Konfrontacja Asseco Prokomu z PGE Turowem miała wskazać, który z dwóch czołowych w lidze zespołów zajmie pierwsze miejsce po rundzie zasadniczej. Po wczorajszym pojedynku nieco większe szanse ma na to zespół z Trójmiasta. Mimo że nie udało się odrobić straty z pierwszego meczu w Zgorzelcu (wtedy Turów wygrał 72:63), mistrzowie Polski mają o jedną porażkę mniej od przeciwników i do zachowania "pole position" wystarczy im wygranie pozostałych trzech meczów.
Wczorajsze spotkanie lepiej rozpoczęli goście, którzy po 3 minutach prowadzili 6:1. Wobec mocno chaotycznych akcji ofensywnych gdynian trener Tomas Pacesas poprosił o przerwę. Reprymenda nie przyniosła wielkiego skutku - prowadzeni przez rozgrywającego Toreya Thomasa (po 5 zbiórek i asyst w pierwszej połowie) goście grali dużo szybciej i dzięki "trójce" z ekwilibrystycznej pozycji Konrada Wysockiego w ostatniej sekundzie kwarty prowadzili po 10 minutach różnicą 9 punktów.
Poprawa gry mistrzów Polski przyszła w drugiej partii. Dzięki trafieniom z dystansu Tommy'ego Adamsa i Filipa Widenowa, a także agresywniejszej obronie niemal udało się doprowadzić do remisu, jednak gdy do wyrównania brakowało już tylko jednego punktu, gracze Pacesasa zaczęli popełniać dziecinne wręcz błędy. A zgorzelczanie zakończyli tę kwartę podobnie jak poprzednią - efektownym rzutem za trzy punkty z 9 metrów popisał się Marko Brkić.
Tuż po zmianie w szeregach Asseco Prokomu wykreowało się dwóch liderów. Byli to Ratko Varda i Daniel Ewing, którzy skutecznie przedzierali się pod kosz rywali. W 24. minucie po rzutach wolnych tego drugiego na tablicy świetlnej wreszcie ukazał się upragniony remis (38:38), a chwilę później po "trójce" Krzysztofa Szubargi to gdynianie wygrywali 45:44. Turów nie zamierzał się jednak poddawać, a od tego momentu prowadzenie co rusz przechodziło z rąk do rąk. I tak pozostało już do samego końca!
Na pół minuty przed końcem Turów prowadził 70:69. Po świetnym wejściu pod kosz Widenowa na 16 sekund przed końcem znów minimalną przewagę miał Asseco Prokom. Zespół trenera Jacka Winnickiego odpowiedział jednak szybką akcją zakończoną rzutem Michała Gabińskiego. Gdynianom pozostało 8 sekund.
W tym momencie wydawało się, że rezerwowy skrzydłowy ze Zgorzelca niespodziewanie zostanie bohaterem spotkania. Nic z tego - szala zwycięstwa przechyliła się raz jeszcze! Po przerwie na żądanie piłkę dostał Adams, który indywidualną akcją przesądził o arcyważnej wygranej mistrzów Polski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?