Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przepłynął tysiące mil, aby oddać hołd Małgorzacie Dydek

Szymon Szadurski
Tomasz Bołt/Polskapresse
Do tego rejsu przygotowywałem się dwa lata, ale warto było - mówił w Gdyni kpt. Krystian Szypka, który w maju wyruszył z Trójmiasta w morze, by ukończyć kilka tygodni temu niezwykle wymagające regaty samotników OSTAR przez Atlantyk. Sternik jachtu Sunrise wrócił już do kraju i najpierw spotkał się z prezydentem miasta Wojciechem Szczurkiem, a następnie w siedzibie Pomorskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego obejrzał razem z licznie zgromadzoną publicznością film "Zrobiłem to!" Bartosza Ciesielskiego.

Realizując dokument, autor korzystał z unikatowych materiałów, które kpt. Szypka nagrywał od momentu wypłynięcia z Gdyni, potem zaś, gdy samotnie zmagał się z liczącą 5,5 tys. km trasą regat z Plymouth w Anglii do Newport w Stanach Zjednoczonych. Przy okazji projekcji była też sposobność do rozmowy z dzielnym żeglarzem. Szypka nie ukrywał, iż wyruszając w morze, nie do końca wiedział, czego się spodziewać.

- Podczas tak długich i wyczerpujących regat nie można wszystkiego zaplanować - mówi Szypka. - Atlantyk bardzo mnie zaskoczył. Trasa północna, którą płynąłem, to nieustanny chaos i błyskawiczne zmiany pogody. Poza dwoma dniami, w czasie całego rejsu praktycznie nie widziałem słońca i gwiazd. Były za to wiecznie zachmurzone niebo, niemal codziennie deszcz, ciężkie mgły, bardzo nieregularna i kąśliwa fala, zaskakujące szkwały i wymykające się prognozom pogody uderzenia sztormowych wiatrów. Ten ponury i niepewny krajobraz bardzo negatywnie wpływał na moją kondycję psychiczną.

Jakby tego było mało, w końcowej fazie rejsu, od zbliżenia się do Nowej Fundlandii, dodatkowo pojawiły się utrudnienia związane z niezwykle silnymi prądami, mieliznami oraz przenikliwym zimnem. Krystian Szypka dodaje, że nie udało się też uniknąć awarii i wypadków. Podczas pierwszego sztormu przez moment w czasie zwrotu nie był przypięty linką bezpieczeństwa. Pech jednak chciał, że nagle w Sunrise uderzyła potężna fala.

- Zostałem wymyty z kokpitu, jak liść, znalazłem się za burtą, złapawszy się instynktownie nogą i jedną ręką relingu - mówi Krystian Szypka. - Kilka prób wdrapania się z powrotem na jacht trwało prawdopodobnie około minuty, ale wydawało mi się, jakby to była wieczność.

Z powodu takich przeciwności losu żeglarza nachodziły chwile zwątpienia i osamotnienia. Ani przez moment nie pomyślał jednak, by zrezygnować z rejsu. Swój wyczyn zamierzał bowiem zadedykować zmarłej przedwcześnie koszykarce, Małgorzacie "Margo" Dydek, byłej center Lotosu Gdynia, przez lata uwielbianej przez gdyńskich kibiców. Krystian Szypka, który do regat OSTAR zgłosił się jako pierwszy Polak po 13 latach, z Gdyni wypływał 27 maja, w drugą rocznicę śmierci "Margo". Pod pokładem miał schowaną koszulkę wybitnej koszykarki, wręczoną mu przez siostrę Dydek, Katarzynę. Polska center, która grała jako pierwsza Polka za oceanem w zawodowej lidze WNBA, była w Stanach Zjednoczonych tak popularna, iż na Szypkę w Newport czekało liczne grono kibiców. Każdy chciał zobaczyć wypisany na foku wielki napis "Tribute to Margo".

- Choć kapitan Szypka nie wygrał regat, witany był w USA huczniej niż zwycięzca - mówi Bogusław Witkowski, prezes POZŻ, który doskonale znał Małgorzatę Dydek. - Cieszę się, że Krystian dokonał tego dla Małgosi.

Małgorzata Dydek, mierząca według różnych źródeł od 213 do 218 cm, była najwyższą koszykarką na świecie. Z reprezentacją Polski w 1999 roku zdobyła mistrzostwo Europy. Z Lotosem Gdynia dwukrotnie, w 2002 i 2004 r., występowała w finale Euroligi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki