Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przylatuje baba do lekarza: blaski i cienie turystyki medycznej

Dorota Abramowicz
Tomasz Bolt/Polskapresse
Po dramacie Christiny Hedlund, która zapadła w śpiączkę w Gdańsku, Szwedzi ostrzegali przed polskimi szpitalami. Czy udało im się przestraszyć medycznych turystów?

W poniedziałek, 2 sierpnia 2010 roku wielu ludziom zawalił się świat. Głównie Christinie, planującej po ośmiu latach narzeczeństwa małżeństwo. Prezentem ślubnym dla 31-letniej Szwedki był zabieg powiększenia piersi. Christina Hedlund po operacji w Pomorskim Centrum Traumatologii zapadła w śpiączkę, z której do dziś się nie wybudziła.

Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku nadal toczy się proces dwóch pielęgniarek, anestezjologa, chirurga plastycznego i byłego dyrektora szpitala. Grozi im od jednego do trzech (w przypadku pielęgniarek) lat więzienia. Matka Christiny w procesie cywilnym żąda od szpitala, który obecnie nazywa się Copernicus, odszkodowania, zadośćuczynienia i pokrycia kosztów leczenia - w sumie 6 mln zł.

Suma wszystkich kosztów

Proces cywilny wytoczony przez matkę Christiny trwa ponad dwa lata i póki się nie skończy, gdański szpital musi wypłacać byłej pacjentce każdego miesiąca rentę w wysokości 12,5 tys. zł na opiekę, rehabilitację i wyżywienie.
- Nie wiadomo, jak długo potrwa sprawa - mówi mecenas Paweł Sowa, reprezentujący poszkodowaną. - Koszty procesu rosną. Wszystkie dokumenty, a jest ich bardzo dużo, muszą być tłumaczone przez biegłych, co pociąga za sobą opłaty, które mogą się zbliżyć do kilkudziesięciu, a nawet do 100 tysięcy złotych. Trzeba będzie zapłacić też biegłym, którzy będą badać moją klientkę w miejscu pobytu, w Szwecji.

Na razie opłaty pokrywa Skarb Państwa, czyli my - podatnicy. Sąd po ogłoszeniu wyroku może obciążyć nimi albo szpital, albo pozostawić na rachunku Skarbu Pastwa. Jeśli w całości uzna pozew matki Christiny, szpital, będący już samorządową spółką, może popaść w tarapaty finansowe.

Ale są jeszcze inne, trudne do wyliczenia koszty.
Przez wiele miesięcy po zapadnięciu Szwedki w śpiączkę szwedzkie media nagłaśniały informację o tym, co się wydarzyło w Gdańsku. "To zaniedbanie, jakiego można się spodziewać tylko po polskich szpitalach" - alarmował dziennik "Sydsvenskan". Dziennikarze i odpytywani przez nich lekarze ostrzegali przed "medycznym trzecim światem" i radzili amatorom tańszych operacji, by nie ryzykowali zdrowia i życia, jadąc do Polski.

- Publiczny szpital, podejmując się niezgodnie z prawem świadczenia usług komercyjnych, przez swoją amatorszczyznę naraził rynek usług medycznych na wizerunkowe straty - mówi szef dużej prywatnej kliniki. - Chcieli zaoszczędzić na dobrej opiece pielęgniarskiej. Pielęgniarki zatrudnione w publicznej placówce musiały bez dodatkowego wynagrodzenia opiekować się pacjentami komercyjnymi. Gdyby podzielono się zyskami z całym personelem i nie przeciążano go obowiązkami, pewnie nie doszłoby do zaniedbań. Chociaż - dodaje szef kliniki - w tej branży nawet najlepsi nie unikną ryzyka. Jan Kulczyk zmarł nagle w renomowanej szwajcarskiej klinice po teoretycznie bezpiecznym zabiegu. Tam jednak, podejrzewam, zachowano wszelkie dostępne środki ostrożności. I dobrze się ubezpieczono.

Transgraniczna przepuklina

Szwedzkie media dziś już prawie zapomniały o Christinie. Czy zapomnieli o niej także medyczni turyści, szukający szpitali, gdzie można tanio i bezpiecznie wykonać operację serca, urodzić dziecko lub powiększyć piersi?

- Nas sprawa Szwedki praktycznie w ogóle nie dotknęła - twierdzi Waldemar Jagliński, prezes zarządu Clinica Medica z Gdyni. - Co dziesiąty pacjent, który przechodzi u nas zabiegi z dziedziny chirurgii plastycznej, jest obcokrajowcem, głównie z krajów skandynawskich, Wielkiej Brytanii i Rosji, przeważnie z obwodu kaliningradzkiego. Do tego nie mamy do końca danych na temat leczących się tu Polaków mieszkających na stałe za granicą, a posiadających dwa paszporty. Informacje o klinice pacjenci znajdują przeważnie sami w internecie lub trafiają przez pośredników, pobierających za to prowizję. Jesteśmy, oczywiście, odpowiednio ubezpieczeni, wymagamy także, by zatrudnieni u nas lekarze mieli indywidualne ubezpieczenia. To dziś norma i konieczność.

Z ubiegłorocznego raportu, przygotowanego na zlecenie Gdańsk Convention Bureau, wynika, że w 2013 roku zyski turystyki medycznej w Polsce przekroczyły 200 mln euro (218 mln dol.). Pomogły w tym zmienione, w porównaniu z 2010 rokiem, przepisy. Obecnie publiczne szpitale przekształcone w spółki mogą już świadczyć usługi komercyjne. Ponadto Polska wreszcie wprowadziła ustawę o transgranicznej opiece zdrowotnej. Zgodnie z dyrektywą UE, pacjent, który nie może uzyskać szybko pomocy medycznej we własnym kraju, może się zwrócić do placówki w innym kraju UE, a krajowy ubezpieczyciel musi za to zapłacić. Wbrew obawom, że dla polskiej służby zdrowia oznacza to jedynie wyjazdy chorych, do polskich placówek zgłaszają się pacjenci z zagranicy.

- Do nas głównie na operacje żylaków i przepukliny - mówi Waldemar Jagliński. - Płaci albo pacjent, któremu później zwraca koszty odpowiednik naszego NFZ, albo firma ubezpieczeniowa.

Lepiej niż w Anglii?

Na nowym oddziale położniczo-neonatologicznym Clinica Medica , otwartym w Gdyni zaledwie 6 lipca, do końca miesiąca urodziło się 16 dzieci. Z tego piątka nosi obco brzmiące nazwiska.

- Mia jest naszym czwartym dzieckiem - mówi Małgorzata, Polka, żona Francuza. - Poprzednie przychodziły na świat na Gwadelupie, w Paryżu i na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Poród w Gdyni, za który zapłaciła nasza firma ubezpieczeniowa, był wyjątkowo bezpieczny, komfortowy i można go porównać jedynie do moich paryskich doświadczeń.
Poród w Polsce wybierają chętnie rodaczki mieszkające na stałe w Wielkiej Brytanii.

- To nie tylko kwestia bariery językowej czy opieki żyjącej w kraju rodziny - tłumaczy pani Anna, która rodziła pierwsze dziecko w Londynie, a drugie w jednym z trójmiejskich szpitali. - Tam wypisano mnie jeszcze tego samego dnia do domu z córeczką. Tu mogłam dłużej liczyć na pomoc personelu medycznego.

Na prywatne porody w Trójmieście (wcześniej w Swissmedzie, który do końca ub.r. oferował tego typu usługi, a teraz w Clinice Medice) decydują się również Rosjanki z obwodu kaliningradzkiego. Bez protestów płacą 7 tys. zł za poród naturalny lub 8 tys. zł za cesarkę, a ich dzieciom przysługuje rosyjskie obywatelstwo.
Wakacje z dentystą

Aż 32 proc. przyjeżdżających do nas "turystów medycznych" szuka tańszych niż u siebie zabiegów chirurgii plastycznej. Kolejną najbardziej popularną procedurą (9 proc. pacjentów) jest wizyta u stomatologa. Nic w tym dziwnego. Ocenia się, że w Polsce implanty stomatologiczne, wybielanie zębów i zabiegi z zakresu protetyki oraz usługi ortodontyczne mogą być nawet o 60-80 proc. tańsze niż w pozostałych krajach UE.

- W Trójmieście szczególnie aktywnie działają jako pośrednicy nasi rodacy z Anglii - mówi właściciel przychodni stomatologicznej. - Oferują nie tylko kontakt ze stomatologiem, ale także odebranie z lotniska, dowóz do załatwionego wcześniej hotelu, a nawet usługi przewodnika.

Stomatolodzy mówią, że pacjenci z Zachodu są często bardzo zaniedbani, ich zęby wypełnione są głównie plombami z amalgamatu. Na "wakacje z dentystą" obcokrajowiec często zabiera współmałżonka. Para korzysta przez tydzień z porządnego hotelu, zwiedza Pomorze, leczy się i wraca. Koszt wakacji z reguły nie przewyższa ceny samego leczenia w ojczyźnie.
- Problem w tym, że większość pośredników działa w tak zwanej szarej strefie - mówi Jacek Szlinder, właściciel Multidentiki Prodent we Wrzeszczu. - Nie chcą się oficjalnie rejestrować, a to dla nas oznaczać może kłopoty. Inna sprawa: pacjenci zagraniczni, wypełniając kartę, nie zawsze ujawniają swoje choroby. Dużo nerwów i stresu kosztował nas pewien obcokrajowiec, u którego dwukrotnie doszło do odrzucenia implantów. Okazało się, że ukrył chorobę kości, z powodu której nie mógł u siebie załatwić założenia implantów.

Przed nami Turcja

Podczas ubiegłorocznej konferencji "Nowe trendy w turystyce" oceniono, że na samej dyrektywie transgranicznej polskie szpitale mogłyby zarobić nawet 5 mld zł rocznie. Teoretycznie.

Andrzeja Sokołowskiego, prezesa Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych, denerwują opowieści o sukcesach polskiej turystyki medycznej: - Czy pięć lat po sprawie Christiny Hedlund odbiliśmy się od dna? Nie! Polski nie ma w rankingu 20 krajów osiągających największe zyski w turystyce medycznej, żaden z polskich szpitali nie posiada wiodącego w świecie certyfikatu The Join Commission International, który gwarantuje jakość usług. Jego brak utrudnia korzystanie w pełni z europejskiej dyrektywy transgranicznej. W Turcji jest aż 56 szpitali z takim certyfikatem. Tam jednak tematem turystyki medycznej zajęły się władze, u nas wykonuje się ruchy pozorne. Nawet Ukraińcy jeżdżą leczyć się do Izraela i Niemiec, zamiast do Polski, bo tam nikt nie słyszał o naszej ofercie.

By zarobić, trzeba zainwestować. Turcja od 2005 roku zainwestowała w ochronę zdrowia ponad 50 mld dolarów. Jej obywatele mogą się leczyć bezlimitowo w ramach miejscowego NFZ w szpitalach prywatnych, państwo pomogło inwestorom w uzyskaniu kredytów i znalezieniu lokalizacji dla szpitali, udzieliło pomocy w szkoleniach kadry medycznej za granicą i w certyfikacji szpitali. Stworzono zachęty podatkowe dla inwestorów krajowych i zagranicznych. Dzięki temu powstała nowa, dochodowa gałąź gospodarki.

- W 2010 roku do Turcji przyjechało 487 tysięcy turystów medycznych, którzy zostawili 2,4 miliarda dolarów - mówi Andrzej Sokołowski. - W tym roku Turcy oczekują miliona pacjentów z zagranicy i zysków w wysokości 10 miliardów dolarów. Potentat w branży, USA, zarobią w tym roku 500 miliardów dolarów! Przy tym opowieści o polskich 200 milionach euro to żaden powód do chwały.

W tym roku z medycznej turystyki skorzysta na świecie 50 mln osób. Za pięć lat w wyjazdach po zdrowie ma uczestniczyć 100 mln pacjentów, za którymi popłyną miliardy dolarów. Polska ma więc o co walczyć. Jeśli zabierzemy się za to mądrze, nie zaszkodzi nam nawet wypominanie przez konkurentów dramatu pewnej Szwedki, która po zabiegu w Gdańsku zapadła w śpiączkę.
Tak czy inaczej, za błędy popełnione przed pięcioma laty zapłacimy wszyscy.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki