Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przebudzenie w czwartej kwarcie nie wystarczyło. Finał nie dla Trefla

Paweł Durkiewicz
Jako pierwsze o awans do finału Pucharu Polski walczyły ekipy sopockiego Trefla i Anwilu Włocławek. Lepsi okazali się włocławianie, którzy zwyciężyli 85:77.

Choć wyniki Anwilu w obecnym sezonie ligowym nie zachwycają (6. miejsce w ligowej tabeli, bilans 7-9), koszykarze z Kujaw mieli przed Final Four o jeden dzień więcej na odpoczynek (swój ćwierćfinał z Kotwicą Kołobrzeg wygrali już we wtorek, podczas gdy Trefl wywalczył awans w środę), a w ich składzie pojawili się dwaj pozyskani niedawno gracze: bośniacki podkoszowy Seid Hajrić i skrzydłowy Bartosz Diduszko.

- Wyniki Anwilu nie mówią wszystkiego, to utalentowany zespół z doświadczonym trenerem - mówił przed pojedynkiem trener Trefla Karlis Muiznieks.

Łotewski szkoleniowiec nieoczekiwanie zmienił ustawienie pierwszej piątki. Zabrakło w niej tym razem Giedriusa Gustasa i Dragana Ceranicia. Przebudowany wyjściowy skład rozpoczął nie najlepiej - po nieco ponad 3 minutach Anwil prowadził 10:5 i ławka Trefla musiała poprosić o pierwszą przerwę. Wśród włocławian świetnie grali skrzydłowy Łukasz Majewski i środkowy Paul Miller, którzy w pierwszej kwarcie zdobyli razem 18 z 24 punktów drużyny.

Jedyna drużyna w Final Four spoza województwa pomorskiego utrzymywała przewagę także w drugiej partii. Gdy w 16 minucie z półdystansu trafił Harrington i na tablicy świetlnej pojawił się wynik 28:30, wydawało się, że sopocianie złapali wreszcie wiatr w żagle i wyrównanie jest kwestią czasu. Nic z tego. Po chwili "trójki" dla Anwilu zdobyli jednak Nikola Jovanović i Andrzej Pluta, przez co dystans znów się powiększył. W Treflu nie mógł się wstrzelić przejawiający dużą ochotę do gry Filip Dylewicz. Kapitan żółto-czarnych podejmował dużo akcji indywidualnych, po których piłka tańczyła na obręczy, lecz nie dziurawiła kosza. Niewidoczny był Adam Waczyński. 21-letni obrońca, który w środowym ćwierćfinale z Turowem Zgorzelec zaliczył swój najlepszy w karierze seniorskiej występ (27 punktów, w tym aż 7 "trójek"), tym razem nie miał wielu okazji do pokazania swoich umiejętności strzeleckich: do przerwy miał tylko jedną (nieudaną) próbę z dystansu i 2 oczka na koncie.

Przerwa i narada w szatni nie pomogły zbytnio sopocianom. Znakomita skuteczność włocławian sprawiała, że nawet przy dobrej defensywie Trefla akcje Anwilu kończyły się celnymi rzutami, nieraz z trudnych pozycji. Gdy w 25 minucie kolejne trafienie zza łuku zaliczył Miller, przewaga wicemistrzów kraju sięgnęła 16 punktów (39:55). W tym momencie było jasne, że jeśli Trefl nie zdobędzie się na zryw, kwestia awansu może się rozstrzygnąć na długo przed końcową syreną.

Wyczekiwany przez liczną grupę sopockich fanów przełom w grze żółto-czarnych nastąpił na początku ostatniej kwarty. Sygnał do walki dał Treflowi Dylewicz, który przejął ciężar gry na swoje barki, wstrzelił się w końcu w kosz i w przeciągu 3 minut zdobył aż 11 punktów. W 35 minucie rzuty wolne Lorinzy Harringtona dały remis po 71. To było jednak wszystko, na co było stać sopocian. Skutecznie egzekwowane w końcówce akcje Anwilu dały włocławianom wygraną i miejsce w finale.
- Jesteśmy mocno rozczarowani. Poza tymi kilkoma minutami na początku czwartej kwarty mecz wyszedł nam bardzo średnio - powiedział Filip Dylewicz, silny skrzydłowy sopockiego Trefla.

Trefl Sopot - Anwil Włocławek 77:85 (20:24, 14:20, 19:23, 24:18)
Trefl: Dylewicz 21 (2), Harrington 14 (2), Waczyński 11 (1), Stefański 8 (1), Kikowski 6 (1), Ljubotina 6, Gustas 5, Kinnard 4, Ceranić 2
Anwil: Miller 23 (2), Jovanović 15 (1), Pluta 10 (2), Majewski 9 (1), Thompson 8 (2), Hajrić 8, Modrić 7 (1), Thomas 5, Diduszko 0

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki