Podatek od nieruchomości nie podlega harmonizacji w ramach UE. Nie ma zewnętrznych nacisków i konieczności podporządkowania się Unii, a odpowiedzialność za taką decyzję spada na rząd i posłów. Państwa członkowskie zachowują swobodę polityki fiskalnej i sposób ustalania stawek, o czym świadczą rozbieżności, które dokumentujemy w tabeli: dotyczą one zarówno stawek podatków - ich skala jest szeroko rozpięta, od wartości prawie niezauważalnych w domowych budżetach po stawkę 4-procentową w Singapurze. Ba, w tym ostatnim mieście taka taksa dotyczy tylko mieszkań wykorzystywanych przez właścicieli na własne potrzeby. W przypadku lokali przeznaczonych na wynajem roczny wymiar podatku katastralnego to 10 proc. wartości nieruchomości.
Co by znaczyło – w przeliczeniu na konkretne kwoty – zastosowanie takich stawek w Polsce?
Gdybyśmy, jak Grecy, mieli płacić podatek katastralny w wysokości 0,025 proc. wartości nieruchomości rocznie – dla właściciela mieszkania o wartości 500 tys. zł oznaczałoby to wydatek jednorazowy w wysokości 275 złotych. Przy zastosowaniu stawek z azjatyckiej metropolii – byłoby to 20 tys. w skali roku, a w przypadku mieszkania na wynajem – 50 tys. zł, co oznacza miesięczny haracz w wysokości ponad 4 tys. zł. To ile wynosiłyby koszty wynajmu takiego lokum? Jednak już nawet przy stawce podatku 1 proc. (o takiej w przypadku przymiarek do katastru w ostatnim ćwierćwieczu mówiło się najczęściej) obciążenie wszystkich właścicieli mieszkań i domów wzrosłoby 50-krotnie.
Sprawa podatku katastralnego powraca „na tapetę” od prawie 25 lat
„Właściciele domów i mieszkań mogą spać spokojnie. W najbliższym czasie nie grozi im tzw. podatek katastralny. - Prace nad takim podatkiem nie są prowadzone - zapewnia Ministerstwo Finansów.”
Pasuje, jak znalazł, tyle że to cytat z... marca 2012 roku, kiedy to z rzekomych przymiarek do katastru tłumaczył się ówczesny premier, Donald Tusk. Wówczas pogłoski o wprowadzeniu katastru nasiliły się w związku z apelem wystosowanym do rządu przez radnych z dużych miast. To samorządy są bowiem beneficjentem tego podatku i w związku ze wzrostem obciążeń powróciły wówczas do tej sprawy. Trzeba bowiem przypomnieć, że przymiarki do takiego zeuropeizowania naszego systemu fiskalnego podjęto ponad 20 lat temu. Ustawa o gospodarce nieruchomościami, szczegółowo regulująca kwestię powszechnej taksacji nieruchomości, weszła w życie 21 sierpnia 1997 roku, niebawem więc będzie obchodzić srebrne gody!
Pierwszym krokiem miała być dygitalizacja ksiąg wieczystych, bowiem to w dzisiejszych realiach podstawa sprawnego przeprowadzenia tej rewolucji, gdyby któryś z rządów się na nią zdecydował. Drugim miało być ustalenie stawki podatku. I chyba właśnie ta kwestia sprawiała, że - jak dotychczas - wszystkie gabinety kapitulowały...
Zaczęło się z wysokiej półki: w pierwszych przymiarkach była mowa o 2 procentach, później w przestrzeni medialnej pojawiła się bardziej „ugodowa” - 1 proc. wartości nieruchomości rocznie. O takiej stawce wiele lat temu wspomniał jeden z ówczesnych wiceministrów finansów. Rozpętała się burza, a minister stwierdził, że dziennikarz źle go zrozumiał (jak widać to nie pierwszy raz, gdy brak jasnej wypowiedzi powoduje polityczne komplikacje). Od tamtej pory mówiło się, że stawka podatku katastralnego będzie znacznie niższa niż 1 proc., ale oficjalna wielkość nigdy nie padła, chociaż prace nad tym się toczyły. Prowadził je m.in zespół do spraw Rządowego Programu Rozwoju Zintegrowanego Systemu Informacji o Nieruchomościach, działający w Głównym Urzędzie Geodezji i Kartografii. W 2010 r. w obrębie zespołu powołano nawet podzespoły, ale ten do spraw opodatkowania nieruchomości nie rozpoczął prac analitycznych, bo nie było wytycznych...
Nie chcę dalej ironizować: kataster to taki gorący kartofel, którym przerzucają się politycy od lat. Różnica pomiędzy podatkiem katastralnym, a obowiązującym w Polsce podatkiem od nieruchomości polega na sposobie ich naliczania. W pierwszym przypadku, jak zresztą sama nazwa wskazuje, naliczany jest od wartości katastralnej nieruchomości, w drugim - od jej powierzchni. Stawki różnią się zasadniczo. Wersja katastralna w każdym przypadku wydaje się być zdecydowanie bardziej niekorzystna dla portfeli podatników, a dla większości z nich praktycznie nie do przyjęcia.
- Z najprostszych symulacji wynika, że po wprowadzeniu katastru, przy 1-procentowej stawce, obciążenie podatkiem od posiadanej w kraju nieruchomości wzrosłoby średnio... 50-ciokrotnie - wylicza Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl. - W przypadku skromnych dwóch pokoi o pow. 50 m kw. oznacza to skok stawki podatku z 40-50 zł do około 2,5 tys. zł rocznie. Z kolei właściciel przeciętnego domu jednorodzinnego musiałby wyłożyć zamiast kilkuset złotych nawet 5-10 tys. Dlatego też wszelkie bez wyjątku postulaty wprowadzenia katastru w Polsce opatrzone są zastrzeżeniem o konieczności takich regulacji, aby przeciętny Kowalski ze swym jedynym lokum, służącym własnym potrzebom mieszkaniowym, zbytnio nie ucierpiał.
W obecnych dyskusjach o katastrze mówi się o opodatkowaniu drugiego i kolejnych mieszkań osób inwestujących w nieruchomości.
- Kataster zdecydowanie cywilizuje szeroko pojęty rynek nieruchomości, głównie poprzez uporządkowanie kwestii własnościowych, podniesienie bezpieczeństwa obrotu nieruchomościami, czy wreszcie ograniczenie wolumenu inwestycji spekulacyjnych – mówi Jarosław Jędrzyński, ekspert portalu RynekPierwotny.pl. - A to właśnie one odpowiadają w dużym stopniu za postępującą mieszkaniową drożyznę. Tak było w latach 2006-2008 i tak jest obecnie, gdy część mieszkań kupują spekulanci w celu sprzedaży z zyskiem.
Zaletą tej formy opodatkowania jest też stymulowanie obrotu nieruchomościami, przez co dochodzi do przyśpieszenia zagospodarowania często bardzo atrakcyjnych, a niewykorzystanych zgodnie z przeznaczeniem terenów inwestycyjnych, w przypadku których ujednolicenie w systemie „powierzchniowym” podatku od parceli wartych kilka tysięcy i kilka milionów złotych, to przy tendencji wzrostowej cen nieruchomości silna zachęta do transakcji spekulacyjnych i blokowania działek jako lokaty kapitału. To zjawisko potęguje deficyt gruntów inwestycyjnych, ze wszelkimi tego negatywnymi skutkami, z galopadą cen nowych mieszkań i ich niedostatkiem na czele.
Czy warto kupować dzisiaj mieszkanie?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?