- Mamy pecha - stwierdził po meczu sopocki szkoleniowiec Tomas Pacesas. - Tak się składa, że w lidze trafiamy na zespoły, które do spotkania z nami mają dwa tygodnie na przygotowanie, podczas kiedy my w środku tygodnia rozgrywamy spotkania w Eurolidze i na przygotowanie się do meczu ligowego zostają nam tylko dwa dni - dodał.
Przed wyjazdem do Kołobrzegu sopoccy koszykarze mieli w nogach trudny mecz z Żalgirisem Kowno (65:60), który kosztował ich wiele sił. Gospodarze zwietrzyli szansę i postanowili ją wykorzystać. Nie zrazili się "trójkami" Filipa Dylewicza i Davida Logana, po których Prokom objął prowadzenie 6:0. Mieli w swoich szeregach doskonale tego dnia usposobionego rzutowo Juliena Millsa, który zdobył trzynaście punktów i głównie dzięki niemu po pierwszej kwarcie sopocianie przegrywali 19:21.
W drugiej kwarcie Kotwica powiększyła przewagę do 5 punktów, ale na więcej nie pozwolił jej Filip Dylewicz, który w pierwszej połowie zdobył dla Prokomu 14 punktów.
Po przerwie sopocianie zaczęli grać zdecydowanie lepiej, a duet Logan - Daniel Ewing, zdobywając kolejno osiem punktów z rzędu, doprowadził do remisu 44:44. Po trzech kwartach mistrzowie Polski wygrywali 57:54.
- Już myśleliśmy, że wygramy, ale Kotwica nadal męczyła i trafiała ważne punkty. Zdominowaliśmy tablice w ofensywnych zbiórkach, ale brakowało punktów spod kosza - tłumaczył problemy trener Pacesas.
Pierwsze minuty ostatniej kwarty to kontynuacja dobrej gry w ataku sopocian, potwierdzona jeszcze agresywniejszą obroną. W Kotwicy ciężar gry na siebie wziął Tomasz Cielebąk, który trafił dwie ważne "trójki", po których sopocianie prowadzili tylko 66:64. Przy stanie 77:72 na pół minuty przed końcem czwartej kwarty Mills trafił z dystansu, a chwilę później po skutecznej obronie i zespołowym przechwycie Cielebąk na 12 sekund do końca doprowadził do remisu 77:77. Logan w ostatniej akcji nie trafił i do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka.
Najpierw Ewing trafiał z wolnych i z dystansu. Kilka sekund później Logan wyrwał piłkę mistrzowi przechwytów - Hamiltonowi (średnio prawie 4 na mecz) i zdobył dwa punkty. Było 83:77 na 3,5 minuty przed końcem dogrywki. Cztery "oczka" z rzędu zdobył Naymick i Kotwica wróciła do gry (83:81). Faulowany Ewing ponownie trafił obydwa osobiste. Przy stanie 85:81 w bardzo ważnej akcji Cielebąk został zablokowany przez Dylewicza. Gospodarze taktycznie faulowali Ewinga, który nie zmarnował okazji i tej przewagi sopocianie już nie oddali.
- Pokazaliśmy charakter, ale jak rozgrywający robi dwie straty w dogrywce, to trudno jest wygrać - krytycznie ocenił swój występ zawodnik Kotwicy Kelvin Hamilton.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?