Gdyńscy zorganizowali akcję, w ramach której znani i lubiani gdynianie mówili o tym, dlaczego warto, a wręcz trzeba zaangażować się w głosowanie. Byli też uwieczniani na zdjęciach. Jedną z takich osób był Kamil Góral, miejski radny, przewodniczący Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. W planie: sesja na Babich Dołach, potem na Oksywiu. I była! Z kocią niespodzianką po drodze.
Oksi prosto z drzewa
Kamil Góral wraz z fotografką Aliną Żemojdzin w drodze na bulwar na Oksywiu wypatrzyli na drzewie małego kota. Przez chwilę radny miał dylemat, czy wzywać straż do pomocy, czy samemu wchodzić na drzewo. Stanęło na tym drugim.
- To było przy wąwozie, gdzie straż pożarna i tak nie dojechałaby wozem. Na tyle sobie ufam, jeśli chodzi o możliwości fizyczne, że postanowiłem spróbować. Po wielu drzewach od dzieciaka już w życiu chodziłem, więc można powiedzieć, że miałem wprawę. Oczywiście miałem pewne obawy, bo akurat to wcale łatwym drzewem nie było. Gdybym jednak ocenił, że nie dam rady, to nie wygłupiałbym się i wezwał pomoc. Bo nie wchodziło w grę, by tego kota tam zostawić - mówi Kamil Góral. I opowiada, że o ile problemem nie było samo wejście na drzewo, to pojawiły się one ze ściągnięciem kota, który kurczowo pazurkami trzymał się gałęzi, w dodatku tych najwyższych.
Po udanej akcji kot wziął udział w zaplanowanej wcześniej z radnym sesji zdjęciowej. I „wygrał internet” - zdjęcie miało rekordową ilość odsłon.
Góral prywatnie sam jest właścicielem kota - też znajdy. I jak mówi, „urzęduje z tymi zwierzętami od maleńkości”. Ale drugiego wziąć nie mógł.
I tu z odsieczą przyszła pani fotograf, która ściągniętego z drzewa kota postanowiła przygarnąć do siebie.
- Kotek ma się świetnie! Jest zadowolony, szybko się zadomowił. Mruczy głośno, przychodzi do mnie spać. Nazwałam go Oksi, od Oksywia, gdzie został znaleziony - mówi Alina Żemojdzin. I zwraca uwagę na obuwie, w jakim radny Kamil Góral wspinał się na drzewo - mokasyny, kompletnie do wspinaczek się nienadające. - Trudno było mu zejść. Ostatecznie kot wylądował na mojej głowie, nad którą miałam rozłożoną bluzę, by go złapać - opowiada.
Brzmi jak ustawka? Nic bardziej mylnego. Choć, jak przyznaje radny Góral, pojawiają się takie opinie, że kot na drzewo został wrzucony specjalnie, by wokół akcji promującej budżet obywatelski narobić szumu.
- Historia jest jak najbardziej prawdziwa! - zapewnia Góral.
Szczęściarz uratowany z Nogatu trafił pod opiekę psiego terapeuty
Bąbel u wojewody
Nie tylko gdyńscy samorządowcy ratują bezbronne zwierzątka.
Wrażliwość na kłopoty milusińskich nieobca jest nawet wysokim przedstawicielom administracji rządowej, którzy dwa tygodnie temu zaopiekowali się psem. - Przybłąkał się we wtorek. Został na noc w dyżurce Centrum Zarządzania Kryzysowego Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego. Pełna micha i serdeczność urzędników spowodowały, że poczuł się jak w domu. Mały, kudłaty i przesympatyczny psiak - jak miało się okazać - ma na imię Bąbel - relacjonują pracownicy wojewody Dariusza Drelicha.
Urzędnicza przygoda czworonoga zakończyła się happy endem. Dzięki wszczepionemu psiakowi czipowi bardzo szybko udało się dotrzeć do pana Jacka - właściciela, który szukał go całą noc. Okazało się, że Bąbel zaginął przy zamieszaniu związanym z remontem mieszkania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?