Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rada NFZ w liście do premiera Tuska - szpitale na Pomorzu selekcjonują pacjentów

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
W szpitalach na Pomorzu dochodzi do selekcji chorych - alarmują naukowcy z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Szpitale niepubliczne na kontrakcie z NFZ przyjmują na operacje pacjentów młodych, ogólnie zdrowych, bo na nich mogą zarobić. Ludzi starych, przewlekle chorych, za których leczenie NFZ płaci "symbolicznie", leczą szpitale publiczne, popadając przez to w coraz większe długi. Na prośbę Ryszarda Dubieli, szefa społecznej rady pomorskiego NFZ, prof. Janusz Moryś, rektor GUMed-u zlecił opracowanie raportu w tej sprawie zespołowi specjalistów z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego.

- Sygnały świadczące o praktykach stosowanych przez placówki niepubliczne, od dawna docierały do rady pomorskiego NFZ od pacjentów, a także lekarzy - skarży się Ryszard Dubiela. Rada nie miała jednak narzędzi, by to zweryfikować. Zwróciła się więc o pomoc do naukowców z GUMed-u. Udostępniła im sprawozdania pomorskiego NFZ z działalności szpitali za osiem miesięcy 2011 roku, w których jest nawet taka rubryka jak średni wiek pacjenta. Naukowcy wzięli pod lupę medycynę ratunkową, zabiegi z zakresu okulistyki, kardiologii, kardiochirurgii oraz ortopedii. Nie chcą jednak ujawniać danych świadczeniodawców, którym się przyglądali. Analiza zakresów świadczeń na oddziałach internistycznych, neurologicznych, chorób płuc, chirurgii ogólnej czy pediatrii okazała się niemożliwa, bo są one na tyle nierentowne, że niepubliczne placówki w ogóle się nimi nie interesują.

Czytaj także: Pomorze: Szpitale nie chcą podpisać aneksów z NFZ

- Podobnie żaden z prywatnych podmiotów działających na Pomorzu w obszarze szpitalnym nie podpisał z NFZ kontraktu na szpitalny oddział ratunkowy, czyli tzw. SOR - tłumaczy Tadeusz Jędrzejczyk, zastępca dyrektora ds. medycznych UCK. I nie ma się co dziwić - taki oddział to gwóźdź do trumny każdego szpitala. Dla przykładu kliniczny oddział ratunkowy w CMI ma dobowy ryczałt taki, jak szpital w Kartuzach. Przyjmuje zaś kilka razy więcej pacjentów i to tzw. ciężkich, czyli wymagających wielu badań, co generuje koszty.

Szpital, który ma SOR, nie może odmówić pomocy żadnemu choremu, ten, który SOR-u nie ma, przyjmuje tylko "planowych" pacjentów, co umożliwia mu selekcję. W odruchu rozpaczy SOR-u pozbył się niedawno jeden ze szpitali resortowych, nie wyklucza tego również szpital uniwersytecki, nie wiadomo tylko, kto wtedy będzie ratował życie mieszkańców trójmiejskiej aglomeracji.

Czytaj także: Na Pomorzu coraz trudniej się leczyć. Algorytm uderza w chorych

Selekcji podlegają też pacjenci z zaćmą. Prywatna okulistka w ramach kontraktu z NFZ operuje zaćmy proste i łatwe, a pacjenci, którym po takim zabiegu grożą powikłania (a więc ich leczenie jest droższe), kierowani są do szpitali publicznych. Ich pobyt na oddziale się wydłuża, pozostali chorzy czekają więc w długich kolejkach. Placówki niepubliczne wykonują zaledwie 5 procedur okulistycznych, publiczne - aż 13. Na ponad 1000 zaćm, zoperowanych w jednym z prywatnych oddziałów - jedynie 10 to powikłane.

O przeszczepie rogówki czy operacjach siatkówki oka w niepublicznej placówce w ogóle nie ma mowy.
Również niepubliczna kardiologia nastawiona jest na wysoko wycenione przez NFZ zabiegi ratujące zawałowców z zakresu kardiologii inwazyjnej. Udrażnia się im tętnice, zakłada stent i... wysyła do domu. Pacjent po takim zabiegu leży nie dłużej niż trzy dni, a krótszy pobyt to niższe koszty. W razie powikłań na dalsze leczenie przekazywany jest na oddział kardiologii w szpitalu publicznym. - Preselekacja następuje na etapie kwalifikacji do leczenia w ośrodku komercyjnym, pacjenci w cięższym stanie klinicznym są z niego dyskwalifikowani - dodaje Jędrzejczyk.

Czytaj także: Pomorze: Wojewoda podzieli szpitale na trzy kategorie

Żaden z komercyjnych ośrodków nie zajmuje się też leczeniem niewydolności serca, która jest dziś olbrzymim i narastającym problemem, za to jeden "wyspecjalizował" się w planowych koronarografiach (czyli inwazyjnym badaniu naczyń wieńcowych i serca) i zrezygnował z dyżuru zawałowego, czego pomorski NFZ nie dostrzegł. Według autorów raportu - również z ortopedii niepubliczne oddziały wyjmują same "rodzynki". Wykonują głównie artroskopie, czyli dobrze wycenione przez fundusz zabiegi na stawach (np. kolanowych ), a - dla przykładu - operacyjne zespolenia kończyn, na które marża jest niewielka - trafiają do szpitali publicznych.

- Nie mamy o to pretensji do placówek niepublicznych, bo te zachowują się racjonalnie - zastrzega rektor GUMed-u prof. Janusz Moryś. - Za selekcję pacjentów odpowiada NFZ i obecny system ochrony zdrowia w naszym kraju, który trzeba zmienić. Stąd ten list do premiera.

"Mówią tak od wielu lat" - rozmowę z dr. Andrzejem Sokołowskim, prezesem zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych, przeczytasz w poniedziałkowym, papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego".

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki