Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura oskarża ofiarę przypadkowej strzelaniny

Redakcja
Funkcjonariusze policji oddali w kierunku samochodu kilkanaście strzałów
Funkcjonariusze policji oddali w kierunku samochodu kilkanaście strzałów Jacek Sycha www.info4.pl
Młody mieszkaniec Elbląga został kaleką, bo postrzelili go policjanci. Prokuratura w ich działaniach nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. Oskarża za to... ofiarę strzelaniny.

24-letni Paweł został postrzelony przez funkcjonariuszy CBŚ w podlęborskich Mostach. Przeszedł operację, ma uszkodzony kręgosłup, jest inwalidą drugiej grupy i do dziś chodzi w gorsecie. Śledczy nie udowodnili mu jakiegokolwiek związku z parą dilerów narkotyków, przeciwko którym wymierzona była akcja CBŚ i Straży Granicznej. Mimo to Prokuratura Rejonowa w Lęborku uznała, że policjanci mieli prawo strzelać i umorzyła śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień.

- Policjanci działali w celu odparcia bezpośredniego zamachu na życie - wyjaśnia Jadwiga Rokicka-Ostapko z lęborskiej prokuratury.
Decyzja nie jest prawomocna. Adwokat Pawła już złożył zażalenie. - Stałem się inwalidą. Podupadłem na zdrowiu psychicznym - mówi Paweł.

Zdaniem prokuratury policjanci na ławie oskarżonych nie muszą zasiadać, ale czeka ona... na 24-latka. 31 marca do Sądu Rejonowego w Lęborku trafił akt oskarżenia przeciwko elblążaninowi. Prokuratura zarzuca mu ucieczkę z miejsca zdarzenia i czynną napaść na policjantów za pomocą samochodu. - Używając samochodu jako niebezpiecznego narzędzia i działając w celu uniemożliwienia wykonania policjantom czynności służbowych, ruszył autem na policjantów. Jeden z nich doznał stłuczenia głowy, a drugi stawu kolanowego - informuje Jacek Korycki, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku. - Drugi z zarzutów to ucieczka z miejsca zdarzenia, podczas której próbował najechać na grupę policjantów przy ustawionej blokadzie.

Funkcjonariusze byli nieumundurowani. - Samochód był jednak oznakowany - twierdzi Korycki.
- To wydumane argumenty - denerwuje się ojciec Pawła. - Podnosi się je po to, żeby usprawiedliwić pomyłkę.
Do dramatycznych wydarzeń doszło w nocy 1 września ubiegłego roku. Paweł wracał z Niemiec, gdzie - jak twierdzi - był razem z ojcem, matką i bratem, żeby kupić auto. Podczas powrotu zatrzymał się na stacji paliw na drzemkę. Rodzina jechała innym autem. Jak mówi, przespał się i ruszył w drogę. Po drodze minął patrol funkcjonariuszy CBŚ i Straży Granicznej, którzy zatrzymali parę dilerów. Znaleźli przy niej 2 kg marihuany. Elblążanin pojechał dalej. Po kilku kilometrach zatrzymał się na papierosa i "za potrzebą".

- Wtedy zostałem zaatakowany przez uzbrojonych mężczyzn - mówi Paweł. - Nie pokazali żadnej legitymacji, byli ubrani w dresy i zakapturzeni, a samochód był nieoznakowany. Byłem pewny, że to złodzieje, którzy chcą ukraść mi auto.

Paweł prowadził mercedesa klasy E. Przestraszony ruszył gwałtownie i zaczął uciekać. Gonili go funkcjonariusze CBŚ, którzy byli pewni, że jest powiązany z zatrzymanymi dilerami i pełni rolę tzw. czujki. - Policjanci wylegitymowali się - twierdzi Jacek Korycki.

Po drodze zadzwonił na telefon alarmowy 112. - Po postrzale poczułem, jak sparaliżowało mi rękę i nogę - opisuje Paweł. - Nie mogę się z tego otrząsnąć.
- Ustalono, że to był rykoszet. Policjanci celowali w koła - tłumaczy Jadwiga Rokicka-Ostapko.

Kiedy policjant może użyć broni? Reguluje to art. 17 ustawy o policji. Użycie broni musi poprzedzać okrzyk "Policja!". Funkcjonariusz powinien następnie wezwać osobę do natychmiastowego porzucenia broni lub niebezpiecznego narzędzia, zaniechania ucieczki lub użycia przemocy. Jeśli to nie poskutkuje, wówczas pada okrzyk "Stój, bo strzelam!", kolejnym krokiem jest oddanie strzału ostrzegawczego. Tych zasad nie stosuje się, gdy z sytuacji wynika, że wszelka zwłoka groziłaby bezpośrednim niebezpieczeństwem dla życia lub zdrowia. - Broni możemy użyć tylko w ostateczności - zastrzega Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji.
Z Januszem Kaczmarkiem, adwokatem, byłym ministrem spraw wewnętrznych, rozmawia Dorota Abramowicz

Przypadkowa ofiara policyjnej akcji zostaje oskarżona, że uciekała przed atakującymi ją nocą mężczyznami. Czy to sprawiedliwe?
Na tę sprawę trzeba spojrzeć z punktu widzenia odpowiedzialności funkcjonariuszy i kierowcy samochodu. Podstawowa sprawa to sprawdzenie, czy funkcjonariusze podczas akcji zachowywali się zgodnie z przepisami ustawy o policji. Niestety, bez dokładnej znajomości szczegółów trudno mi odpowiedzieć, czy uprawnienia policjantów nie zostały przez nich przekroczone.

A co z kierowcą? Nie dość, że został kaleką, to jeszcze powinien trafić do więzienia?
Muszę przyznać, że moje zdziwienie budzi fakt postawienia kierowcy w stan oskarżenia. Przed postawieniem zarzutu "czynnej napaści za pomocą samochodu na policjantów" trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy taki był zamiar kierowcy. Jeśli człowiek ucieka z miejsca zdarzenia, bo boi się nieznanych mężczyzn, jeśli po drodze dzwoni pod numer alarmowy 112, informując, że został napadnięty, to trudno dowieść, że jego zamiarem była czynna napaść. Mogę zrozumieć, że policja realizowała pewne działania na tym terenie i mogła pomylić się co do osoby, ale nie jestem w stanie pojąć prawnego sensu tego oskarżenia.

Czy uwolnienie funkcjonariuszy od odpowiedzialności zamyka elblążaninowi drogę do ubiegania się o odszkodowanie?
Czym innym jest proces karny, czym innym cywilny. Skazanie funkcjonariuszy na pewno ułatwiłoby starania o odszkodowanie. Jednak umorzenie postępowania nie musi automatycznie przekładać się na brak możliwości dochodzenia roszczeń odszkodowawczych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki