Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przed derbami Trójmiasta. Koszykarze na boisku w ogóle nie myślą o podtekstach

Paweł Durkiewicz
Filip Dylewicz zapewnia, że derby z Asseco Prokomem to zwykły mecz ligowy
Filip Dylewicz zapewnia, że derby z Asseco Prokomem to zwykły mecz ligowy Przemek Świderski
Rozmowa z Filipem Dylewiczem, kapitanem koszykarzy Trefla Sopot.

- Druga połowa poniedziałkowego meczu z PBG Basketem Poznań pokazała, że gdy Trefl gra szybko, jest trudny do zatrzymania.

- Zgadza się. Pierwsze 20 minut wypadło w naszym wykonaniu raczej średnio: mieliśmy problemy z rotacją w obronie, często zapominaliśmy o udzielaniu pomocy ze słabej strony, dlatego traciliśmy łatwe punkty spod kosza. Potem było już lepiej i cieszę się, że przełamaliśmy passę złych trzecich kwart. W kilku poprzednich meczach zawsze w tej części graliśmy fatalnie, a teraz było zupełnie inaczej.

- Na początku roku mieliście sporo problemów z kontuzjami, przez co przyszedł spadek formy. Symptomy poprawy pojawiły się już przy okazji ćwierćfinału Pucharu Polski z Turowem Zgorzelec. Czy teraz dołek macie już za sobą?

- Bardzo bym sobie tego życzył, natomiast trudno mówić po jednym dobrym meczu, że kryzys jest zażegnany. Mnie także się wydawało po spotkaniu z Turowem, że wychodzimy na prostą, ale dwa dni potem zagraliśmy bardzo słabe zawody w półfinale przeciw Anwilowi Włocławek. Powiem w ten sposób: mam wielką nadzieję, że słabsze dni za nami, lecz wszystko zweryfikuje boisko i najbliższy pojedynek z Asseco Prokomem Gdynia. To będzie dla nas bardzo ciężkie przetarcie, ale poznamy przynajmniej odpowiedź na pytanie, czy jesteśmy w stanie w końcu ustabilizować dobrą dyspozycję.

- No właśnie. Zbliżają się derby, wśród kibiców rosną emocje, a jak jest u głównych aktorów widowiska, czyli koszykarzy?

- Na razie nie dostrzegam jakiejś nadzwyczajnie bojowej atmosfery. Przed każdym meczem koncentrujemy się jednakowo. Być może większe poruszenie przyjdzie w piątek. My, zawodnicy, nie traktujemy derbów tak wyjątkowo jak media czy kibice, ponieważ dla każdego są to inne przeżycia. Musimy podejść do wszystkiego profesjonalnie i myślimy tylko o tym, że czeka nas kolejny mecz - bardzo trudny, ale jednak zwykły mecz rundy zasadniczej.

- Ale na pewno wasz zespół odczuwa chęć rewanżu za porażkę w listopadowej konfrontacji w Ergo Arenie. Tamte derby oglądało 10 tysięcy widzów, byliście o krok, ale jednak nie udało się ograć mistrza.

- Byliśmy bardzo blisko sukcesu, szkoda że losy wyniku nie rozstrzygnęły się po naszej myśli. Kilka dziwnych decyzji na boisku zadecydowało, że po wyrównanym boju przegraliśmy, ale to już przeszłość. Pokazaliśmy, że możemy z nimi walczyć jak równy z równym, a przypomnę, że wtedy motorem napędowym Asseco byli gracze, których już w Gdyni nie ma [Bobby Brown i J.R. Giddens, odpowiednio 22 i 21 punktów - przyp. red.].

- Mówi Pan, że koszykarze raczej nie zwracają uwagi na animozje między kibicami, ale podczas półfinału PP z Anwilem w Gdyni zapewne zdziwił was widok kibiców Asseco Prokomu dopingujących ekipę z Kujaw. Chłopcy od wycierania parkietu przeszkadzali wam przy rzutach wolnych, machając mopami....

- Może doping dla Anwilu czy zachowanie tamtych chłopców było spowodowane jakimś zaleceniem odgórnym? Nie sądzę, żeby sami kibice nagle znienawidzili nas tak bardzo, by wspierać włocławian, czyli odwiecznych wrogów. Naprawdę chcieli, żeby nas pokonali? Myślałem, że zgodnie ze zdrowym rozsądkiem najlepiej dla trójmiejskich sympatyków koszykówki byłoby, gdyby w finale spotkały się drużyny z Sopotu i Gdyni. Tak się zresztą nie stało, ale teraz nie ma już sensu do tego wracać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki