Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Tadeusz Jezierski: W wykrywaniu raka lepsze były psy [ROZMOWA]

rozm. Dorota Abramowicz
123rf
Prof. Tadeusz Jezierski z Instytutu Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN wyjaśnia, dlaczego psy nie zajmują się profesjonalnie diagnostyką.

Jakie były efekty szkolenia w Instytucie Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN psów do wykrywania markerów nowotworowych raka płuc i piersi?
Okazało się, że psy pokazują trafnie w 80 procentach (choć w różnych próbach wahało się to od zera do stu procent) próbki zapachowe chorób nowotworowych. Były to próbki wzorcowe wydychanego powietrza pobrane wyłącznie od pacjentów ze zdiagnozowanym nowotworem.

Jakie psy brały udział w eksperymencie?
Pracujące, z uzdolnieniami węchowymi. Początkowo do badań zakwalifikowano sześć psów, w ostatnim etapie pozostały trzy. Wśród nich mieszańce z cechami owczarka niemieckiego i labrador. Zależało nam, by pies lubił szukać, węszyć i się nie nudził, chętnie się uczył i pracował dla nagrody smakołyku. Pojawił się przy tym pewien problem. Psy, nawet wyszkolone, po jakimś czasie potrafią kombinować. Robią wszystko, by dostać nagrodę i się nie napracować. Taki doskonale wyszkolony zwierzak po trzech latach wzorcowej pracy, w czwartym roku zaczynał popełniać błędy. Wskazywał błędne próbki, licząc na dodatkową porcję smakołyku. Należało więc stosować zasadę ograniczonego zaufania. Podjęliśmy równocześnie współpracę z chemikami, którzy stosując chromatografię gazową, próbowali pod względem chemicznym przeanalizować próbki powietrza wydychanego przez osoby chore i zdrowe, by zbadać, co rzeczywiście jest tym markerem. W oddechu ludzkim jest ponad 200 do 300 rozmaitych związków. Chemicy wyselekcjonowali spośród nich ponad 30 pojawiających się u chorych. Niestety, nie znaleziono pojedynczego związku, który byłby takim markerem. To jest raczej kombinacja związków w różnych proporcjach, stężeniu, w zależności od wielu czynników, w tym od diety, pobieranych leków. Opublikowaliśmy kilka prac, w których porównywaliśmy skuteczność psów z chromatografią gazową.

Kto wygrał w tym zestawieniu?
Lepsze były psy. Celem badań było jednak coś innego. Jeśli miałaby być to metoda przesiewowa, stosowana do wcześniejszego wyłapywania osób podejrzewanych o nowotwór, to czworonogi powinny wykrywać takie przypadki przed ich potwierdzeniem klinicznym. I tutaj, niestety, nie udało się zdobyć twardych dowodów.

Dlaczego?
Jest to technicznie trudne. W końcu nie wiadomo, czy u osoby zdrowej rozwija się nowotwór. Objawów nie ma. Trzeba więc badać tysiące osób, mieć z nimi stały kontakt przez lata i czekać, co będzie dalej. Myśleliśmy o włączeniu do badań osób, które są genetycznie predestynowane do występowania nowotworów, ale wszystko się rozbiło o pieniądze. Należałoby najpierw zrekrutować chętnych do badań po szpitalach i fundacjach. Na to potrzebny byłby grant, którego nie otrzymaliśmy. Ostatnio dwa razy, wspólnie z chemikami, startowaliśmy o granty na badania, ale konkurencja jest bardzo duża. Z 60 zgłoszonych projektów zaledwie co dziesiąty otrzymał dofinansowanie Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. W związku z tym sprawa, niestety, ostatnio nieco przycichła. Doszliśmy do ściany. Psy się starzały, ostatecznie prawie wszystkie odeszły z tego świata. Pozostał tylko jeden staruszek.

Czy ktoś jeszcze kontynuuje tego typu badania?Obecnie w różnych ośrodkach naukowcy jeszcze nad tym pracują, powstało kilkanaście publikacji. Wszystkie oparte są jednak - tak jak było w naszym instytucie - na badaniach próbek wzorcowych, pobieranych od pacjentów. Pomysł przechwyciły też różne fundacje, organizacje, hodowcy, którzy nawet komercyjnie szkolą psy do wykrywania markerów nowotworowych. W ubiegłym roku, podczas pobytu w Wielkiej Brytanii, uczestniczyłem w spotkaniu, podczas którego dyskutowałem z osobami tym się zajmującymi. Przyznali, że mają problemy - psy czasem się mylą, zdarza się, że jednego dnia pokazują tę samą próbkę dobrze, a drugiego źle. To wszystko spowodowało, że metoda diagnozowania przez psy nowotworów jeszcze nie weszła do praktyki. Nie można jednak oczywiście przemilczeć pojedynczych przypadków, gdy pies sygnalizował niewykrytą chorobę nowotworową we wczesnym stadium.

Jak naukowiec ocenia doniesienia o psach tresowanych do pomocy cukrzykom i chorym na epilepsję?
Znam publikacje mówiące, że spadek poziomu glukozy wyczuwa nawet 60-70 procent nieszkolonych psów, mieszkających w jednym domu z osobą chorującą na cukrzycę typu I. Pacjent zażywa insulinę, której dawkowanie musi być bardzo precyzyjne. Jeśli chory weźmie za dużo insuliny i poziom glukozy spada - diabetyk słabnie, a w skrajnych przypadkach może nawet umrzeć. Psy podobno natychmiast na ów spadek reagują, sygnalizując go szczekaniem. Nie wiadomo jednak, czy sygnalizują to na podstawie zmian zapachu człowieka, czy też widząc zmianę zachowania - wolniejsze ruchy, osłabienie. Są organizacje szkolące „psy cukrzycowe” i ludzie, którzy te psy mają, twierdzą, że czują się z nimi pewniej. Coś jest na rzeczy - jeżeli obecność psa poprawia jakość życia, to nawet jeden czy drugi niepotrzebnie wszczęty alarm tego nie zmieni. Podobnie jest z epilepsją - przeprowadzono badania ankietowe wśród cierpiących na epilepsję właścicieli psów. Wynika z nich, że część psów samoistnie się wyszkoliła i w jakiś sposób przeczuwa zbliżający się atak lub reaguje w trakcie ataku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki