Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Protestujący są raczej nękani niż represjonowani. Dostają mandaty za niszczenie zieleni, nieobyczajne wybryki i śmiecenie - mówi prawnik

Dorota Abramowicz
Dorota Abramowicz
18-letni Piotr z Koszalina zatrzymany podczas manifestacji na Targu Drzewnym, 24.10.2020 r.
18-letni Piotr z Koszalina zatrzymany podczas manifestacji na Targu Drzewnym, 24.10.2020 r. Karolina Misztal
Pomorscy prawnicy, świadczący bezpłatną pomoc uczestnikom demonstracji przeciw wyrokowi TK, udzielają setek porad telefonicznych, towarzyszą protestującym podczas przesłuchań. - Zarzuca się manifestującym próbę wprowadzenia w błąd funkcjonariuszy podczas legitymowania, jeśli zdenerwowana w trakcie zatrzymania osoba podała imię matki Karolina zamiast Katarzyna - mówi mec. Marek Karczmarzyk, wicedziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Gdańsku. - Albo niszczenie zieleni, zaśmiecanie przestrzeni publicznej lub też nieobyczajne wybryk iw miejscu publicznym - trzymanie w rękach kartonu z dynamicznym hasłem. Zdarzyło się też, że funkcjonariusz, zatrzymując drobną kobietę, nadepnął jej na nogę. Kobieta pod wpływem bólu krzyknęła "k..a, co ty robisz?". I już mamy zarzut używania nieprzyzwoitych słów w miejscu publicznym.

Mijają trzy tygodnie od momentu, gdy około stu pomorskich adwokatów zaoferowało bezpłatną pomoc prawną uczestnikom manifestacji przeciw wyrokowi TK w sprawie aborcji. Czy pomoc była już potrzebna?
Niestety, tak. Była to pomoc przeważnie doraźna, przy czynnościach wyjaśniających na policji, w przeważającej mierze były to porady telefoniczne. Nie prowadzimy statystyk, ale mogę powiedzieć, że  nasi wolontariusze odebrali wiele telefonów. Na terenie Trójmiasta były przypadki, gdy adwokaci towarzyszyli uczestnikom protestów w trakcie przesłuchań. Pomagamy nie tylko w Trójmieście, adwokaci udzielają porad prawnych uczestnikom protestów z innych miejscowości -  chociażby Tczewa, Dzierzgonia, Wejherowa czy Jastarni, gdzie także dochodziło do incydentów z uczestnikami protestów.

Jakie zarzuty padają najczęściej?
Możemy wyróżnić kilka typów powtarzających się spraw. Powtarzają się przede wszystkim czynności wyjaśniające wobec nauczycieli, związane albo z uczestnictwem nauczyciela w demonstracjach, namawiania do uczestniczenia w manifestacji lub też głoszenia określonych haseł. Zapomina się  przy tym o art. 6 Karty Nauczyciela, który mówi o kształtowaniu postaw obywatelskich uczniów, wychowywania ich w atmosferze wolności sumienia i szacunku dla każdego człowieka, a także, że nauczyciel ma dbać o kształtowanie u uczniów postaw moralnych i obywatelskich zgodnie z ideą demokracji, pokoju i przyjaźni między ludźmi różnych narodów, ras i światopoglądów.

Korzystanie z wolności wypowiedzi i wyrażanie swoich poglądów jest właśnie kształtowaniem takich  postaw, co Polakom powinno być szczególnie bliskie, bo przecież na idei różnorodności i tolerancji została zbudowana Rzeczpospolita Obojga Narodów. Trzeba więc zastanowić się nad absolutnym brakiem podstaw do ścigania dyscyplinarnego nauczycieli.

Patrząc zaś na zaangażowanie w protesty ludzi młodych, nie sposób nie  zauważyć, że przez ostatnie dekady po transformacji  narzekaliśmy, że młodych ludzi nie interesują sprawy polityczne i publiczne. Kiedy zaczęli się  interesować i temu zainteresowaniu dawać wyraz w burzliwy, charakterystyczny dla młodości sposób, spotyka się to z represją.

A za co ściga się uczestników demonstracji?
Głównie za drobne wykroczenia. Przypomina się sytuacja z lat 80. XX wieku, kiedy to "szeregowych" działaczy opozycji nie ścigano z reguły z "wielkich artykułów" - na przykład - za próbę obalenia przemocą ustroju Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Postawiono wówczas na dolegliwości związane z kodeksem wykroczeń.

Co to za wykroczenia?
Na przykład zarzuca się manifestującym próbę wprowadzenia w błąd funkcjonariuszy podczas legitymowania, jeśli zdenerwowana - w trakcie zatrzymania na manifestacji - osoba podała imię matki Karolina zamiast Katarzyna. Uważam to za zarzut całkowicie chybiony. Albo niszczenie zieleni, zaśmiecanie przestrzeni publicznej lub też nieobyczajne wybryki i niestosowne zachowania w miejscu publicznym - trzymanie w rękach kartonu z dynamicznym hasłem. Zauważmy, że te protesty są chyba pierwszymi, w których w większości haseł nie ma nienawiści, można z nich stwarzać  śmieszne memy.

Zdarzyło się też, że funkcjonariusz, zatrzymując drobną kobietę, nadepnął jej na nogę. Kobieta pod wpływem bólu krzyknęła "k..a, co ty robisz?". I już mamy zarzut używania nieprzyzwoitych słów w miejscu publicznym. I za to się próbuje karać uczestników mandatami. Kary dotyczą także blokowania ulic. A wiadomo, że jak idzie manifestacja, to tłum się na jezdnię rozlewa..

Przyjmują te mandaty?
Z tego, co wiem, raczej nie przyjmują. Chociaż propozycja jest kusząca - przyjąć  mandat - na przykład w wysokości 50 złotych - i mieć to z głowy. Albo -  stanąć w prawdzie i iść do sądu, narażając się na stratę czasu i nieunikniony stres.

Trzeba pamiętać, że aktualnie większość spraw związanych z "wykroczeniami" w trakcie protestów jest na etapie czynności wyjaśniających na policji. Dopiero po ich przeprowadzeniu policja sporządza wniosek o ukaranie i kieruje sprawę  do sądu. Ważne jest, byśmy w tej drugiej odsłonie - odpowiedzialności przed Sądem za uczestnictwo w protestach, która zacznie się za  kilka miesięcy, uczestniczyli i, jako społeczeństwo, o niej pamiętali.

Potrzebne jest nasze wsparcie dla osób, które postawiły pewne granice łamaniu wolności słowa i demokracji i zdecydowały się na to aby swoje racje przedstawić w toku postępowania przed sądem.

Jakie kary może wymierzyć sąd?
To zależy od konkretnego wykroczenia, od zagrożenia karnego jakie przewiduje kodeks wykroczeń za konkretny rodzaj wykroczenia. Kodeksowy katalog kar obejmuje naganę, grzywnę, ograniczenie wolności lub areszt do 1 miesiąca. Ja jednak wierzę, obserwując protesty, że będą zapadać wyroki uniewinniające. Wolność słowa, prawo do swobodnego wyrażania swoich opinii, którego składową jest prawo do protestu nie powinna być ograniczana.

Czy zdarzały się pobicia demonstrantów?
Jest jeden taki, spektakularny przypadek pobicia młodego człowieka pod biurem poselskim PiS na Targu Drzewnym. Panowie funkcjonariusze mieli pecha, bo z okien redakcji "Dziennika Bałtyckiego" zrobiono zdjęcia podczas tego zajścia.

Czy komukolwiek z protestujących zarzucono sprowadzenie zagrożenia życia i zdrowia wielu osób za organizację i uczestnictwo w masowych demonstracjach podczas epidemii?
Takie oskarżenie padło z ust polityka, który jest bodajże doktorem prawa. To są ciężkie zarzuty, natomiast nie znam przypadku, by ktokolwiek na Wybrzeżu je usłyszał. Uważam, że dyskurs polityczny nie powinien rozregulowywać niektórych spraw. Uczestnicy protestów są raczej nękani niż represjonowani. Liczy się bardziej na to, że machną ręką na te przysłowiowe 50 złotych mandatu i nie będą chcieli iść do sądu. Widzę też, że policjanci nie prowadzą tych spraw z przesadną gorliwością.

Wszystko zależy od nacisków przełożonych.
Pytanie tylko, czy rozkaz przełożonego zwalnia funkcjonariusza od jakiejkolwiek odpowiedzialności. W Polsce nie obowiązuje tzw. doktryna ślepych bagnetów - że za wydanie rozkazu odpowiada tylko przełożony. Funkcjonariusz ma obowiązek odmowy wykonania rozkazu, który jest przestępstwem. To nie tak, że tłumaczeniem każdego czynu może być stwierdzenie, że tylko wykonywało się polecenia.  Nie przyjmuję takiej narracji.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki