Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przetrwał wojny i pożogi. Uczył wolności. Jest miejscem magicznym. Dziś potrzebuje pomocy. "Świętemu Mikołajowi wali się dom"

Dorota Abramowicz
Przetrwał wojny i pożogi. Uczył wolności. Jest miejscem magicznym. Jednym z najcenniejszych kościołów w Gdańsku. Dziś św. Mikołaj potrzebuje pomocy. Świętemu Mikołajowi wali się dom - piszą gdańscy dominikanie. Widmo katastrofy budowlanej, wiszące nad jednym z najstarszych gdańskich kościołów wstrząsnęło mieszkańcami Trójmiasta. Bo nie jest to zwykły kościół, ale miejsce, które wielu osobom zmieniło życie.

Bazylika św. Mikołaja sprawia wrażenie statecznej budowli. Mury całe, średniowieczne cegły nie wypadają. Tylko zamknięcie ul. Świętojańskiej wskazuje, że dzieje się tu coś niepokojącego.

- Spękania się poszerzają - mówi ojciec Michał Osek, syndyk gdańskiego klasztoru dominikanów. Stoimy w zamkniętej od niespełna miesiąca świątyni, tuż przy rusztowaniu, które służy konstruktorom do oględzin. Żebra sklepienne, gdzie indziej symetrycznie rozczapierzone po suficie, w nawie południowej nierównomiernie gną się na boki. Cisza szumi w uszach, zniknął zapach kadzideł i świec. Jest inaczej. - Po prostu smutno - mówi dominikanin.

Na pobliskim filarze rosną nitki spękań. Na jednym z nich długopisem dominikanie zaznaczyli miejsce, gdzie kiedyś kończyło się pęknięcie i zapisali datę - 15 maja 2018 r. Pół roku wystarczyło, by rysa podeszła kilka centymetrów wyżej. - Proces jest dynamiczny - przyznaje o. Osek.

W maju zakonnicy zauważyli spękania na wieży. W czerwcu przy jednym z filarów nawy południowej pojawiło się zapadlisko. Pierwsza myśl - zapadła się trumna. Nic dziwnego, przed wiekami dominikanie żyli z pochówków w kościele. Pod posadzką leżą zakonnicy, parafianie, kościelni dobrodzieje. Zmarłych chowano także w obrębie klasztoru. Zakonnicy mówią, że często, a to przy poprawianiu bruku, a to przy sadzeniu drzew, znajdowali ludzkie kości. Mają na nie specjalną kryptę, gdzie po badaniach antropologicznych z należnym szacunkiem składają doczesne szczątki.

Jednak po zdjęciu fragmentu zabytkowej posadzki nie znaleziono trumny. Była tam tylko ziemia, lekka, puszysta, przypominająca piasek z piaskownicy. Potem zmartwiła ich jeszcze jedna obserwacja. Pewnego ranka, idąc na jutrznię, zauważyli na posadzce drobiny tynku, które spadły ze sklepień.

O niepokojących sygnałach powiadomili służby konserwatorskie. Wyniki oględzin konserwatorów i konstruktorów nie pozostawiały złudzeń.

- Grozi nam katastrofa budowlana - oznajmił ojciec Maciej Okoński, przeor gdańskiego klasztoru dominikanów 31 października br. podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej z udziałem Agnieszki Kowalskiej, pomorskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków, oraz prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. I dodał, że od tego dnia świątynia będzie zamknięta.

Ojciec Osek: - Informacja na Facebooku klasztoru o zamknięciu kościoła wstrząsnęła wiernymi. Ludzie wbiegali do Mikołaja, żeby pożegnać się ze świątynią.

Iwona mieszka w Oliwie. - Do dominikanów na wieczorne msze chodziliśmy z mężem od 2005 roku - mówi. - Ze względu na atmosferę miejsca i kazania o wysokim poziomie intelektualnym. Byłam w centrum Gdańska, gdy dostałam SMS-a od koleżanki, że zamykają kościół. Zdążyłam wejść, spojrzeć na ołtarz, na ukochaną gotycką Pietę. Miałam łzy w oczach.[/cyt]

Mec. Tomasz Snarski, który ma w pobliżu kancelarię, mówi, że jak „niewierny Tomasz” sprawdził, czy naprawdę nie można wejść do świątyni. Stanął przed zamkniętymi drzwiami i modlił się. - Od wielu lat jestem związany z tym miejscem, zaś przed obrazem Jezusa Miłosiernego znajduje się ofiarowana przeze mnie, jako wotum wdzięczności, statuetka Czerwonej Róży - nagrody przyznawanej najlepszym studentom Trójmiasta - opowiada. - Był to kościół zawsze otwarty, czego teraz bardzo brakuje. W tym miejscu czuje się dosłownie wielowiekową i trudną historię Gdańska. Bazylika jednak, tak jak nasze miasto, trwa. Wierzę, że także obecny problem uda się nam wspólnie pokonać.

nf

W porównaniu z innymi gdańskimi kościołami, św. Mikołaj, którego budowę rozpoczęli w latach 40. XIV wieku dominikanie, i tak miał dużo szczęścia. Obszar dzisiejszego Głównego Miasta pokryty był siatką cieków wodnych.

- Trzeba jednak pamiętać, że miejsce, w którym rozpoczęto budowę naszej monumentalnej świątyni nazywano Kępą Dominikańską - zaznacza ojciec Osek. - Teren pierwotnie mógł być położony nieco wyżej. Co więcej, średniowieczni budowniczowie doskonale wiedzieli, jak wzmocnić podmokłe grunty pod budowę nawet tak dużych obiektów jak nasz kościół.

W XVI w., wraz z reformacją, nadeszły gorsze czasy dla Mikołaja. Kościoły katolickie były plądrowane, a zakonnicy wypędzani i mordowani. W 1564 roku dominikanom zabrano klasztor, ale trzy lata później, po interwencji Zygmunta Augusta, miasto musiało oddać go zakonnikom.

- Z kościołem św. Mikołaja, jednym z najcenniejszych w Gdańsku, wiąże się nasza historia - mówi prof. Andrzej Januszajtis. - To w jego murach król Zygmunt III odbierał dyplom, potwierdzający, że jest królem Polski. Tu także w 1698 r. modlił się August II Sas.

Po kasacie zakonu w 1834 r. dominikanie opuścili Gdańsk, a przy kościele powstała parafia prowadzona przez księży diecezjalnych. Wiosną 1945 r., gdy po zdobyciu miasta przez Armię Czerwoną, w „zdobycznym” Gdańsku Rosjanie rozniecili dziesiątki pożarów, niszcząc m.in. zabytkowe kościoły, Mikołaj ocalał. Dlaczego?

- Proszę zwrócić uwagę, że zniszczone kościoły w centrum Gdańska były wtedy świątyniami protestanckimi. Można sobie wyobrazić, że w obliczu wojny pastorzy słusznie dbali najpierw o swoje rodziny, być może część z nich wraz z rodzinami uciekła z miasta - wyjaśnia o. Osek. - Proboszczem św. Mikołaja był w tym czasie ks. prałat Magnus Bruski (niezwykła postać, osobiście mam nadzieję, że kiedyś dojdzie do jego beatyfikacji), który miał możliwość, żeby przypilnować kościoła. Wiemy, że ksiądz Magnus przygotował bazylikę na wejście wojsk radzieckich, na wszelki wypadek ołtarze były obudowane i zabezpieczone workami z piaskiem.

- Opowiadano, że proboszcz znał dobrze język rosyjski i potrafił się dogadać z Rosjanami - dodaje prof. Januszajtis. - Tłumaczył, że to polski, nie niemiecki kościół.

Być może nieco prawdy jest też w tym, że kościół przetrwał, bo proboszcz nie pożałował żołnierzom... alkoholu. - W tamtych czasach butelka samogonu mogła zdziałać cuda - twierdzi prof. Januszajtis. - Niewykluczone, że pomogła w ratowaniu świątyni.

Proboszcz zmarł niedługo potem na tyfus. Zaraził się od ludzi, którym pomagał w czasie wojny. A dominikanie oficjalnie wrócili na Świętojańską. Byli to głównie repatrianci ze Lwowa. Jeden z zakonników pod habitem przywiózł do gotyckiej bazyliki ikonę Matki Bożej Zwycięskiej, patronki Lwowa.

nf

Miejsce magiczne

Ostatni raz 84-letnia pani Inka Musidłowska była tu w sierpniu tego roku, podczas Jarmarku św. Dominika. Przyjechała z Gdyni, weszła do świątyni, położyła przed ikoną różę. Ze smutkiem zauważyła, że ktoś zabrał stojącą od lat w tym miejscu ławeczkę, na której siadała, by porozmawiać z Matką Boską. Usiadła więc dalej. Trudno.

- Zawarłam z Matką Boską Lwowską układ w latach 80., że jeśli pomoże obalić komunę, to póki sił mi starczy, będę jej przynosić czerwoną różę - mówi pani Inka, która od stanu wojennego była związana z dominikanami, duszpasterstwem ojca Sławomira Słomy oraz Duszpasterstwem Środowisk Twórczych. - I choć wiara mnie opuściła, wracam do św. Mikołaja, z którym byłam przed laty związana na śmierć i życie. Obietnic trzeba dotrzymywać.

Już pod koniec lat 60. bazylika, głównie za przyczyną ojca Ludwika Wiśniewskiego, organizującego spotkania dyskusyjne dla młodzieży, stała się kuźnią poglądów i charakterów. Małgorzata Rybicka, wdowa po Aramie Rybickim: - Kościół św. Mikołaja odegrał ważne miejsce w moim życiu. Spotkałam tu wspaniałych duszpasterzy, którzy mieli wpływ na moje postrzeganie misji Kościoła i odpowiedzialności świeckich za Kościół i świat.

Do duszpasterstwa akademickiego ojca Ludwika trafiła rok po Grudniu ‘70 jako licealistka. Wokół dominikanina skupiło się środowisko młodych opozycjonistów, m.in. Aleksander Hall, Aram Rybicki, jej późniejszy mąż, Maciej Grzywaczewski, Grzegorz Grzelak. To oni utworzyli w 1979 r. Ruch Młodej Polski.

- Ojciec Ludwik był wspaniałym kaznodzieją - mówi Rybicka. - Wielu ludziom, również mnie, pomógł odnaleźć drogę do Boga. W głębokim PRL-u stworzył przestrzeń wolności, organizował spotkania i dyskusje z niezależnymi katolickimi intelektualistami, m.in. z Bohdanem Cywińskim, Andrzejem Wielowieyskim, Tadeuszem Mazowieckim, Józefą Hennelową. Na początku lat 70. powszechne było wśród księży i świeckich przekonanie, że wymagania etyczne chrześcijaństwa dotyczą życia prywatnego i katolicy nie powinni się angażować w politykę. W odpowiedzi na to ojciec Ludwik zaczął publicznie domagać się respektowania w naszym kraju praw człowieka oraz propagować ideę walki „bez przemocy” z komunizmem.

- Było to jedno z najważniejszych dla mnie miejsc, i to takim, w którym najwięcej się w moim życiu działo - przyznaje Aleksander Hall. - Tu dokonywałem podstawowych wyborów życiowych. Rozmawialiśmy o sytuacji w Polsce. Ze spotkań wychodziliśmy w przekonaniu, że trzeba działać na rzecz zmiany systemu.

Maciej Grzywaczewski nazywa „Mikołaja” miejscem magicznym. Sacrum przez duże S. - Ojciec Ludwik Wiśniewski pokazał nam wejście z ówczesnej szarzyzny do świata wolności - wspomina. - Można było mówić, co się myśli. Przyszedłem tu z Kasią Rozmarynowską i Marianem Terleckim, z którym chodziłem do jednej klasy w III LO. Ojciec Wiśniewski poznał nas z Hallem i Rybickim, i tak zaczęła się przyjaźń na lata.

Małgorzata Rybicka dodaje, że choć po 1972 roku ojciec Ludwik na skutek nacisków SB został przeniesiony do Lublina, a potem do Wrocławia, ale jego działalność i publikacje miały i mają coraz szerszy zasięg. - Dla mnie na zawsze będzie autorytetem i punktem odniesienia - mówi.

Kolejnym ważnym duszpasterzem kościoła św. Mikołaja był ojciec Sławomir Słoma. - Poznałam go w stanie wojennym, gdy odprawiał msze za Ojczyznę i organizował pomoc dla internowanych i ich rodzin - wspomina Małgorzata Rybicka. - I mnie otoczył pomocą, kiedy mąż był internowany. W latach 1982-1985 był duszpasterzem środowiska gdańskich artystów i dziennikarzy oraz inicjatorem Duszpasterstwa Środowisk Twórczych Wybrzeża. Udostępniał pomieszczenia klasztorne na spotkania i seminaria nt. wiary, etyki, filozofii i sztuki. W 1985 na skutek działań SB przeniesiony do Wrocławia, następnie do Jarosławia.

Już w wolnej Polsce wiernych do św. Mikołaja przyciągał ojciec Michał Zioło, obecnie trapista. Duszpasterz akademicki w latach 1989-1995, działał na rzecz ubogich i wykluczonych. - Współtworzył Fundację i Dom „Na skraju”, gdzie pomoc znalazły dzieci z rozbitych rodzin - wylicza pani Małgorzata. - Ze studentami prowadził Bank Otwartych Serc, który zajmował się pomocą ubogim. Był organizatorem corocznych dni modlitw w intencji pojednania polsko-żydowskiego na terenie byłego hitlerowskiego obozu zagłady w Brzezince. Z wielkim uznaniem obserwowałam jego działalność, czasem też się w nią włączając. Był mi bardzo bliski, głównie dlatego, że odpowiadając na moją prośbę został duszpasterzem dzieci z autyzmem. Znalazł prosty, obrazowy sposób przybliżania im rzeczywistości sacrum i przez sześć lat odprawiał dla nich piękne msze święte.

Teraz msze odprawiane są w domu duszpasterskim w tzw. Czarnej Sali. To tutaj „za komuny” mieściło się kino, w którym można było obejrzeć filmy bez cenzury.

nf

Tylko organy wciąż grają

Jak powstrzymać katastrofę wiszącą nad bazyliką?

- Najpierw musimy precyzyjnie sprawdzić, na czym polega problem - wyjaśnia ojciec Michał Osek. - Niedługo do wnętrza świątyni wejdzie duży sprzęt do odwiertów geotechnicznych. Poprzez bardzo cienkie odwierty sprawdzimy grunt do 10 metrów pod posadzką. Drugi etap prac będzie polegał na stabilizacji gruntu i naprawie sklepień, a trzeci na zamontowaniu urządzeń, które będą monitorować stan zabytku. Chcemy, by Mikołaj był zdrowy.

Do „czarnej roboty” przy ratowaniu świątyni zaangażowano siedmioosobowy zespół, złożony z konstruktorów, budowlańców, konserwatora zabytków i archeologa.

Wynoszenie zabytków w kościoła to zupełna ostateczność - tłumaczy ojciec Osek. - Proszę pamiętać, że każdy tego typy zabytek ma pamięć historyczną i najlepiej czuje się w warunkach tego właśnie miejsca. Zresztą trudno sobie wyobrazić ewakuację na przykład ołtarza głównego pochodzącego z 1643 roku albo XVIII-wiecznych barokowych ołtarzy bocznych czy gotyckich stalli, one po prostu uległyby zniszczeniu. To nie są meble z Ikei. Korzystamy z pomysłu księdza Magnusa i elementy najbardziej narażone na uszkodzenie będą obudowane specjalną drewnianą konstrukcją.

Jest jeszcze jeden problem - pieniądze. Tylko na pierwszy etap prac trzeba będzie wydać pół miliona złotych. Kolejne to koszt rzędu kilku milionów.

- Na razie prezydent Gdańska Paweł Adamowicz obiecał przekazać 300 tys. złotych - mówią dominikanie. - Pozostałe 200 tys. musimy uzbierać.

Już zaczynają zbiórkę. Na Jarmarku Bożonarodzeniowym pojawiły się kubki, z których sprzedaży część pieniędzy pójdzie na św. Mikołaja. W Zbrojowni stanęła osiemnastowieczna skrzynia na ofiary. Udostępniono numer konta na ratunek bazylice.

- Skoro udało się wyprostować częściowo wieżę w Pizie, to i św. Mikołaja można uratować - twierdzi Maciej Grzywaczewski. - To zadanie dla wszystkich: od ministra kultury, przez marszałka, władze miasta, aż po samych gdańszczan.

Na pytania o skalę rządowej pomocy dla bazyliki, wysłane 21 listopada do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, do chwili zamknięcia wydania nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Na razie przejmującą ciszę w pustym kościele co kilka dni przerywa tylko brzmienie organów. Chociaż nikt ich nie słucha, muszą grać, by wysokiej klasy instrument nie uległ degradacji.

Konto na Mikołaja

Wpłaty złotówkowe: 77 1140 1065 0000 3926 9300 1018.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki