Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedszkola pozywają samorządy. Niektóre miasta muszą płacić miliony złotych! ZMP: to nieuczciwa praktyka naciągania gmin

Przedszkola pozywają samorządy. Niektóre miasta muszą płacić miliony złotych!
Przedszkola pozywają samorządy. Niektóre miasta muszą płacić miliony złotych! Fot. Piotr Krzyzanowski/Polska Press Grupa
Właściciele prywatnych przedszkoli spierają się z samorządami o dotacje. Twierdzą, że dostali zaniżone kwoty od gmin, pozywają je i coraz częściej wygrywają w sądach. Problem może dotyczyć kilkuset gmin w kraju. Roszczenia właścicieli prywatnych przedszkoli w ujęciu ogólnokrajowym są już teraz szacowane na 17 miliardów złotych!
  • Właściciele prywatnych przedszkoli z całego kraju spierają się z samorządami o dotacje. Twierdzą, że dostali zaniżone kwoty od gmin.
  • Roszczenia właścicieli prywatnych przedszkoli w ujęciu ogólnokrajowym są szacowane na 17 mld zł.
  • Spór o niepubliczne przedszkola dotyczy także miast na Pomorzu, m.in. Kwidzyna i Malborka.
  • Dlaczego samorządy muszą płacić przedszkolom niepublicznym?
  • Zmiana prawa rozwiąże spór o niepubliczne przedszkola?

***

Właściciele prywatnych przedszkoli spierają się z samorządami o dotacje

Sprawy dotyczą dotacji sprzed kilku lat i są problemem również dla pomorskich samorządów. Kwidzyn na rzecz kilku niepublicznych przedszkoli musiał już zapłacić ponad 3,7 mln zł. I na tym może się nie skończyć. Pod koniec kwietnia 2021 r. w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku ma zapaść wyrok w połączonej sprawie 6 kwidzyńskich przedszkoli, gdzie sama wartość sporu oszacowana jest na ponad 18 mln zł! W przypadku przegranej, do kwoty tej doliczyć trzeba będzie również odsetki oraz koszty sądowe.

– Odsetki z tej jednej największej sprawy to 2 700 zł dziennie. Obliczyliśmy, że od początku wniesionego pozwu same odsetki to jest 3,8 mln zł niepotrzebnie wyrzuconych w błoto pieniędzy – mówił radny Marek Sidor na sesji rady miejskiej w Kwidzynie.

W mieście spór trwa od 2017 roku, wówczas wpłynęły przeciwko niemu 53 pozwy. Sprawy są na różnym etapie postępowania sądowego. Niekorzystne dla gminy wyroki mogą więc jeszcze zapaść. W przypadku trzech spraw, miasto złożyło skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego.

Malbork też miał taki problem, ale się z nim już uporał. Przez dekadę na rzecz czterech prywatnych przedszkoli wypłacił prawie 2,5 mln zł.

– W 2018 r. zapłaciliśmy 183 tys. zł, w 2019 r. najwięcej, bo 1,6 mln zł, i w 2020 r. – 657 tys. zł. To wyliczenia wraz z odsetkami. Do tego dodać trzeba koszty postępowań sądowych. W ubiegłym roku płaciliśmy te zaległości ostatni raz – informuje Marek Charzewski, burmistrz Malborka.

Spór o przedszkola. Dlaczego samorządy muszą płacić?

Gminy mają obowiązek przekazywania dotacji przedszkolom niepublicznym, które działają na ich terenie. Wysokość dotacji wynosi co najmniej 75 proc. tego, co samorządy przeznaczają na prowadzone przez siebie przedszkola publiczne, w przeliczeniu na jednego ucznia. Dotacja jest obliczana w oparciu o wydatki ustalone w budżecie gminy.

Spór dotyczył tego, co konkretnie ma składać się na te wydatki. Prywatne przedszkola kwestionowały elementy kosztów, które brano pod uwagę przy wyliczeniu dotacji – np. wydatki dotyczące niepełnosprawnych dzieci. Tak było m.in. w Kwidzynie. Dzieci z niepełnosprawnościami najczęściej uczą się w przedszkolach publicznych. Jeżeli w przedszkolach niepublicznych nie było dzieci niepełnosprawnych, to kosztów związanych z opieką nad nimi niektóre gminy nie uwzględniały w dotacji dla placówek prywatnych. Te gminy twierdziły, że nie będą płacić za niezrealizowane świadczenie.

– Proszę nie mówić, że miasto jest oszczędne wobec przedszkoli, w istocie chcecie dostać pieniądze za usługę, której nie wykonaliście. Bo za usługę, która polegała na opiece nad dziećmi niepełnosprawnymi. Po to moi poprzednicy zostawili przedszkole integracyjne, żeby zająć się opieką nad tymi dziećmi. A teraz mówicie, że wam się należą takie pieniądze, jak temu przedszkolu, w którym prowadzone były dzieci niepełnosprawne. Na to zgody nie ma. To jest nieuczciwe. I proszę nie mówić, że te dotacje były zaniżone – tak podczas sesji rady miasta burmistrz Kwidzyna Andrzej Krzysztofiak mówił do przedstawiciela niepublicznego przedszkola.

W Kwidzynie przedszkola dodatkowo wskazywały, że stworzony algorytm umożliwiał fikcyjne multiplikowanie liczby dzieci niepełnosprawnych, a tym samym powodował sztuczne zaniżanie dotacji. Wyliczenia 3 biegłych sądowych wskazały, że wysokość dotacji w latach 2007-2015 była na poziomie 45-55 proc. (zamiast obowiązującego minimum 75 proc.).

W Malborku w 2013 r. wyliczenia dotacji podważyła Regionalna Izba Obrachunkowa w Gdańsku. Stwierdziła, że przy naliczaniu wsparcia dla niepublicznych przedszkoli nie uwzględniano całości wydatków ponoszonych w placówkach samorządowych. Poza kalkulacją znalazły się:

  • dokształcanie i doskonalenie nauczycieli,
  • koszty utrzymania stołówek przedszkolnych,
  • koszty odpisów na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych nauczycieli emerytów i rencistów.

Kontrolerzy wytknęli także, że wysokość dotacji dla prywatnych przedszkoli powinna być ustalona na podstawie faktycznie ponoszonych wydatków na utrzymanie publicznych placówek, a nie – jak obowiązywało to w Malborku – na podstawie uchwały budżetowej. Ona, jak wskazywała RIO, jest tylko planem finansowym, zaś realne koszty w miejskich placówkach często były wyższe niż zakładano. Mimo to, dotacje dla niepublicznych przeszkoli nie były w ciągu roku korygowane. Do magistratu trafiały wezwania do zapłaty zaległości na rzecz niepublicznych przedszkoli.

Nie mając widoków na polubowne załatwienie sprawy, właściciele placówek wystąpili do sądu. Postępowania zakończyły się prawomocnymi wyrokami, korzystnymi dla nich. Władze miasta nie miały więc wyjścia, musiały wyrównać rachunki. W 2014 r. doprecyzowano zapisy uchwały rady miasta, które określają tryb udzielania i rozliczania dotacji dla niepublicznych placówek. Od tamtej pory w Malborku nie powtórzyła się sytuacja z niewłaściwie naliczonymi środkami z miejskiej kasy.

Spór o przedszkola. W całym kraju fala pozwów przeciwko samorządom

Prywatne przedszkola w całej Polsce od lat wchodzą w spory z samorządami. Sądy cywilne różnie je rozstrzygały. Od ubiegłego roku można jednak mówić wręcz o fali pozwów.

  • Roszczenia właścicieli prywatnych przedszkoli w ujęciu ogólnokrajowym są szacowane na 17 mld zł (dane Związku Miast Polskich).
  • Pisma z wezwaniem zapłaty otrzymało już kilkaset samorządów w kraju, a 150 z nich – pozwy.

Wzmożona aktywność w tym względzie w ostatnim czasie jest rezultatem ubiegłorocznego wyroku Sądu Najwyższego, który orzekł, że przedszkole niepubliczne, któremu gmina w latach poprzednich zaniżyła dotację, może nadal żądać jej uzupełnienia (wcześniejszy zaskarżony wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu był niekorzystny dla przedszkoli). Wyrok SN otworzył drogę do dochodzenia roszczeń w sądach.

– Niektóre samorządy posługiwały się błędną interpretacją prawa i wyliczały dotacje, tak jak im to pasowało. A więc tak, żeby jak najmniej wypłacić niepublicznym przedszkolom. Na przykład w jednym z miast dotacja była naliczana nie na podstawie wydatków przedszkoli publicznych, tylko oddziałów przedszkolnych przy szkole podstawowej. Dzieci nie jedzą w nich posiłków, nie mają zajęć dodatkowych i wychodzą do domu o 12, wydatki były tu niższe niż w przedszkolach i z tego powodu prywatne placówki dostawały mniej pieniędzy od gminy.

– Wskutek zaniżonych dotacji przedszkola niepubliczne musiały pobierać wyższe opłaty od rodziców, a nauczycielom płacić niższe wynagrodzenia. Samorządy przez lata ignorowały wezwania do uregulowania zobowiązań, wyrok SN rozwiewa tu wszystkie wątpliwości. Rozumiem, że samorządom nie podoba się teraz, że muszą płacić, ale przedszkola formułują wobec nich roszczenia zgodnie z prawem, którego sobie przecież nie wymyśliły – mówi Alicja Chruścik-Szykulska, radca prawny, prowadzi sprawy kilkunastu niepublicznych przedszkoli.

Spór o przedszkola. Zmiana prawa zakończy pozywanie samorządów?

W Związku Miast Polskich widzą to zupełnie inaczej. Organizacja uważa, że przepisy dotyczące dotacji pozostawiają szerokie pole do interpretacji i należy je uszczegółowić. ZMP wiele razy prosił o zmiany w przepisach, m.in. w ministerstwie edukacji. Na razie bez skutku.

– Obecnie obowiązujące przepisy są kompletnie nieprzejrzyste i niewłaściwe – mówi nam Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich, ekspert ds. legislacyjnych, podsekretarz stanu w Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji w latach 2014-2015. – W tej sprawie spotykałam się w ministerstwie wielokrotnie. Będziemy robić wszystko, żeby doszło do wyprostowania tego paradoksu prawnego. Bo jak inaczej to nazwać?

– Jest przedszkole publiczne, w którym przebywają dzieci niepełnosprawne i, w związku z tym, stosowane są podwyższone standardy usług, np. w zakresie zagwarantowania większej liczby opiekunów. Tu koszty prowadzenia placówki są wyższe. Obok jest przedszkole prywatne, które nie wprowadza tego typu rozwiązań, bo nie ma dzieci niepełnosprawnych. Tymczasem przedszkolu niepublicznemu gmina musi płacić stawkę obliczoną w oparciu o koszty ponoszone w przedszkolu publicznym. Gmina ma płacić więcej niż przedszkole prywatne potrzebuje.

– Oczywiście, może się zdarzyć, że jakaś gmina popełniła błąd i zaniżyła dotacje, takie sytuacje też mogą się zdarzać i wtedy gmina musi naprawić błąd. Natomiast widzimy, że w większości przypadków stosowana jest nieuczciwa praktyka – trzeba to powiedzieć wprost – naciągania samorządów. Dlatego jeśli sąd zasądzi wypłatę, to samorząd będzie płacił, ale będzie oczekiwał od przedszkola niepublicznego rozliczenia dotacji, której dotyczył pozew.

– Zgodnie z prawem o finansach publicznych, dotacja jest wypłacana na określony czas i zadanie. Przedszkole będzie musiało pokazać dokumenty i przedstawić, jakie koszty poniosło. Jeśli ktoś nie będzie mógł się rozliczyć, to będziemy domagać się zwrotu pieniędzy.

– Są miasta, które mają płacić przedszkolom po kilkadziesiąt milionów złotych. Niektórzy już zaczynają traktować te uzupełnienia dotacji jak łatwy zarobek. Nie może być tak, że jakiś właściciel przedszkola za te miliony pojedzie sobie z rodziną na Hawaje.

– Te pozwy to ogromny problem dla samorządów. Już dziś samorządy otrzymują taką subwencję państwową, która nie wystarcza im na pokrycie wszystkich kosztów oświatowych. Pozbawianie ich kolejnych pieniędzy, w związku z tymi pozwami, może znacząco osłabić ich potencjał ekonomiczny, a w niektórych przypadkach może wręcz oznaczać katastrofę – uważa Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.

O konieczności zmian w prawie mówią też prawnicy.

– Nie może być tak, że gmina ma płacić prywatnemu podmiotowi za usługę, która nie została wykonana. Z drugiej strony, przedszkola mają podstawy do roszczeń, bo przepisy im to umożliwiają. Jeśli mogą, to wyciągają rękę po pieniądze i to jest oczywiste. A więc rację mają obie strony.

– Winne, i mówią to z całą mocą, jest tu nieprecyzyjne prawo. Problem można rozwiązać poprawiając je w taki sposób, by jasno wyszczególnić wydatki, na podstawie których ma być obliczana dotacja dla przedszkoli– mówi dr Tomasz Wolański, prawnik, ekspert od prawa administracyjnego z UW.

Czy firmy widzą sens w inwestowaniu w pracowników? Jak wielu pracodawców finansuje rozwój kompetencji swojego personelu?  Przekonaj się, na co stawiają przedsiębiorcy.

Czy pracodawcy inwestują w pracowników? Sprawdź, na co wydaj...

TOP 100 POMORSKICH FIRM – RAPORT:

POLECAMY NA STREFIE BIZNESU:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki