Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Uziębło: Nie wiem, czy nadal żyjemy w demokratycznym państwie prawa

Jarosław Zalesiński
Prof Piotr Uziębło
Prof Piotr Uziębło mat. UG
- Ta ustawa sparaliżuje Trybunał Konstytucyjny na dłuższy czas - mówi profesor Piotr Uziębło, konstytucjonalista z UG.

Kiedy Prawo i Sprawiedliwość inicjowało prace nad ustawą o Trybunale Konstytucyjnym, deklarowało, że robi to z intencją naprawienia trybunału. Czy coś zostało zatem naprawione?
Trudno byłoby mi taki wniosek sformułować. W mojej ocenie trybunał nie będzie lepiej działać. Przeciwnie. Najpewniej będziemy mieli dużo problemów z orzekaniem przez trybunał, czy wprowadzane prawo jest zgodne z konstytucją. Ta trudność wyniknie z wprowadzenia zasady większości 2/3 głosów przy wydawaniu orzeczeń. To zresztą wątpliwy przepis, bo konstytucja mówi o większości głosów, nie precyzując tego. A niesprecyzowanie zasady większości oznacza większość zwykłą.

Czyli wystarczy jeden głos ponad połowę.
Natomiast wprowadzenie zasady 2/3 głosów może prowadzić do paradoksu polegającego na tym, że orzeczenie nie zapadnie, czyli dana ustawa będzie uznawana za zgodną z konstytucją, pomimo że większość składu sędziowskiego stwierdzi niezgodność tego aktu prawnego z ustawą zasadniczą. Czyli na przykład 9 sędziów orzeknie niekonstytucyjność ustawy, 5 będzie miało zdanie przeciwne, co spowoduje, że ustawa będzie uznana za zgodną z konstytucją. A póki ustawa nie jest uznana za niekonstytucyjną, korzysta z domniemania konstytucyjności. Czyli zaczyna obowiązywać. Nie ma zatem wątpliwości, że będzie teraz znacznie trudniej uchylać ustawy niezgodne z konstytucją.

To pierwszy praktyczny efekt.

I istotne ryzyko wynikające z tego, że wątpliwości dotyczące wprowadzanego prawa nie zostaną rozwiane. Co prawda będą one formalnie zgodne z konstytucją, natomiast w sytuacji gdy większość sędziów trybunału...

Ta większość zwykła.

Opowiedziała się przeciwko zgodności ustawy z konstytucją, pozostanie przekonanie, że coś jednak z tą ustawą jest nie tak.

Ale ustawodawca nie musi się tym już przejmować.

Mając mniejszość blokującą w Trybunale Konstytucyjnym, jest on w stanie praktycznie każdą ustawę wprowadzić w życie. I taka ustawa będzie wywoływać skutki prawne. Od drugiej strony - oznacza to istotne ograniczenie pozycji Trybunału Konstytucyjnego.

Czy wszystkie te zmiany razem nie prowadzą w tym właśnie kierunku?

Tak to wygląda. Można choćby wspomnieć o kwestii dyscyplinarnego pozbawienia mandatu sędziego trybunału. Co prawda dotychczas się coś takiego w Polsce nie zdarzyło, ale wedle prawa to sam trybunał mógł usuwać sędziów, których uznał za niegodnych zasiadania w nim. Teraz trybunał może jedynie z takim wnioskiem wystąpić do Sejmu.
Z inicjatywą odwołania sędziego może też teraz wystąpić prezydent czy minister sprawiedliwości.
Co z punktu widzenia niezawisłości jest rozwiązaniem, łagodnie mówiąc, dyskusyjnym.

A nie łagodnie, tylko prawdziwie?

To istotne wpływanie na funkcjonowanie władzy sądowniczej. Warto też powiedzieć, że znowelizowana ustawa zakłada usunięcie przepisu, który pozwalałby na ocenę sędziów od strony etycznej, za działania z czasu przed wyborem na sędziego trybunału. Można więc powiedzieć, że jeśli Sejm kogoś wybierze na sędziego, to rzeczy, które ta osoba robiła wcześniej, stają się nieistotne.

Nie chodzi w tym o to, że jeśli trzech z piątki sędziów wybranych przez obecny Sejm przyjęło te funkcje nieprawnie, to i tak traci to znaczenie?

Niekoniecznie to jest najważniejsze. Ale rzeczywiście, w stosunku do dwóch z tej trójki sędziów pojawiają się poważne wątpliwości dotyczące ich postępowania przed wyborem. Teraz nie będzie to już mogło podlegać ocenie w ewentualnym postępowaniu dyscyplinarnym, jeśli takie miałoby zostać wszczęte.

Czy sens nowelizacji nie jest właśnie taki: prawnie usankcjonować ten stan rzeczy, który jest wynikiem działań obecnego Sejmu? Tak by stał się on obowiązującym i niepodważalnym prawem?

W pewnej mierze tak. Temu służy chociażby wprowadzenie potrzebnej do orzekania większości 2/3 oraz zasady orzekania w składzie pełnym, co najmniej trzynastoosobowym. Bez akceptacji trójki sędziów, mimo iż sposób ich powołania budzi wątpliwości, trybunał nie będzie mógł orzekać praktycznie w większości spraw.

Czyli konieczny jest udział całej piątki, wybranej przez obecny Sejm.

Jeśli trybunał ma działać, to tak. Jeśli natomiast klincz będzie trwał, to trybunał przestanie funkcjonować.

Albo godzimy się na całą sytuację, albo trybunał zostanie sparaliżowany?

Dokładnie tak.

Czy werdykty trybunału, podejmowane z udziałem tych osób, których wybór jest dyskusyjny, mogą być potem kwestionowane jako nieprawne?

To poważny problem. Trudno to rozstrzygnąć. Prawo to jedno, a praktyka jest często inna. Stan prawny jest mocno skomplikowany i niejednoznaczny.

Funkcjonowanie trybunału też się teraz mocno skomplikuje.

Na przykład przez to, że sprawy rozpatrywane przez trybunał mają być badane zgodnie z harmonogramem ich wpływania. To nie pozwala trybunałowi na ocenianie ważności spraw i rozpatrywanie tych, które uznaje za istotniejsze, w szybszym trybie. Z perspektywy praw jednostki, zwykłego obywatela, jest to istotne. Sprawy, które wkraczały w sferę praw jednostki, trybunał mógł dotąd rozpatrywać szybciej. Od wczoraj takiej możliwości już nie ma. To może bardzo wydłużyć czas rozpatrywania tych wniosków, tym bardziej że dodatkowo zostały wprowadzone bardzo długie terminy obowiązujące od złożenia wniosku do początku rozpatrzenia sprawy.

A praca trybunału ma wpływ na pracę sądów, które zwracają się do niego z pytaniami.

To, że politycy się kłócą, dla obywatela nie jest aż tak istotne. Zdecydowanie bardziej istotne jest to, żeby prawa jednostki były w należyty sposób chronione. Wprowadzenie sztywnego terminarza prowadzenia spraw na pewno temu nie służy. Jest też ingerencją w samodzielność władzy sądowniczej. Ona sama powinna decydować, które sprawy są priorytetowe.

Suma wszystkich zmian przyjętych w nowelizacji jest właśnie taka: uprawnienia Trybunału Konstytucyjnego zostają bardzo istotnie ograniczone w stosunku do tego, co mogą rządzący.

Dodatkowo ustawodawca zabezpiecza się przed ewentualnym uznaniem niekonstytucyjności ustawy nowelizującej, ponieważ wchodzi ona w życie w dniu ogłoszenia. Czyli trybunał nie będzie miał żadnej możliwości, by zbadać konstytucyjność wprowadzonych zmian, co do których sami wnioskodawcy są, jak myślę, świadomi, że w wielu miejscach naruszają przepisy konstytucyjne.

Jakie?

Mamy np. w artykule 2 konstytucji określone kanony demokratycznego państwa prawnego. Wynika z nich m.in. zasada władzy sądowniczej jako władzy odrębnej. A nowelizacja ewidentnie w niezawisłość władzy sądowniczej uderza. Wprowadzenie vacatio legis oznacza więc naruszenie przepisów konstytucyjnych.

Sam sposób przyjęcia nowelizacji także budzi wątpliwości konstytucyjne.

Nie ma wątpliwości, że sama procedura nie odpowiadała zasadom prawidłowej legislacji i legalizmu. Mam na myśli chociażby wprowadzenie zmian do projektu, które istotnie zmodyfikowały jego treści, bez zasięgnięcia opinii podmiotów, które są uprawnione do jej wyrażenia. Z punktu widzenia poprawności regulaminowej też można mieć poważne zastrzeżenia co do całej procedury.

Ale tych zastrzeżeń nikt nie będzie mógł już rozpatrywać.

Jeśli nowelizacja zacznie obowiązywać w dniu uchwalenia, a prezydent nie wystąpi o tak zwaną kontrolę prewencyjną - teoretycznie taką sytuacją możemy sobie wyobrazić...

Zapomnijmy.

Jeśli nic się nie zmieni, to ta ustawa sparaliżuje Trybunał Konstytucyjny na dłuższy czas. Nie chodzi tylko o obecny spór polityczny, ale także o działania trybunału wobec zwykłych obywateli. A to jest chyba najważniejsze: żeby nasze obywatelskie interesy były chronione w sposób należyty. Trybunał był jakby barometrem sygnalizującym poziom realizacji postanowień konstytucji przez ustawodawcę i także prawodawców niższego rzędu.

Sam Pan jednak mówi o tym w czasie przeszłym. Od wczoraj nie ma w Polsce konstytucyjnej kontroli nad tymi, którzy sprawują władzę.

Miejmy nadzieję, że taka kontrola jednak będzie, ale przyjęta ustawa w znacznej mierze to utrudni. Niestety. Można różnie oceniać różne postanowienia Trybunału Konstytucyjnego, ale był to pewien filar, na którym nasze państwo jest zbudowane. Usunięcie tego filaru zburzy całą konstrukcję.

Czy po 22 grudnia 2015 r. żyjemy jeszcze w demokratycznym państwie prawa?

Chciałbym powiedzieć, że żyjemy, a jak to będzie wyglądało w praktyce - zobaczymy. Tego rodzaju działania na pewno szkodzą państwu. Każda następna władza granice prawa może swobodnie przesuwać. Mimo formalnego obowiązywania konstytucji te granice są coraz bardziej płynne, i to jest chyba najgorsza konsekwencja tego, co się dzieje.

Nawet jeśli PiS będzie rządziło przez 20 lat, jak zapowiada prezes Kaczyński, kiedyś się to zmieni. A zepsuty ustrój na długo pozostanie.

Dzisiaj wahadło wychyliło się w jedną stronę, za jakiś czas może się wychylić jeszcze bardziej w stronę drugą. Dla obywateli najważniejsza jest pewność praw, poczucie, że to prawo, które obowiązuje, odpowiada standardom konstytucyjnym. Po wczorajszym dniu ta pewność prawa została w istotny sposób zachwiana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki