na plecach... To było naprawdę mocne przeżycie - dodaje.

Prypeć (bo tak nazywa się najsłynniejsze opuszczone miasto na świecie) ma kilka przejmujących swą historią miejsc. - Niewątpliwie najbardziej przerażającym z tych miejsc są podziemia szpitala nr 126, gdzie znajdują się porzucone kombinezony i ubrania osobiste strażaków, którzy jako pierwsi przybyli na miejsce katastrofy - opowiada tczewianin. - Już idąc podziemnymi korytarzami w stronę tego miejsca, widzialem, że dozymetr szaleje, ale przecież to miejsce jest jednym z głównych wątków powieści Aleksiejewicz „Czarnobylska Modlitwa”. Gdy tam dotarłem i zobaczyłem to miejsce, przeszył mnie po raz kolejny przeszywający dreszcz i straszny ból głowy. Akurat ból głowy był chyba efektem bardzo wysokiej dawki promieniowania, która dawała znać o sobie - dodaje nasz rozmówca.

Kolejnym zapadającym w pamięć miejscem była remiza straży pożarnej i pobliski blok mieszkalny. - Wiedziałem, że ostatni wyjazd z tej remizy był naprawdę ostatnim wyjazdem tych strażaków w… ich życiu, tak krótkim życiu - wspomina poruszony pan Rafał. - Rodziny, które jeszcze spały tamtej nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku, nie zdawały sobie sprawy, co strasznego się wydarzyło i jaki to będzie miało wpływ na ich los.

Eksplorator mocno zapamiętał też wyprawę do Zakładów Przemysłowych „Jupiter”, które według oficjalnych informacji zajmowały się produkcją sprzętu RTV, a nieoficjalnie… przerobem plutonu z pobliskiej elektrowni atomowej w Czarnobylu.

- Zakłady działały jeszcze do 2002 roku i były najbardziej strzeżonym obiektem w strefie, a zalane piwnice zawierają skrzynie z szarym proszkiem o ekstremalnie wysokiej dawce promieniowania - zauważa tczewianin. - Nie można też pominąć „Mostu śmierci”, gdzie mieszkańcy Prypeci w nocy i nad ranem obserwowali słup „tęczy” znad palącego się reaktora. Swoją nazwę zawdzięcza temu, że znaczna większość tych oglądających przyjęła śmiertelną dawkę promieniowania…

Pan Rafał wspomina też wesołe miasteczko z ogromnym kołem widokowym, które nigdy nie zostało uruchomione, bo przygotowano je na obchody 1 maja…

Jednak nie tylko zagraniczne eksploracje interesowały pana Rafała.

- Równolegle z „Czarnobylem” zainteresowany byłem tematem polskiej elektrowni jądrowej (tak, w Polsce prawie wybudowaliśmy elektrownię atomową! - podkreśla) w Żarnowcu, gdzie na obszarze kilku tysięcy hektarów rozciąga się postapokaliptyczny krajobraz porzuconej największej budowy schyłku PRL. To był mój polski „Czarnobyl”, gdzie zacząłem szlifować swój fotograficzny dorobek, a jest tam co fotografować.

Czy swojej pasji Rafał Bo-rys Borkowski oddaje się samotnie? - Nie, dzisiaj w dobie Internetu i szybkiej wymiany informacji można bez problemu nawiązać współpracę z zainteresowanymi wspólnym tematem - zauważa tczewianin. - Tym ówcześnie wspólnym tematem została porzucona budowa EJ Żarnowiec - dziś współredaguję stronę internetową www.ejzarnowiec.pl, na którą serdecznie zapraszam zainteresowanych eksploracjami. Na wyprawy (URBEX) zawsze wybieramy się w grupie - jest nas kilka osób zrzeszonych w grupie. To bardzo ważne ze względu na niebezpieczeństwo związane ze stanem budynków lub „ubytków” pod nogami...

Do połowy lat 90. w willi mieścił się oddział psychiatryczny Szpitala Marynarki Wojennej w Gdańsku. Choć pacjenci opuścili willę, pozostało w niej wyposażenie, sprzęt medyczny i dokumenty. Trójmiejscy graficiarze dodatkowo ozdobili ściany psychodelicznymi rysunkami potęgującymi upiorne wrażenie. Opuszczony gdański „psychiatryk” szybko zyskał miano miejsca przerażającego, przeklętego i nawiedzonego.

Dom Freddiego Kruegera w Gdańsku? W tej przerażającej willi ...

Obecnie efekty dotychczasowych działań pana Rafała można obserwować, od-wiedzając jego najmłodsze “dziecko” - stronę www.urbexpomorze.pl gdzie wreszcie w jednym miejscu zamieszcza relacje ze swoich eksploracji.

Każda pasja okupiona jest licznymi wyzwaniami. Nie inaczej jest w przypadku oddawania się eksploracjom. - Najtrudniejsze jest: zdobycie pozwolenia na wejście do obiektów, stan techniczny, pogoda, zbyt szybko zapadający zmrok, ale najbardziej dokucza brak zrozumienia wśród niektórych... Zazwyczaj traktują gościa z aparatem w opuszczonej fabryce czy budynku jak intruza albo co gorsza złodzieja czy wandala - wymienia eksplorator. - No cóż, trzeba wtedy posłużyć się urokiem osobistym albo sztuką negocjacji...

Czy w Tczewie, w powiecie, czy też nieco szerszym terenie znajduje się coś, co mogłoby zainteresować eksploratora? - W pobliżu Tczewa choćby ogromny PGR pod Pelplinem czy ośrodki wypoczynkowe na Kaszubach - uważa. - Zresztą, w każdym mieście jest jakiś opuszczony obiekt czy fabryka z tamtej epoki, a to najwdzięczniejszy obraz dla aparatu. Pod Tczewem jest kilka ciekawych miejsc (młyny, spichlerze, PGR-y, fabryki, kotłownie), nie podaję szczegółowych miejsc, bo niestety wandale też tam jeżdżą - dodaje eksplorator.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak Disney wzbogacił przez lata swoje portfolio?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki