Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przedstawienie "Dali" Sopockiego Teatru Tańca

Tadeusz Skutnik
Doczekaliśmy się w Trójmieście kolejnej dojrzałej grupy tanecznej
Doczekaliśmy się w Trójmieście kolejnej dojrzałej grupy tanecznej Andrzej Sip
Po co tańczyć Dalego? Myślę, że po to, aby go prostować, by nie rzec upraszczać. Jego twórczość, w każdym wymiarze, jest wystarczająco skomplikowana, aby ją jeszcze w dowolny sposób komplikować. Czy współczesny taniec nadaje się do podobnej procedury? Odłóżmy to pytanie na razie na później. Wpierw podajmy obsadę tego przedstawienia, najnowszej premiery Sopockiego Teatru Tańca.

Po co tańczyć Dalego? Myślę, że po to, aby go prostować, by nie rzec upraszczać. Jego twórczość, w każdym wymiarze, jest wystarczająco skomplikowana, aby ją jeszcze w dowolny sposób komplikować. Czy współczesny taniec nadaje się do podobnej procedury? Odłóżmy to pytanie na razie na później.
Wpierw podajmy obsadę tego przedstawienia, najnowszej premiery Sopockiego Teatru Tańca. Zabierając się do przedstawiania Salvadora Dalego, teatr zgromadził bardzo liczną i mocną obsadę, pracującą nadto zespołowo. A więc występuje nie tylko Jacek Krawczyk, ale też Joanna Czajkowska i Izabela Sokołowska, a także Katarzyna Antosiak. Do tego składu trzeba dodać performerską postać, czuwającą, aby za dobrze się nie działo w fabule, oraz jakby alter ego mistrza - Przemysława Wereszczyńskiego. No i dwie szczudlarki: Monikę Bartoszewicz oraz Iwonę Gilarską (która podjęła się heroicznego zastępstwa w ostatniej chwili).

Jeśli do tego doda się zwykle pomijane elementy przedstawienia, takie jak scenografia, jak kostiumy, jak muzyka, stylizacje, reżyserię świateł - można rzec śmiało, że zespół Sopockiego Teatru Tańca zabrał się do przedsięwzięcia bardzo poważnie. Mając doświadczenia z innymi artystami, mniej kapryśnymi, mniej rzecz jasna megalomańskimi ("Dziennik geniusza"), postanowił potraktować Dalego jako artystę serio, prawdziwego geniusza, nie zaś wojewódzkiego trefnisia. Trochę mu tej zabawności ujął. Trudno. Coś za coś.

Oglądając premierę "Dalego", myślałem sobie: nic z tego, nie da się tym przedstawieniem rozświetlić żadnej ciemności Salvadora Dalego. Ani z życia, ani z twórczości tego artysty. Od tego są zresztą historycy i biografowie. Nie ma co szukać odpowiedzi na scenie tanecznej. Kierunek powinien płynąć od nas, widowni. I taka byłaby odpowiedź na wstępne pytanie. Zatem z jakim zasobem wiedzy przychodzisz, ile ze sobą przynosisz, ile masz w sobie chęci poszukiwania "dalizmów" - tyle znajdziesz i wyniesiesz tego spektaklu.

A to wcale niekonieczne. Można, trzeba nawet poddać się urokowi przedstawienia. Najdojrzalszego przedstawienia pod szyldem tej grupy, kontynuującej dorobek Teatru Okazjonalnego. Żal, że po premierze teatr wybywa z Wybrzeża i powraca dopiero w sierpniu, bo jednak mimo wszystko chciałoby się pójść drugi, a może i trzeci raz, żeby sobie utrwalić przebieg widowiska.
Zobaczyć na przykład, w jak znakomitym stylu wraca na scenę po bardzo ciężkich przejściach życiowych Iza Sokołowska (Joanna Czajkowska jak zawsze poza konkurencją), jak poddaje się rozdwojeniu Jacek Krawczyk, przyjrzeć się wizualizacjom… Po "Dalim" można powiedzieć, że doczekaliśmy się w Trójmieście kolejnej, bardzo dojrzałej grupy tanecznej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki