Zgodnie z treścią materiałów, które trafiły do prokuratorów, sposób prowadzenia tej inwestycji miałby zagrozić rzece Kaczej i spowodować, iż odprowadzane są do niej ścieki z kanalizacji.
Zawiadomienie tej treści złożyło w prokuraturze Stowarzyszenie SOS Gdynia, w pracach którego udzielają się znani adwersarze poczynań władz miasta, Tadeusz Koliński i była radna Jolanta Kalinowska. Tymczasem Ewa Łowkiel, wiceprezydent Gdyni odpowiedzialna za ochronę środowiska, na podobne doniesienia odpowiada krótko.
- Nie ma możliwości, aby na skutek miejskiej inwestycji ścieki odprowadzane były do rzeki Kaczej - zapewnia wiceprezydent Łowkiel. - Zanieczyszczanie rzeki ściekami jest niezgodne z prawem.
Według reprezentantów stowarzyszenia, historia urzędniczych zaniedbań w sprawie kanalizacji na Dąbrowie sięga 1985 r., gdy Urząd Miasta Gdyni wydał Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej, wznoszącej osiedle, decyzję zezwalającą na odprowadzanie z ulic i parkingów kanalizacji deszczowej i budowę kolektora deszczowego. Trzy lata później uchybień dopatrzył się jednak Urząd Wojewódzki, unieważniając decyzję. Pretekstem do tego okazał się brak pozwolenia wodno - prawnego na inwestycję.
Według Stowarzyszenia SOS Gdynia, mimo to prace kanalizacyjne na Dąbrowie prowadzono nadal, choć niezbędnej dokumentacji i zgód nigdy nie uzupełniono. Podobnie rzecz miała się w 2010 r., gdy wykonano odwodnienia deszczowe w trakcie remontu pod ciągiem ulic Nowowiczlińska - Wiczlińska, przy skrzyżowaniu z ul. Rdestową.
- W efekcie odprowadza się do ziemi i rzeki Kaczej nieczyszczone ścieki z powierzchni około 10 hektarów - uważa Jolanta Kalinowska.
Kalinowska dodaje, że gdyby w ten sposób postąpił inwestor prywatny, a nie urząd, obciążony zostałby karą 1 mln zł, groziłoby mu także więzienie. Czy była radna Gdyni ma rację, zweryfikuje prokuratura, która po listopadowym zawiadomieniu uznała, iż w sprawie tej zachodzi prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa, wszczynając śledztwo.
- Prowadzone jest ono w sprawie niedopełnienia obowiązków przez urzędników w okresie od 1985 r. do listopada 2010 r. poprzez wydanie Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej decyzji zezwalającej na wykonanie kanalizacji deszczowej, a następnie wykonanie przyłączy do kolektora odprowadzającego ścieki bez wymaganego zezwolenia - informuje Marzanna Majstrowicz, prokurator rejonowy w Gdyni. - Zleciliśmy już na potrzeby śledztwa czynności policji. Przesłuchiwani będą świadkowie, w tym autorzy zawiadomienia i urzędnicy miejscy. Policja ściągnie też dokumentację z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Ireneusz Bekisz, radny Gdyni, prezes Młodzieżowej Spółdzielni Mieszkaniowej.
**
W 1985 roku, kiedy wydawane było pozwolenie na kanalizację, nie zasiadałem jeszcze w zarządzie MSM, w 1988 roku jednak już znajdowałem się w jego składzie.
Nie pamiętam jakichkolwiek problemów ze zgodami czy pozwoleniami na inwestycje kanalizacyjne z tego okresu. Wydaje mi się, że argumenty przytoczone przez Stowarzyszenie SOS Gdynia są zwykłym biciem piany. Nie wyobrażam sobie, w jaki sposób ścieki z terenu 10 hektarów miałyby trafiać do rzeki Kaczej. 10 hektarów to olbrzymi teren niemal całego osiedla mieszkaniowego Dąbrówka.
Moim zdaniem, SOS Gdynia ściekami określa wody opadowe z ulic, które trafiają do kanalizacji deszczowej. To jednak błędne rozumowanie, bo nie ma w tym nic dziwnego, iż wody opadowe drogą naturalną bądź kanalizacją dostają się do rzeki. Nie jest to też niezgodne z prawem. Jedynie tylko na wylotach kanalizacji trzeba zamontować urządzenia, które oczyszczają wodę z soli, odpadów i innych, szkodliwych substancji.
iPolitycznie - w jakim momencie w relacji polsko-ukraińskich jesteśmy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?