Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Profesor Piotr Dominiak. Co ekonomista robi na politechnice?

Barbara Szczepuła
Profesor Piotr Dominiak przemawia podczas pierwszej inauguracji Wydziału Zarządzania i Ekonomii PG. Rok 1993
Profesor Piotr Dominiak przemawia podczas pierwszej inauguracji Wydziału Zarządzania i Ekonomii PG. Rok 1993 Archiwum prywatne
O profesorze Piotrze Dominiaku, który nie wierzył, że socjalizm da się zreformować i który od lat wypływa co tydzień w "Rejsy po gospodarce" - pisze Barbara Szczepuła.

Na początku transformacji ustrojowej wszyscy chcieli studiować zarządzanie, bo okazało się, że w kapitalizmie potrzebni są specjaliści z tej dziedziny. Na nowym Wydziale Zarządzania i Ekonomii, który otworzył swe podwoje na Politechnice Gdańskiej w 1993 roku było dziesięciu chętnych na jedno miejsce! Studenci walili drzwiami i oknami, zgłosiło się tysiąc dwieście osób, co przeszło najśmielsze oczekiwania tych, którzy wydział tworzyli.

Spiritus movens tego przedsięwzięcia był profesor Piotr Dominiak z Katedry Ekonomii Politycznej Instytutu Nauk Społecznych.
- Po co taki wydział na politechnice? - krzywili się profesorowie innych specjalności. - Zaczynacie wszystko od nowa, a będziecie musieli konkurować z uniwersytetem, który ma doświadczoną kadrę. Jak połączyć humanistyczne treści z takimi przedmiotami jak technologia czy mechanika? I co to za dziwactwo, by specjaliście od zarządzania dawać tytuł magistra inżyniera? Efekt będzie taki, że zabierzecie studentów innym wydziałom!

Ale Dominiak się uparł, a że zyskał poparcie i pomoc nowego rektora profesora Edmunda Wittbrodta oraz profesorów Franciszka Bławata i Ireneusza Durlika, prace nad utworzeniem wydziału ruszyły pełną parą.

***
Skąd się wziął na politechnice?
Z ulicy - śmieje się. - Po studiach ekonomicznych na Uniwersytecie Warszawskim szukałem swojego miejsca na ziemi. Nie zamierzałem wracać do Radomia, skąd pochodzę, chciałem znaleźć pracę na uczelni. Początkowo myślałem o Uniwersytecie Gdańskim, ale nikt nie był zainteresowany moją ofertą, więc, przechodząc, wstąpiłem na politechnikę.

Można więc w tym miejscu snuć rozważania na temat roli przypadku w życiu. Początkowo Piotr chciał studiować chemię, bo jego ojciec był chemikiem, ale przed maturą wpadła mu w ręce książka na temat historii pieniądza i ta praca, notabene radzieckiego autora, skierowała jego zainteresowania na inne tory.

Pojechał po radę do ciotecznego brata mamy, Leszka Kołakowskiego. Profesor polecił mu stosowne lektury i tak obkuty zdał bez trudu egzamin wstępny i został ekonomistą.

Z wolna zaczął zapuszczać korzenie w Gdańsku. Żona Gosia, biolog po Uniwersytecie Wrocławskim znalazła pracę w swoim zawodzie, urodziły się dzieci.

***
Trzynastego grudnia 1981 roku politechniczna Solidarność ogłosiła strajk okupacyjny. Pracownicy i studenci stali z opaskami przy bramach, doktor Dominiak był odpowiedzialny za gmach B, w którym mieścił się wtedy Instytut Nauk Społecznych.

Czternastego grudnia wydelegowano go wraz z Wojtkiem Charkinem z Zakładu Ergonomii do złożenia wizyty koledze pracującemu w KW. Chodziło o zasięgnięcie języka. Kolega z miejsca podniósł głos: - Zachciało się wam, do cholery, strajkować? Zastrzeli się kilka osób i będzie spokój!

Zdrętwieli. Mówił to człowiek wykształcony. Filozof i humanista.
Pożegnali się szybko. Idąc w kierunku Domu Prasy, zobaczyli na tle pomnika Sobieskiego wolno sunące czołgi…

***
W styczniu, gdy przywrócono zajęcia na uczelni, należało wyjaśniać studentom, że generał Jaruzelski wraz z całą WRON-ą chce ratować kraj przed "większym złem".

- W jaki sposób przedstawi pan to studentom? - zapytał doktora Piotra Dominiaka jeden z członków komisji weryfikacyjnej na Politechnice Gdańskiej.

- Ja uczę ekonomii! - żachnął się.

Czy jego odmowa mogła zyskać aprobatę przedstawicieli Komitetu Uczelnianego PZPR, Studium Wojskowego i innych zaufanych towarzyszy, którzy rozumieli uwarunkowania i wiedzieli, że socjalizmu należy bronić jak niepodległości?

Kolega z innego wydziału, ortodoksyjny komunista i działacz partyjny na szczeblu uczelni, z którym grał w tenisa, poinformował go po przyjacielsku, że komisja oceniła negatywnie jego postawę, a to oznaczało tylko jedno: wyrzucenie z uczelni.

- Spróbuj się jakoś bronić, masz dwoje małych dzieci. I powiem ci jeszcze, że to wbrew pozorom nie przedstawiciel komitetu uczelnianego najbardziej się na ciebie uwziął.

Prorektor Marianna Sankiewicz, która przy aprobacie rektora Doerffera uratowała wówczas wielu studentów i pracowników, zaproponowała, by poszedł na semestralny urlop. - Przeczekajmy tajfun, może sprawa rozejdzie się po kościach...

***
W lutym 1985 r., w mieszkaniu Krzysztofa Pusza na Zaspie aresztowano przywódców zdelegalizowanej Solidarności: Władysława Frasyniuka, Bogdana Lisa i Adama Michnika. Usłyszeli zarzut działalności w Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ Solidarność oraz udziału w jej konspiracyjnym posiedzeniu, mającym na celu wywołanie piętnastominutowego strajku powszechnego.

Proces trwał od 25 maja do 14 czerwca i zakończył się wyrokami: dla Lisa - dwa i pół roku, Michnika - trzy lata, Frasyniuka - trzy i pół roku więzienia.

Jedynymi świadkami oskarżenia byli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa. Sąd ograniczył obrońcom możliwość przesłuchiwania świadków, uchylając istotne pytania. Zaś oskarżonym uniemożliwił składanie wyjaśnień, usuwając ich z sali i nakładając kary dyscyplinarne. Oddalił wszystkie wnioski dowodowe obrońców, których nakazywał rewidować przed wchodzeniem na rozprawy.

Co to ma wspólnego z doktorem Dominiakiem z Politechniki Gdańskiej? Wśród obrońców była jego szwagierka, siostra Gosi, Anna Bogucka Skowrońska. Pani mecenas nagrywała przebieg procesu ukrytym magnetofonem, taśmy przekazywała Piotrowi, a on nocami spisywał wszystko na maszynie.

Powstał dokument pokazujący, jak wyglądała socjalistyczna sprawiedliwość. Dominiak dostarczył go kurierowi, który miał przewieźć go przez granicę i dostarczyć do polskiej rozgłośni Radia Wolna Europa.

***
Zgodnie z programem studiów doktor Dominiak wykładał ekonomię polityczną socjalizmu i kapitalizmu. Ekonomii socjalizmu studenci nie lubili, bo socjalizm znali z autopsji, natomiast autor skryptu, z którego musieli korzystać przekonywał gorliwie o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy. Marks, którym należało się podpierać, nie pisał nic o gospodarce socjalistycznej, tylko krytykował kapitalizm. A doktor Dominiak starał się w oparciu o dostępne fakty i dane statystyczne pokazywać, jak w rzeczywistości wygląda polska gospodarka.

W latach osiemdziesiątych wyglądała z roku na rok coraz gorzej, by nie powiedzieć - coraz bardziej beznadziejnie. Szumnie zapowiadane reformy firmowane przez pierwszego sekretarza KC PZPR, generała Jaruzelskiego nie przyniosły obiecywanych rezultatów. Wręcz przeciwnie. W sklepach był guzik z pętelką, a ludzi nękanych ciągłymi podwyżkami cen ogarniała apatia. Polska stawała się coraz bardziej wyeksploatowanym skansenem gospodarczym.

Co robiła partia, gdy sytuacja stawała się tragiczna? Zwoływała zjazd.

W lipcu 1986 roku odbył się zatem dziesiąty zjazd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Tematem przewodnim było rzucone przez partię hasło "drugiego etapu reformy gospodarczej". Pierwszy etap wprowadzony został wraz ze stanem wojennym, ale szybko okazało się, że bagnetami można wiele, ale nie da się na nich siedzieć. Zakończyło się kompromitacją.

Generał Jaruzelski widział to wtedy inaczej:
"Reforma gospodarcza podjęta z inicjatywy partii w skrajnie trudnej sytuacji, przyczyniła się w wydatnym stopniu do przezwyciężenia kryzysu, do zapoczątkowania procesów rozwojowych. Jest wiele przedsiębiorstw i załóg, które wręcz przykładowo zrozumiały i wprowadzają reformę. To dowód, że jej podstawowe założenia są słuszne, że daje ona wyniki, że się sprawdza".

***
Bezpartyjny doktor Dominiak zamiast zgodzić się z pierwszym sekretarzem KC PZPR, siał defetyzm w momencie, gdy partia odtrąbiła reformy etap drugi.

Na tym etapie zamierzano wprowadzić zasady rynkowe i wolną konkurencję w scentralizowaną strukturę państwa. Zapowiedziano rozpisanie ogólnopolskiego referendum, w którym obywatele mieliby wyrazić opinię na temat programu radykalnych reform gospodarczych prowadzących do powstania rynku, na którym "towary czekałyby na kupujących, a nie odwrotnie". Takie novum.

"Jak wygrać szansę, pokonując zagrożenia? - zastanawiał się zatroskany gospodarz i ojciec narodu, generał Jaruzelski. - Pytanie to nurtuje wszystkich, którzy myślą odpowiedzialnie".

I znalazł odpowiedź:
"Drogę może wskazać jedynie socjalizm".
***
Doktor Dominiak odmówił omawiania programu zjazdu podczas zajęć z ekonomii. Wtedy już wiedział, że socjalizmu nie da się zreformować.

Widać niczego nie nauczyły go kłopoty, jakie miał w stanie wojennym.

"Odmowę Dominiaka - pisał oburzony przedstawiciel Komitetu Uczelnianego PZPR do Rektorskiej Komisji Ocen Nauczycieli Akademickich - należy traktować nie tylko jako rażące uchybienie podstawowych obowiązków nauczyciela akademickiego, lecz również jako wyraz dezaprobaty funkcjonującego w naszym kraju systemu społeczno-politycznego, w tym negowania zasad konstytucyjnych obowiązujących w naszym państwie. (…) Nie powinien chyba pełnić roli nauczyciela".

Wezwał go prorektor.
- Przeprowadzenie takich zajęć jest obowiązkiem nauczyciela akademickiego. Pracuje pan w Katedrze Ekonomii Politycznej, więc musi pan to zrobić!
- Wiem, co należy do moich obowiązków. Nie może mi pan rektor kazać - odpowiedział wściekły.
- Mogę nie przedłużyć panu umowy o pracę.

Bezpośredni szef wymachiwał arkuszem ocen:
- Zmieniam panu opinię!

Z arkusza ocen:
"Zajęcia dydaktyczne prowadzi bardzo dobrze, postęp naukowy bardzo duży, sporo publikacji, realizuje pracę habilitacyjną. Jest dobrym zdyscyplinowanym pracownikiem, aktywnie działa społecznie.
W postawie politycznej budzi troskę odmowa wykorzystania na zajęciach ze studentami treści programu X zjazdu PZPR (…)".

I tym razem mu się upiekło, bo socjalizm wyraźnie się już rozłaził i troska troską, ale nie było takiego odważnego, który by go z pracy wyrzucił.
Tym bardziej, że wkrótce zrobił habilitację.

Upiekło się też później ówczesnemu sekretarzowi KU, który kilka lat temu otrzymał medal za zasługi dla politechniki.

***
Czwartego czerwca 1989 r. skończył się w Polsce komunizm - ogłosiła aktorka Joanna Szczepkowska, bo tylko ona miała tyle odwagi, by o tym głośno powiedzieć. Jedni się cieszyli, inni - wręcz przeciwnie.

W 1990 roku rektor Wittbrodt zaproponował doktorowi habilitowanemu Dominiakowi stanowisko dyrektora instytutu.
A co z wieloletnimi szefami? Liderzy politechnicznej Solidarności wołają: zwolnić! Dominiak się opiera: - Musimy mieć samodzielnych pracowników! Wszyscy się przydadzą. Skupmy się nie na odwecie, ale na tworzeniu nowego wydziału. To dobrzy dydaktycy...

***
Głód wiedzy był ogromny. Uruchomili studia dzienne, wieczorowe, magisterskie, podyplomowe, roczne, dwuletnie…
W 1993 roku zaczęli współpracę z Wyższą Szkołą Biznesu z Rouen, a wyjazdy polskich studentów finansowała Fundacja Polska-Francja. To było wyjście poza polskie opłotki, spotkali tam ludzi z całego świata, zobaczyli z bliska jak wyglądają wolne, autonomiczne uniwersytety, zaczęli uczyć się francuskiego…

Zatrudnili romanistkę Magdę Popowską, która skończyła też studia z finansów w Rouen, potem zrobiła doktorat u profesora Dominiaka, a dziś jest prodziekanem Wydziału Zarządzania i Ekonomii i dalej zajmuje się sprawami międzynarodowymi.

Szli jak burza, odrabiali stracone w komunizmie lata. Podpatrywali jak to robią inni, żeby nie wyważać otwartych drzwi. W ramach programu Erasmus zawarli do dziś sześćdziesiąt umów z europejskimi uniwersytetami!

O socjalizmie zapomnieli. Nie chcieli o nim pamiętać nawet ci, którzy wcześniej go popierali. Było, minęło, nie ma do czego wracać.

***
Skąd wzięli się na wydziale Chińczycy? Zetknęli się z nimi w Rouen. Pilni, spokojni, zamożni. Jak ich ściągnąć do Gdańska? Trzy lata szukali agenta. Magda Popowska przez internet znalazła w Londynie odpowiednią osobę, chińskiego informatyka z amerykańskim doktoratem, który zajmuje się rekrutacją swoich rodaków.

Siedem lat temu przedstawiciele wydziału pojechali na Międzynarodowe Targi Studiów w Pekinie. Jaki to ogromny rynek, jakie pieniądze! Pierwszego dnia targi odwiedziło czterdzieści tysięcy osób. Ich wydziałowe stoisko ginęło w oceanie reklam wielkich uniwersytetów z całego świata. Ale się przebili, nawiązali kontakty i przyjechali pierwsi studenci…

Dziś na Wydziale Zarządzania i Ekonomii studiuje sześć-dziesięciu Chińczyków. Niektórzy absolwenci pracują w zachodniej Europie, kilku założyło firmy w Polsce, większość wróciła do Chin.

- Ich obecność na wydziale jest dla studentów i pracowników interesującym doświadczeniem - twierdzi profesor. - Poznajemy inną cywilizację, inny sposób myślenia. Mamy studentów, którzy zaczęli uczyć się chińskiego.

***
Profesor Piotr Dominiak był dziekanem wydziału przez cztery kadencje, w sumie trzynaście lat. Wracając do początków, przywołuje książeczkę Spencera Johnsona "Kto zabrał mój ser?", przypowieść o zmianach, które dokonują się w naszym życiu.

Jedno z ważniejszych pytań stawianych przez autora brzmi następująco: - Co byś zrobił, gdybyś się nie bał? Johnson przekonuje o konieczności patrzenia daleko w przyszłość. Ale nie wystarczy patrzeć, trzeba się spieszyć, bo inni też mogą dostrzec to samo i sprzątną ci okazję sprzed nosa. Po czym zabiorą ci twój ser (który jest metaforą wszystkiego, czego w życiu pożądasz).

Profesor Dominiak się nie bał. Nie dał sobie odebrać sera.

***
Ze swoimi byłymi szefami jest w dobrych stosunkach. W wolnej Polsce profesorowie zmienili poglądy i do emerytury pracowali na Wydziale Zarządzania i Ekonomii. Też pewnie czytali Spencera Johnsona i przystosowali się do zmian, jakie przyniosło życie.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Profesor Piotr Dominiak. Co ekonomista robi na politechnice? - Dziennik Bałtycki

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki