Jakie zresztą znaczenie ma termin, skoro i tak wiadomo, że wybory zostaną sfałszowane? Najważniejsi są mimo wszystko kandydaci, a tych ci u nas dostatek. Można przebierać jak w ulęgałkach. Co jest dziś najważniejszym przymiotem kandydata na prezydenta? Mądrość? Uczciwość? Doświadczenie polityczne? Oj tam, oj tam...
Najważniejsza jest rozpoznawalność! Byle tylko nasz kandydat był rozpoznawalny, a drogę do Pałacu Prezydenckiego ma otwartą. Ludzie to kupią. Najlepiej w ładnym opakowaniu. Tragedia polega jednak na tym, że badania wskazują, iż rozpoznawalny jest tylko jeden kandydat. Jakie to niesprawiedliwe! Każdy przecież nosi buławę w plecaku i marzy, by stanąć pod żyrandolem.
Nierozpoznawalni szkolą się więc w trudnej sztuce bycia rozpoznawalnym. Swoją nierozpoznawalną kandydatkę uczy podobno sam Leszek Miller. Kto szkoli nierozpoznawalnego z PiS - nie wiemy, ale z pewnością nie Michał Kamiński, zwany Misiem, który dla odmiany szkoli panią premier Kopacz, choć - o ile nam wiadomo - nie startuje ona w wyborach prezydenckich i jest całkiem nieźle rozpoznawalna. "Miś" Kamiński ma przeprowadzić panią premier i jej drużynę przez trudne miesiące do wyborów parlamentarnych. Zwycięskich oczywiście.
Tak jak w 2005 roku poprowadził do najwyższych stanowisk państwowych braci Kaczyńskich. Gdzież te czasy, gdy Kamiński wołał: - Król Midas, czego się dotknął, zamieniał w złoto, Donald Tusk, czego się dotknie - zamienia w g….!- Myślę, że drużyna, której jestem częścią, to przemyślana konstrukcja osobowa - twierdzi teraz nowy sekretarz stanu. Polityczny romans pani premier z Kamińskim jest dziś na ustach wszystkich, ale pojawiają się i inni zalotnicy.
Jan Tomaszewski na przykład. Ten dzielny bramkarz, znany z tego, że kiedyś bohatersko zatrzymał Anglię, a potem zakochał się w prezesie Kaczyńskim i przekonywał, że to Kazimierz Górski polskiej polityki, teraz przejrzał i twierdzi, że to Ewa Kopacz jest jak trener Nawałka. Po takich oświadczeniach Tomaszewski znalazł się "na pokładzie" PO. I tak toczy się (polityczny) światek - jak mawiał Wolter. A tymczasem na drogowych blokadach pojawił się nowy ludowy bohater, Sławomir Izdebski, jak sam o sobie mówi - uczeń Andrzeja Leppera.
Wzywa rolników do walki, straszy paraliżem Warszawy, no chyba że pani premier zmądrzeje i siądzie do rozmów z Izdebskim. Z ministrem gadać się przecież nie da! Od razu widać, że mamy do czynienia ze zdolnym następcą wodza Samoobrony. Potrzeba nam takich ludzi! W CV Sławomira Izdebskiego znalazłam informację, że w roku 2007 kandydował do Sejmu z list Prawa i Sprawiedliwości. No cóż, kampanię wyborczą czas zacząć, pan Izdebski rusza i z lekka zarzuciwszy wyloty kontusza…Może tym razem się uda.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?